czwartek, 17 grudnia 2015

"Ja Inkwizytor: Kościany Galeon" Jacek Piekara - RECENZJA


Wszyscy, którzy w miarę regularnie śledzą wpisy pojawiające się na moim blogu, z pewnością dostrzegli moje przywiązanie do postaci stworzonej przez Jacka Piekarę – inkwizytora Mordimera. Kiedy pisałem recenzje książki „Ja Inkwizytor: Głód i Pragnienie”, dałem wyraz swojemu rozczarowaniu oraz przekonaniu, że świat, w którym Jezus Chrystus zszedł z krzyża i utopił Jerozolimę oraz swoich prześladowców w rzece krwi, stał się dobrą maszynką do robienia pieniędzy. Miałem duże obawy kiedy sięgałem po „Kościany Galeon”. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Jednak sentyment do bohatera wziął górę i książkę kupiłem.

    Tak jak w „Głodzie i Pragnieniu” Mordimer podejmuje się wykonywania zleceń od Mistrza Inkwizytora Teofila Dopplera. Tym razem musi zbadać sprawę tajemniczego zniknięcia pewnego szalenie bogatego kupca.

    „Ja Inkwizytor: Kościany Galeon” to najlepsza książka ze świata inkwizytorów od bardzo, dawna czyli od chwili premiery „Łowcy Dusz”. Czy jednak oznacza to, że książka ta wyjątkowo przypadła mi do gustu?

    Powieść ta, reklamowana jako łącznik pomiędzy częściami „Ja Inkwizytor” a „Sługą Bożym”, według mnie nie wniosła niczego nowego do serii. Akcja w opowiadaniach Jacka Piekary stała się bardzo schematyczna. Zlecenie, tajemnica, śledztwo,rozwiązanie. Sama seria od pewnego czasu przestaje być fantastyką a staje się miernym kryminałem. Jednak „Galeon” ma w sobie ten szczególny „błysk”, który spowodował, że książka mnie wciągnęła. Czy spowodował to mój sentyment, czy też po prostu chęć powrotu do tego świata? Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

    Chciałbym w tym tekście móc napisać, że wcześniej się myliłem, pisząc o „maszynce do robienia pieniędzy”. Przykro mi, ale po lekturze najnowszej powieści Piekary dalej mam podobne zdanie. Brakuje świeżości, jakiejś bardziej skomplikowanej intrygi. Fakt, że „Kościany Galeon” przypadł mi do gustu nie zmienia tego, że jest książką przeciętną w porównaniu do pierwszych zbiorów opowiadań z tego uniwersum. Pytanie brzmi: czy gdyby nie zawód jaki odczułem po lekturze „Głodu i pragnienia”, byłbym w stanie docenić tę maleńką iskierkę, którą odnalazłem teraz? Niestety wątpię w to. Poza tym nie jestem osamotnionym w podobnym twierdzeniu. Warto zerknąć chociażby na portal „lubimy czytać” aby przekonać się jak wiele czytelników zawiodło się i zniechęciło do serii.

    Książka, jak to zwykle bywa u „Fabryki Słów” prezentuje się świetnie na półce. Grafikę na okładkę stworzył ceniony przeze mnie Piotr Cieśliński (znany jako Dark Cryon) a ilustracje wewnątrz wykonał Dominik Broniek. Jedyne do czego mogę się tutaj doczepić to rodzaj tuszu, którym został wydrukowany tekst. Po przeczytaniu większej ilości stron, moje palce stawały się czarne, jakby ubrudzone grafitem lub węglem. Powoduje to, że książka niestety się brudzi.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Turniej Cieni" Elżbieta Cherezińska - RECENZJA

 Elżbieta Cherezińska staje się coraz bardziej popularna i zyskuje wśród czytelników, grono własnych fanów. O twórczości tej polskiej pisarki słyszałem sporo od swojego znajomego, jednak sam jakoś nie potrafiłem znaleźć wolnej chwili aby zapoznać się z jej prozą. Zmieniło się to pewnego jesiennego wieczora, kiedy w moje ręce trafił „Turniej Cieni”, pożyczony od wspomnianego wcześniej kumpla. Cóż mogłem zrobić innego? Zacząłem czytać.

Akcja powieści toczy się wokół losów trzech bohaterów: Jana Witkiewicza, Rufina Piotrowskiego oraz Adam Gurowskiego. Kim byli i czym zajmowali się Ci Polacy? Wybaczcie, ale nie zdradzę Wam tego.

    Postaci, o których mowa są ludźmi z krwi i kości, którzy naprawdę żyli. Nie są to wytwory fikcji literackiej. Zachęcam wszystkich z Was, którzy mają zamiar sięgnąć w przyszłości po książkę Cherezińskiej, abyście poświecili chwile i sami sprawdzili jak potoczyły się ich losy, nie tyle w powieści ale w prawdziwym życiu. Dzięki temu, będziecie mogli nie tylko zweryfikować, to jak bardzo dokładnie ich życiorysy i osobowości zostały odwzorowane przez pisarkę ale sami zgłębicie swoją wiedzę historyczną obejmującą ten tragiczny okres w dziejach naszej Ojczyzny. Jednak zalecam abyście poczekali z tym do momentu przeczytania ostatniego zdania w powieści, aby nie zabrać sobie przyjemności z lektury.

    Może będziecie kręcić z politowaniem głową po przeczytaniu mojej sugestii aby samemu postarać się zgłębić historię XIX wiecznej Polski. Pamiętam żmudne i nudne wkuwanie tabelek na lekcjach historii, które zawierały największe organizacje Polaków na emigracji. Nazwa, przywódcy, cele, postulaty itd. Wszystko to sprawiało, że lekcje te były prawdziwą męczarnią. Elżbieta Cherezińska ukazała mi zupełnie inny obraz XIX wieku. Walki ideologiczne i animozje wśród Polaków mieszkających we Francji czy Anglii sprawiły, że na pozór nudne polityczne spory nabrały wyjątkowego kolorytu a niezrozumiałe i zagmatwane pojęcia historyczne stały się jasne i zapamiętane przeze mnie „same z siebie”.

    Fabuła oraz paleta barwnych postaci sprawia, że ciężko oderwać się od tej powieści. Pomimo tego, że autorka opisuje na początku pozornie różne wątki i często zawiesza akcje jednego aby przenieść się w wir wydarzeń towarzyszący innemu bohaterowi, to wcale mi to nie przeszkadzało. Każda z postaci ma do opowiedzenia historię tak ciekawą, że wybacza się chwilowe opuszczenie jednej a z radością wyrusza się na spotkanie drugiej.

    Pisarka ukazuje tragiczny los naszych rodaków zmuszonych do emigracji po powstaniu listopadowym. Często z trudem wiązali oni koniec z końcem np. książę Czartoryski, jeden z najbogatszych Polaków, straciwszy cały majątek na skutek carskich dekretów musi mieszkać w ciasnym mieszkaniu w kamienicy. W ówczesnej Europie byliśmy uważani za jednych z najzdolniejszych żołnierzy. Wierząc, że służba pod flagą obcego mocarstwa może przyczynić się do odzyskania upragnionej niepodległości walczyliśmy praktycznie w każdym zakątku świata, jednak jak widać to z lektury powieści, władcom wcale nie zależało na niepodległości Polski.

czwartek, 26 listopada 2015

"Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafon - RECENZJA

 Może wielu to zdziwi i wiele osób będzie marszczyć czoło z oburzeniem, ale prawdą jest to, że o Carlosie Ruizie Zafonie do pewnego wrześniowego dnia nie słyszałem. Można powiedzieć, że do lektury „Cienia Wiatru” zostałem w pewien sposób zmuszony. Powieść tego hiszpańskiego pisarza przywiozła do mnie moja narzeczona. Nie minęło wiele czasu a zdania: „musisz koniecznie przeczytać”, „przeczytałeś już?” coraz częściej gościły w moich uszach. Usiadłem więc, wziąłem książkę do ręki i wyruszyłem w podróż do Hiszpanii. Czy było warto?

Dziesięcioletni Daniel Sempere w dniu kiedy nie jest w stanie przypomnieć sobie twarzy swojej zmarłej matki, zostaje zabrany przez swojego ojca do pewnego tajemniczego miejsca w Barcelonie. Miejsce to nazywa się Cmentarzem Książek. To właśnie tam znajdują schronienie woluminy skazane przez wielu na zapomnienie i zniszczenie. Ze stosów książek chłopiec może wybrać tylko jedną, którą będzie musiał opiekować się do końca życia. Wybór Daniela pada na powieść nieznanego pisarza, Juliana Caraxa „Cień Wiatru”. Bohater za wszelką cenę postanawia odkryć mroczny sekret autora. Wyglądając pewnej ciemnej nocy przez okno swojego pokoju, usytuowanego na poddaszu antykwariatu prowadzonego przez swojego ojca, dostrzega tajemniczą, zakapturzoną postać opartą o latarnię. Nieznajomy pali papierosa, którego dym nie przypomina w zapachu tytoniu lecz zapach palonych książek.

    Pierwszym na co zwróciłem uwagę czytając książkę Zafona był język i styl jakim posługuje się pisarz. Zdania są rozbudowane a zasób słów bogaty. Z pewnością ukłony należą się tutaj tłumaczom: Beacie Fabjańskiej- Potapczuk oraz Carlosowi Marrodan Casas.

    Akcja całej powieści toczy się w Barcelonie. Nie ukrywam, że o samym mieście wiedziałem niewiele. Każdy wie, że stamtąd wywodzi się znany klub piłkarski, ciągle budowana jest piękna katedra i to w zasadzie tyle. „Cień Wiatru” to szybki i „bezbolesny” przewodnik po tym mieście. Dlaczego piszę, że bezbolesny? Otóż w niektórych książkach opisy ulic czy też miejsc, których czytelnik nigdy nie widział na oczy są albo bardzo długie albo po prostu nudne. Zafon w bardzo subtelny sposób pisze o swoim mieście. Po przeczytaniu książki wręcz ma się ochotę aby zanurzyć się w wąskie uliczki Barcelony.

    Książka została przetłumaczona na 20 języków i wydana w 30 krajach. W rodzimej Hiszpanii osiągnęła gigantyczną liczbę sprzedanych egzemplarzy wynoszącą ponad MILION sztuk. Wypadałoby również zadać sobie pytanie co wpłynęło na tak olbrzymi sukces książki Zafona?

"Siudmak" - ZAPOWIEDŹ

Wybór dzieł jednego z czołowych reprezentantów realizmu fantastycznego, opatrzony komentarzem twórcy oraz znawców jego sztuki

Patrzenie na Pańskie obrazy jest poruszającą emocją! Jaka bezgraniczna fantazja i cudowna zdolność jej realizowania. Talent niemalże niewiarygodny, wybitniejszy i bardziej nieskończony niż ten, który prowadzi, wyraża i tworzy nasze najśmielsze marzenia. - Federico Fellini.

Magiczne światy Wojtka Siudmaka sprawiają, że to, co fantastyczne, wkracza w rzeczywistość. Jego obrazy przywodzą na myśl migawki filmów - najważniejsze momenty szerszego doświadczenia, które rozciąga się w czasie i przestrzeni. [...] Te panoramiczne pejzaże wyobraźni są naładowane żywą energią: wybuchają, szybują, rozkwitają, wirują... i oczarowują. - George Lucas

Od siebie pragnę dodać, że Wojciech Siudmak jest autorem świetnych grafik do serii Diuna wydanej nakładem wydawnictwa Rebis.


Data premiery: 01.12.2015

poniedziałek, 16 listopada 2015

"Skald: Karmiciel Kruków" Łukasz Malinowski - RECENZJA

O „Skaldzie” Łukasza Malinowskiego usłyszałem po raz pierwszy dzięki grafikowi Dark Crayon'owi, kiedy to na swoim facebook'owym profilu opublikował projekt okładki do tej książki. Sam jednak wychodząc z założenia, że „tak wiele książek znanych autorów jest do przeczytania” pewnie nigdy nie sięgnąłbym po „Karmiciela Kruków”. Z pomocą przyszedł mi Kamil, który zorganizował na swoim blogu konkurs. Wziąłem w nim udział i udało mi się wygrać pakiet książek Malinowskiego. Usiadłem i zacząłem czytać.

„Skald: Karmiciel Kruków” to dwa opowiadania i jedna mini-powieść opisujące przygody Ainara Skalda. Autor przenosi nas do wczesnośredniowiecznej Skandynawii gdzie chrześcijaństwo dopiero raczkuje a znani z filmów Wikingowie mają się wspaniale.

    Główny bohater, tak jak wskazuje na to jego przydomek, jest wędrownym pieśniarzem. Wikingowie mieli ogromną słabość nie tylko do sag ale i przeróżnych krótkich rymowanych utworów. Uczty często przypominały współczesne „walki raperów” kiedy to dwie strony wymyślały przeciwko sobie odpowiednie pieśni.

    Postać Ainara trochę kłóci się z obrazem barda znanym przeze mnie do tej pory w literaturze. Bardowie, pieśniarze zawsze kojarzyli mi się z tchórzami, którzy oprócz talentu muzycznego oraz umiejętności zdobywania kobiecych serc nie potrafili nic więcej. Ainar jest ich totalnym przeciwieństwem. Można o nim powiedzieć wszystko ale na pewno nie to, że należy do grona osób lękliwych. Mało tego, jest doskonałym wojownikiem, który równie świetnie włada mieczem jak i słowem. Posiada również cechy legendarnych berserków, którzy w szale bitewnym stawali się praktycznie niepokonani.

    Świat przedstawiony przez autora jest krwawy i brutalny. Wikingowie nie snują planów na przyszłość. Dla nich liczy się tylko dzień dzisiejszy, ucztowanie i picie do utraty przytomności oraz liczne bójki i wojny. Świat ten próbują zmieniać misjonarze i duchowni. Początki chrześcijaństwa w krainach na północy Europy były trudne. Kaznodzieje prezentowali zupełnie inne poglądy na życie niż te znane od pokoleń wśród rdzennych ludów. Głosząc miłosierdzie, wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu, jałmużnę oraz pokój, byli traktowani nie tylko z pogardą ale przede wszystkim byli uważani za niespełna rozumu. Wydaje mi się, że wizja początków chrześcijaństwa w Skandynawii ukazana przez Łukasza Malinowskiego w „Skaldzie” jest o wiele bliższa prawdy niż ta wpajana na lekcjach historii. Myśląc o pierwszych misjonarzach często staje nam przed oczami obraz osób pełnych majestatu, których charyzma powodowała, że ludy północy same przyjmowały wiarę w Chrystusa. Prawda według mnie była zupełnie inna.

poniedziałek, 2 listopada 2015

#4 STOSIK: Październik 2015

    Myślałem, że październik będzie miesiącem , kiedy to nie kupię żadnej książki. Jednak miesiąc ten minął a moja biblioteczka wzbogaciła się aż o pięć książek a suma wydanych przeze mnie pieniędzy wyniosła zaledwie 20 złotych! Jak to możliwe? 



  1. Wyspa na prerii” - Wojciech Cejrowski (kupiona za bony uzyskane dzięki wypełnianiu ankiet na portalu Toluna)
  2. Tron z Czaszek, Księga II” - Peter V. Brett (wymiana punktów Payback i dopłata niecałych 20 złotych)
  3. Skald: Karmiciel Kruków” - Łukasz Malinowski (wszystkie książki z serii Skald, wygrałem w konkursie organizowanym przez Kamila na blogu Świat Bibliofila, jeszcze raz wielkie dzięki za zorganizowanie tego wydarzenia :D )


środa, 21 października 2015

"Mesjasz Diuny" Frank Herbert - RECENZJA

 Spotkałem się z wieloma opiniami mówiącymi, że „Mesjasz Diuny” jest najsłabszą częścią całego cyklu. Na pewno jest to powieść najkrótsza i swoimi 270 stronami wyróżnia się spośród pozostałych opasłych tomów. Czy jednak ilość zapisanych kartek może być wyznacznikiem jakości?

Mija kilkanaście lat od wydarzeń z „Diuny”. Pustynna planeta Arrakis staje się stolicą Wszechświata. To tam na tronie zasiada Imperator i to tam zapadają najważniejsze decyzje i rozporządzenia. Wydawałoby się, że mamy do czynienia z „happy endem”. Jednak przeciwko władcy zawiązuje się spisek, za którym stoją najpotężniejsze organizacje. Czy utrzyma on swoją władzę?

    Po ukończeniu „Mesjasza” mogę stwierdzić, że książka mnie nie rozczarowała. Z całą pewnością jest to powieść inna od „Diuny”, która opowiadała o walce i dążeniu do zdobycia władzy. Drugi tom cyklu mówi o tym, że zdobycie tronu to nie wszystko. Należy go jeszcze utrzymać, a miejsce wrogów znanych z pola bitwy zajmują osobnicy spiskujący w pałacowych zakamarkach.

    Herbert ukazuje, że intrygi mogą być groźniejsze od oręża stosowanego w czasie wojny. Spiskowcy nie ograniczają się do metod znanych z kart historii, czyli sztyletu zamachowcy. Nie ma potrzeby zabijania władcy skoro dzięki umieszczeniu w jego otoczeniu odpowiednich osób, można w dyskretny sposób wpływać na podejmowane przez niego decyzje. Przerażające jest to, jak wiele jest metod mogących wpływać na postępowanie jednostki. Konspiratorzy nie cofną się przed niczym.

    W „Mesjaszu Diuny” na scenę wkracza potężna organizacja Tleilaxan. Organizacja ta tworzy nie tylko sztuczne organy ale również jest w stanie tworzyć ghole – ożywione ciała zmarłych, pozbawione pamięci o dotychczasowym życiu. Sami Tleilaxańscy maskaradnicy mogą przybrać wygląd każdego człowieka. Jakby tego było mało opanowali sztukę podprogowego kodowania w mózgach ludzi pewnych poleceń. Taki człowiek usłyszawszy odpowiednią kombinację słów jest w stanie bez udziału własnej świadomości zabić swojego rozmówcę.

     W „Diunie” niejednokrotnie słyszeliśmy o sternikach Gildii. Teraz mamy okazję poznać jednego z nich- Edryka. Wizja człowieka, który nie tylko spożywa przyprawę ale i nią oddycha jest naprawdę przerażająca.

czwartek, 15 października 2015

"Chłopcy 4: Największa z przygód" Jakub Ćwiek - ZAPOWIEDŹ

Epicki finał bestsellerowej serii Chłopcy!

Po traumatycznych wydarzeniach z części trzeciej Cień i Piotruś wreszcie stawiają na swoim – oto w realnym świecie trwa wielka, nieprzerwana zabawa. Sporą rolę w ich planie mają odegrać Chłopcy, wciąż pozbawieni pamięci i tkwiący w zwyczajnym, nudnym życiu. Czy Dzwoneczek jest w stanie jeszcze coś zmienić, czy tylko mimowolnie realizuje kolejne założenia Cienia?

Droga wzywa, a największa z przygód – ta, z której nie da się wyjść cało, ale i której nie sposób uniknąć, czeka! Dzwoneczek i Chłopcy jeszcze nigdy nie byli tak blisko niej… Kiedy trzeba, bawi wyszukanymi żartami i ciętymi bon motami. Innym razem wyciska łzy i zmusza do refleksji. Wspaniałe zakończenie wspaniałej serii.


PREMIERA: 4 LISTOPAD 2015

poniedziałek, 12 października 2015

"Diuna" Frank Herbert - RECENZJA

 Trzeba być bardzo odważnym albo bardzo pewnym siebie w momencie kiedy siada się do napisania recenzji takiej książki jak „Diuna”. Muszę przyznać, że nigdy do tej pory nie czułem takiego respektu w chwili kiedy zaczynałem pisać swoją opinię. Jak bowiem można nie czuć pokory i olbrzymiego szacunku do dzieła, które nie tylko jest klasykiem ale wręcz tworzy pewien kanon? Książki, która była wielokrotnie nagradzana i jest ciągle inspiracją dla kolejnych pokoleń pisarzy?

Jest to już moje drugie spotkanie z „Diuną” Franka Herberta. Po raz pierwszy czytałem ją prawie 12 lat temu. Starą, poniszczoną przez dotyk rąk wielu czytelników powieść, pożyczył mi wtedy wujek. Dzisiaj mogę cieszyć się swoim własnym pakietem książek Herberta, w doskonałej oprawie stworzonej przez wydawnictwo Rebis i oszałamiającymi grafikami Wojciech Siudmaka. Nadszedł październik, miesiąc ponury i zimny. Nadeszła i pora na mój powrót na pustynną planetę Arrakis.

    Jaką historię opisuje w swojej książce ten amerykański pisarz? Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować tekst wydrukowany przez wydawcę na obwolucie, ponieważ w mojej ocenie jest to opis, który doskonale opowiada główny wątek fabularny jednocześnie nie zdradzając zbyt wielu informacji:

Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu – substancji przedłużającej życie, umożliwiającej odbywanie podróży kosmicznych i przewidywanie przyszłości. Z rozkazu Padyszacha Imperatora Szaddama IV rządzący Diuną Harkonnenowie opuszczają planetę, swe największe źródło dochodów. Diunę otrzymują w lenno Atrydzi, ich zaciekli wrogowie. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne - przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak połączonych sił Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów, Paul - końcowe ogniwo planu eugenicznego Bene Gesserit – staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i wyciąga rękę po imperialny tron.”

    Pierwszym na co zwróciłem uwagę przy mojej ponownej lekturze tej powieści było to, że pomimo swojego wydania w roku 1965 książka ta praktycznie się nie zestarzała. Wszystkie przedmioty, środki transportu, dalej są „realne” i pomysł na ich wygląd czy też funkcje nie „trąci myszką”. Dla lepszego zobrazowania Wam, o co mi chodzi posłużę się przykładem z innego wielkiego dzieła science-fiction - „2001: Odyseja Kosmiczna” Arthura C. Clarke'a. Czytając tam opisy centrów dowodzenia, można natknąć się na przedstawienie naukowców posługujących się maszynami do pisania. Współczesny czytelnik może stwierdzić, że Clarke nie przewidział tego, że popularne w jego czasach narzędzie może tak szybko wyjść z użycia. Warto również dodać, że powieść ukazała się trzy lata po „Diunie”. Czytając książkę Herberta ma się wrażenie jakby miało się w ręku powieść współczesną a nie napisaną pół wieku temu.

    Wszechświatem rządzą rody, których wzajemne relacje przypominają te znane ze Średniowiecza. Intrygi dworskie, zależności pomiędzy państwami (a raczej planetami) takie jak wasal- lennik znów nabierają znaczenia. Każdy ród szlachecki chce uzyskać jak największe dochody z planety przez siebie posiadanej. Jej ludność traktuje w zasadzie jak chłopów pańszczyźnianych, których praca składa się na majątek dworu. Pomysł pisarza na powrót znaczącej roli i pozycji szlachty jest według mnie bardzo trafiony. Nie odbiega on przecież zbytnio od tego co możemy zaobserwować na co dzień. Już teraz szacuje się, że ponad 50% światowego majątku naszej planety spoczywa w rękach zaledwie 2% ludzi. Czy aż tak daleko jest od utworzenia się „Klasy Panów” a raczej „Rodu Panów”?

Darmowe książki w polskich miastach - #6 NA MARGINESIE

    Jeżeli jesteś mieszkańcem Krakowa, Gdańska, Katowic, Wrocławia, Poznania lub Warszawy możesz wypożyczyć na swój tablet, czytnik lub telefon jeden z dwunastu darmowych e-book'ów (oczywiście po przeczytaniu możesz sięgnąć po kolejny). W wypożyczalnie książek zostaną zmienione reklamy na przystankach. Wystarczy, że zeskanujesz kod QR znajdujący się na plakacie pod okładką proponowanej książki.
       Kampania „Czytaj PL” to pierwsza tego typu akcja w Polsce mająca na celu promowanie czytelnictwa. Do tej pory przedsięwzięcie to miało swoje odsłony wyłącznie w moim rodzinnym Krakowie. Z darmowych e-book'ów skorzystało wtedy kilkanaście tysięcy czytelników, co skłoniło organizatorów do wyjścia z projektem poza Małopolskę.

Książki biorące udział w akcji:







poniedziałek, 5 października 2015

8 cytatów, które warto poznać - #1 CYTATY

    Na pomysł napisania tego tekstu skłoniła mnie chwila refleksji, która dopadła mnie podczas porządkowania swojej biblioteczki. Niektóre książki musiałem schować do pudełek, dla innych też musiałem zrobić nowe miejsce na półkach. Pomyślicie pewnie, że jestem sentymentalnym typem (i jest w tym dużo prawdy) ponieważ pomyślałem, że większość z książek, które właśnie oglądałem, zostawiły we mnie swój ślad. Niektóre cytaty z tych moich „papierowych przyjaciół” na zawsze utkwiły gdzieś tam głęboko i za każdym razem, gdy je gdzieś usłyszę to wywołują wspaniałe wspomnienia. Dlatego dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z ośmioma cytatami (nie z pięcioma ani dziesięcioma, muszę się w końcu czymś wyróżnić na tle innych blogowych rankingów czy też Top'ów :D) , które na zawsze utkwiły mi w pamięci.

MIEJSCE 8

Diuna” Franka Herberta (Recenzja) litania przeciwko strachowi kobiecego zakony Bene Gesserit:


Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoła. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja.”




MIEJSCE 7

Ostatnie życzenie” Andrzeja Sapkowskiego. Już na samym początku spotykamy te kilka słów, które według mnie zapowiadają niesamowitą przygodę:

Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę.



MIEJSCE 6

Gwiezdne Wojny” Lucasa. Wiem, że może nie jest to cytat czysto książkowy, ale właśnie gdyby nie ten cytat to pewnie nigdy nie sięgnąłbym po powieści z tego uniwersum. Mało, który film budzi we mnie tyle emocji, słysząc kultowy motyw muzyczny pojawiający się w najnowszym zwiastunie „Przebudzenia Mocy” poczułem ciarki na całym świecie. Aż nie mogę się doczekać aż na ekranie w kinie zobaczę napis:

A long time ago in a galaxy far, far away...”


MIEJSCE 5

Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa. Moja ulubiona lektura szkolna. Wziąłem ją do ręki z konieczności a ona w zamian okazała się genialną książką. To tylko jeden z wielu cytatów ale chyba mój ulubiony:

  • To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.(...)
  • Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.

MIEJSCE 4

A teraz Moi Drodzy moja ulubiona lektura z podstawówki: „Kubuś Puchatek” Alana Milne i parę zdań, które rozmiękczą nawet najtwardsze serce :D:

-Puchatku?
-Tak? Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.

"Łotrzyki" George R.R Martin, Gardner Dozois - ZAPOWIEDŹ

Wszyscy kochają łotrzyków. Motyw przewodni tej znakomitej antologii pozwala na bardzo wiele swobody i jest niezwykle atrakcyjny dla czytelnika.
Fałszywe jasnowidzące, międzygalaktyczne kreatury, nowy rodzaj alchemii i przywoływanie pradawnych bogów czy zabójcza moc opowieści o Fafrydzie i Szarym Kocurze to tylko niektóre z pomysłów.


Bohaterowie wszystkich opowieści są niebezpieczni i podstępni, a do tego zupełnie nieprzewidywalni. Książka zawiera teksty znanych autorów powieści detektywistycznych oraz thrillerów, a także tych, którzy zasłynęli z science fiction i fantasy. Sam spis treści wystarczy, by wzbudzić zainteresowanie fanów najrozmaitszych gatunków - zawiera bowiem 21 nigdy dotąd niepublikowanych utworów. W tomie znajdziemy m.in. najnowsze opowiadanie Neila Gaimana rozgrywające się w świecie „Nigdziebądź”, nowelę Patricka Rothfussa opowiadającą o Bast z „Kronik królobójcy” oraz cechującą się błyskawiczną akcją opowieść Joe Abercrombiego o serii nieustannych kradzieży. I wreszcie na koniec opowiadanie samego mistrza George'a R.R. Martina, relacjonujące skrawek historii świata „Gry o tron”, opowiadające o pewnym draniu z czasów panowania dynastii Targaryenów.

Premiera: 16.11.2015

czwartek, 1 października 2015

"Kłopoty w Hamdirholm" Wojciech Świdziniewski - RECENZJA


    Są takie książki, które na zawsze pozostawiają w człowieku swój ślad. Książki, do których chce się wracać, aby znów spotkać mieszkających w nich przyjaciół. Na pewno każdy z Was ma powieść, do której ma szczególny sentyment. Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam tytuł mało znany. Książka ta ma dziwną cechę, z którą do tej pory chyba się nie spotkałem. Otóż pożyczyłem ją kilku różnym osobom. Ludziom, których gusta literackie są diametralnie różne. Wszyscy oni, bez wyjątku zostali oczarowani przez Wojciecha Świdziniewskiego i jego „Kłopoty w Hamdirholm”. Wpadłem na pomysł aby po raz kolejny sięgnąć po tę książkę i skonfrontować swoje pierwsze wrażenia z tym, w jaki sposób odbiorę ją po paru latach leżenia na półce. Stąd pomysł aby napisać „recenzję po drugim czytaniu”.

    Krasnolud Baugi po latach nieobecności wraca do rodzinnej kopalni wraz z zakapturzoną postacią. Podczas gdy wyrusza na spotkanie ze swoim dziadkiem Dolgthrasirem (przywódcą klanu), ziomkowie naszego bohatera okrywają, że pod kapturem kryje się przepiękna elfka Arien, która okazuje się być żoną Baugiego. O nienawiści jednej rasy do drugiej nie muszę przypominać fanom gatunku. A to dopiero początek „Kłopotów”.

    „Kłopoty w Hamdirholm” to zbiór ośmiu powiązanych ze sobą opowiadań o losach krasnoludów zamieszkujących tytułową kopalnię. Historie są okraszone dużą dawką dobrego humoru oraz licznych aluzji do innych książek fantastycznych. Do tego dodajmy garść barwnych postaci a otrzymamy mieszankę wybuchową. Nie jest jednak do końca tak, że książka ta ma tylko i wyłącznie wymiar humorystyczny. Hamdirholmczycy toczą bowiem krwawe boje z plemieniem Sorlich, którzy wraz z nimi zamieszkują Górę. To właśnie w tych potyczkach leje się krew i ginie sporo krasnoludów.

    Długo się zastanawiałem co sprawia, że książka Świdziniewskiego potrafi zaczarować nawet wybrednego czytelnika. Doszedłem do wniosku, że dzieje się tak dzięki temu, że autor przeplata wątki miłosne, fantastyczne, batalistyczne (może to za duże określenie ale nie potrafiłem znaleźć innego słowa :D) i komediowe. Tak więc, każdy z pewnością znajduje coś dla siebie.

środa, 23 września 2015

"Wilkozacy: Księżycowy sztylet" Rafał Dębski - ZAPOWIEDŹ

 Polska liże rany po pierwszym rozbiorze, a Sicz Zaporoska stoi u progu zagłady. Krwawa Katarzyna, przez Rosjan zwana Wielką, nie wybacza nigdy i nikomu. Nie daruje też Kozakom ostatniego powstania, wznieconego przez Jemieliana Pugaczowa. Lecz przede wszystkim nie daruje im umiłowania wolności. Bo Katarzyna to Rosja, a Rosja nie toleruje wolnej myśli i wolnej woli. W efekcie dzielni mołojcy oraz dawni konfederaci barscy muszą stanąć ramię w ramię przeciwko odwiecznym wrogom.


W obliczu zagrożenia ze strony imperium moskiewskiego, Wilkozacy musieli opuścić dawne sicze, przenieść się jak najdalej od ludzkich siedzib, pozwolić o sobie zapomnieć. Jednak świat o nich zapomnieć nie chce. Niespodziewanie pojawia się artefakt, który stanowi śmiertelne zagrożenie dla walecznych Wilków…

Wojenne zmagania, polityczne intrygi, gorąca miłość, a także skrajnie grzeszne namiętności. Jest tu miejsce na płacz, ale i na uśmiech, na honor i zdradę, przyjaźń i nienawiść oraz na wszystko, co mieści się między pojęciami przyzwoitości i podłości.

    Ważnymi osobami dramatu uczynił autor postacie historyczne, między innymi Stanisława Augusta Poniatowskiego, marszałka Małachowskiego, carycę Katarzynę, ambasadora von Stackelberga. Kreśli też Rafał Dębski całą plejadę pełnokrwistych bohaterów, wobec których trudno pozostać obojętnym.

poniedziałek, 21 września 2015

"Jonathan Strange i Pan Norrell" Susanna Clarke - RECENZJA

 Zakup książki Susann Clarke „Jonathan Strange i Pan Norrell” nie był przeze mnie planowany. Jednak kiedy w koszu z „Tanią Książką” w krakowskim Saturnie znalazłem jeden egzemplarz tej powieści, nie mogłem się powstrzymać przed jej kupnem. Myślę, że każdy z Was skusiłby się gdyby książka, której okładkowa cena oscylowała w granicach 60 złotych mogła zostać zdobyta za niecałą dychę. Przejdźmy do rzeczy!

Wyobraźmy sobie Anglię w XIX wieku. Jest to czas zarówno rewolucji przemysłowej jak i wielkiej Wojny Napoleońskiej. W Yorku od lat działa towarzystwo magów, spotykające się w każdą trzecią środę miesiąca. Nie są to jednak czarodzieje wyciągnięci z książek o Harrym Potterze, nie przypominają również Tolkienowskiego Gandalfa. Nie używają oni różdżek ani innych magicznych atrybutów. Nie noszą dziwnych strojów ale ubierają się i zachowują tak jak przystoi angielskiemu dżentelmenowi. Co więcej ci panowie nigdy w swoim życiu nie użyli nawet najprostszego zaklęcia. Są bowiem magami teoretykami, którzy badają historię angielskiej magii. Jak mówi prezes towarzystwa, doktor Foxcastle: „Nonsensem jest założenie aby magowie mieli obowiązek praktykować magię. To tak jakby botanicy mieli wymyślać kwiaty”. Spokojny i flegmatyczny tryb życia wspomnianych dżentelmenów zostaje zrujnowany kiedy na scenę wkracza Pan Norrell – pierwszy od setek lat mag, który potrafi posługiwać się zaklęciami. Misją życiową tego czarodzieja było przywrócenie magii w Anglii, jednak podczas jednej z prób udowodnienia przydatności czarów, Norrell przywołuję istotę, która na zawsze zmieni życie wszystkich bohaterów. Wkrótce do niego w roli ucznia dołącza Jonathan Strange.

Jeśli ktoś z Was jest myśli, że zdradziłem olbrzymią część fabuły, to już uspokajam. To zaledwie ułamek tego co spotkacie w tej powieści.

Czytając książkę Clarke ma się wrażenie jakby czytało się właśnie dobrą książkę historyczną a nie fantastykę. Autorka często stosuje przypisy wyjaśniające na pozór trudne pojęcia, przybliżające wspominane przez bohaterów postaci, jednak nie są one uciążliwe. Jeżeli czytaliście kiedykolwiek książki Wojciecha Cejrowskiego to z pewnością wiecie o co mi chodzi, jeżeli jeszcze nie to czas nadrobić zaległości :D. Wraz z szelestem przewracanych stron człowiek zaczyna zastanawiać się: „czy aby na pewno tak nie było?” Który z tych bohaterów żył naprawdę, a który nie? Postaci bowiem są napisane doskonale. Są to ludzie z krwi i kości, każdy posiada swoją historię, swoje przyzwyczajenia, swoje poglądy. Naprawdę dawno nie widziałem tak dopracowanych bohaterów.

czwartek, 3 września 2015

#3 STOSIK: PODSUMOWANIE WAKACJI



1. "Rio Anaconda" - Wojciech Cejrowski
2. "Tron z Czaszek" t.1 - Peter V. Brett (wypadałoby w końcu zacząć czytać Cykl Demoniczny :D)
3. "Jonathan Strange i Pan Norrell" - Susanna Clarke (kupione za niecałe 10 złotych w koszu z Tanią Książką w krakowskim Saturnie, okazja jakiej nie mogłem przepuścić)

Długo myślałem, czy  w ogóle dodawać post ze swoimi wakacyjnymi zdobyczami. Nie był to czas sprzyjający moim książkowym zakupom, ale co zrobić. Nie można mieć wszystkiego. Trzymajcie kciuki aby kolejne miesiące były lepsze :).

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

"Czas żelaza" t.1 Angus Watson - ZAPOWIEDŹ


Nikt nie rodzi się legendą. Legendę wykuwa przeznaczenie.
Dug Fokarz to pechowy najemnik, który zmierza na południe, aby zaciągnąć się do armii króla Zadara. Przeszkadza mu w tym nieustanne ratowanie z opresji niewłaściwych ludzi.
Dug znalazł się więc po złej stronie barykady względem wielotysięcznej armii, do której chciał dołączyć, a to dopiero początek jego kłopotów.
"Powieść Watsona jest krwawa i nieprzyzwoita - pełno tu morderczej walki i rubasznego humoru, od czasu do czasu błyśnie iskierka magii. Fakty historyczne przeplatają się ze swobodą twórczą autora, mamy więc do czynienia z oldschoolową epicką opowieścią spod znaku magii i miecza, okraszoną subtelnymi odwołaniami do współczesności, które czynią z niej łakomy kąsek nie tylko dla miłośników gatunku!"
Publisher's Weekly
"Czy przeczytałbym część drugą? A czy foka lubi pływać? Dajcie mi młot, nalejcie piwa i, na bogów, niech ktoś skoczy do księgarni!"
SF Crowsnest

Prawda, że zapowiedź brzmi pięknie i zachęcająco? Jednak ja nie potrafię pozbyć się uczucia deja vu. Dlaczego? Taki sam entuzjazm towarzyszył książce, której recenzje pisałem ostatnio – Legendzie Kella. Jednak cykl został porzucony po ukazaniu się pierwszego tomu. Czy książkę Watson czeka podobny los? Ja z pewnością jeśli zdecyduje się na kupno „Czasu żelaza” to poczekam do momentu ukazania się kolejnych tomów. Człowiek uczy się na błędach.


data wydania:2015-11-06

czwartek, 27 sierpnia 2015

"Legenda Kella" Andy Remic - RECENZJA

Był rok 2012 kiedy kupiłem „Legendę Kella”. Mija właśnie trzeci od chwili kiedy pierwszy tom „Kronik Mechanicznych Wampirów” trafił na półki księgarń a tekst, który teraz czytacie nie będzie tylko i wyłącznie moją opinią o tej książce. Poznacie również historię o tym, jak zostałem oszukany przez wydawnictwo. Książka, o której dzisiaj mówimy miała być olbrzymim sukcesem. Miała zdobyć polski rynek. Wydawca rozpływał się zarówno nad fabułą książki jak i samym autorze. Czas jednak pokazał coś innego. Ale zacznijmy od początku.

Tytułowy bohater „Legendy” wiedzie spokojne życie. Po latach tułaczki po świecie, po staniu się weteranem wielu bitew, odkłada swój topór w kąt i grzeje swoje stare kości przy domowym ognisku. Jednak czas pokoju nie może trwać długo, a bohater którego przeznaczeniem jest wojna znów musi stawić czoła zagrożeniu w postaci tajemniczego ludu Vaszynów.

   Atmosfera w powieści jest mroczna. Tajemnicze stworzenia, do tego góry zimą gdzie wcześnie zapada mrok a jedynym źródłem światła są gwiazdy i księżyc oraz wrażenie ciągłego zagrożenia. Jak dla mnie – bomba!

   Opisy nie tylko scen erotycznych ale i scen walki są bardzo naturalistyczne. Krew leje się wszędzie a wnętrzności ciągną się po polu bitwy.

   Na chwilę uwagi zasługuje również wspomniany przeze mnie wcześniej lud Vaszynów. Są to ludzie, którzy poddali swoje ciała różnym modyfikacjom, stając się w końcu bardziej maszynami niż tym do czego zostali stworzeni. Jedynym paliwem czy też smarem (jak kto woli), który zapewnia odpowiednie funkcjonowanie werków jest ludzka krew. Budują oni Rafinerie Krwi, gdzie z ludzi powstaje odpowiednia odżywka. W momencie kiedy poznajemy to przerażające społeczeństwo (nie jest to bowiem horda stworów ale doskonale zorganizowane i wykształcone społeczeństwo) z początku idiotyczny tytuł trylogii nabiera sensu. Chociaż ja osobiście wolałbym nazwę „Kroniki Zegarowych Wampirów” niż obecnie funkcjonujące tłumaczenie, ponieważ właśnie do mechanizmu starych zegarów najbardziej podobna jest konstrukcja ciał Vaszynów.

   Nie mogę przejść obojętnie obok według mnie największego minusa tej książki. Czy jest nim ogromne podobieństwo do „Sagi Drenajów” Davida Gemmella?

środa, 19 sierpnia 2015

"Gamedec: Obrazki z Imperium" Marcin Przybyłek - ZAPOWIEDŹ

Data premiery obu tomów:
2015-10-06

"Tę powieść można czytać, nie znając poprzednich części sagi"

Marcin Przybyłek

Po Drugiej Wojnie z Thirami w WayEmpire nastały Czasy Szczęśliwości. Ludzkość kontroluje ImBu – cyfrowy byt będący połączeniem programu Budda i wirtualnej reprezentacji Imperatora Gorgona Nemezjusa Ezry. Realną władzę sprawują Błogosławieni – Ranowie wyznaczeni przez ImBu.

Na tym nieskazitelnym obrazie pojawiają się jednak rysy: na jednej z planet wybucha epidemia, anarchista Han Fierce postanawia zamordować Rana, silniki pancerników otaczających Łzę Cheronei przestają działać, a Whale – statki cywilizacji, która współistnieje z WayEmpire - otwierają ogień do tajemniczej obcej floty.


Tymczasem Torkil Aymore odkrywa kult kobiety, która każe się nazywać Imperatorką i chce dzielić władzę z ImBu. Imperatorka twierdzi, że tylko ona może uratować ludzkość...

środa, 12 sierpnia 2015

"Prawo Milenium: Anioł Burz" t.2 Trudi Canavan - ZAPOWIEDŹ


Tyen naucza magii mechanicznej w Liftre – powszechnie poważanej szkole. Dociera tam wieść, że Raen, najpotężniejszy mag i władca wszystkich światów, powrócił po długiej nieobecności. Nauczyciele i studenci uciekają, gdyż w Liftre uczono zakazanej przez Raena magii, w przekonaniu że ten nie żyje. W jednej chwili Tyen traci dom i cel… Pozostaje mu jedynie złożona Velli obietnica przywrócenia jej cielesnej postaci.
Raen odzyskuje władzę, a wokół wzbiera bunt, Tyen zaś musi postanowić, do czego jest w stanie się posunąć, by dotrzymać danego Velli słowa.

Po pięciu latach spędzonych wśród tkaczy gobelinów w Schpecie w spokojne życie Rielle wkracza wojna. W obliczu porażki i nieuchronnej okupacji wszyscy ze zdumieniem obserwują, jak wrogie wojska wycofują się, a do bram miasta zbliżają się trzy postacie – w czarnych włosach jednej z nich pobłyskują niebieskie refleksy.  Przeszłość dziewczyny z dalekiego kraju i jej magiczne zdolności to nie wszystkie sekrety, jakie mógłby wyjawić tajemniczy przybysz…

Anioł zamierza wrócić do swojego świata i pragnie zabrać Rielle ze sobą.

Data premiery: 28.10.2015

wtorek, 11 sierpnia 2015

"Drugi Brzeg" Michał Gołkowski - RECENZJA

Miesiące takie jak lipiec i sierpień to dla wielu czas odpoczynku. Jednak u mnie jest inaczej. Natłok obowiązków oraz podjęcie się pewnych dodatkowych zajęć zmusiły mnie do zaniedbania „Zapomnianego Pokoju”. Jednak mam nadzieje, że to co najgorsze już za mną i teraz będę mógł w miarę systematycznie dodawać nowe treści na bloga.

Był rok 2007 kiedy to zająłem pierwsze miejsce w szkolnym konkursie literackim. Jako, że miałem szczęście uczęszczać do szkoły, która wspierała kreatywność i nie oszczędzała na nagrodach obok paru ciekawych książek otrzymałem grę komputerową S.T.A.L.K.E.R. To właśnie wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z tym ciekawym, postapokaliptycznym uniwersum. Gra posiadała niesamowity klimat, który wciągnął mnie na wiele godzin. Jeżeli jednak nie mieliście możliwości poznać produkcji studia GSC Game World zachęcam Was do odwiedzenia kanału Tube Riders na Youtubie gdzie będziecie mogli zaznać choć odrobiny tej ciężkiej i mrocznej atmosfery Czarnobyla.

 W roku 2013 nakładem wydawnictwa Fabryka Słów pojawiła się pierwsza polska powieść, której akcja ma miejsce w świecie Zony- „Ołowiany Świt”. Wiedziony chęcią sprawdzenia, czy magia gry mogła zostać przeniesiona na papier, kupiłem książkę. Niecały rok później na półkach księgarń pojawiła się kontynuacja powieści Gołkowskiego- „Drugi Brzeg”. Chcąc poznać zakończenie historii wyruszyłem wraz z głównym bohaterem- Miszką w podróż na niezbadaną stronę Zony.

Myślę, że historię awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu zna każdy. Jednak po wydarzeniach z 1986 roku nadchodzi 12 kwietnia 2006. Wtedy to ma miejsce kolejna awaria reaktora, tym razem na nieporównywalnie większą skalę. Dochodzi do olbrzymiego skażenia, w wyniku którego powstają różnego rodzaje anomalie rzeczywistości i mutanci. Cała strefa zostaje ponownie zamknięta i otoczona kordonem wojsk. Jedynie ludzie chcący porzucić swoje dotychczasowe życie oraz przestępcy ścigani listami gończymi zamieszkują Zone. Zwani są Stalkerami. Przemierzają oni kilometry niebezpiecznej strefy w poszukiwaniu artefaktów. Są to przedmioty, które przebywając w strefach silnego napromieniowania nabrały nadprzyrodzonych możliwości np. leczenie ran.

Książka jest bardzo nierówna. Początek był naprawdę mozolny. Miszka jest samotnikiem. Przeważnie sam podróżuje, sam bada ruiny i opuszczone lokacje. Dlatego też przez prawie połowę książki nie ma w ogóle dialogów. Kluczyłem niczym  prawdziwy stalker pomiędzy słowami. Wypatrywałem wszelkiego rodzaju anomalii z obawy przed wpadnięciem w objęcia tej najgroźniejszej, odkrytej przeze mnie i nazwanej „śpiochem”. Z trudem udało mi się uniknąć zgubnych skutków tego zjawiska i bezpiecznie dobrnąć do momentu kiedy wraz z szelestem przewracanych stron akcja nabiera tępa i na scenę wchodzą osoby trzecie.

poniedziałek, 20 lipca 2015

#5 NA MARGINESIE: Rafał W. Orkan pisze kontynuację "Głową w Mur" i "Dzikiego Mesjasza"

Dla wielu fanów polskiej fantastyki to z pewnością News Dnia. Rafał W. Orkan, po latach przerwy poinformował na swoim facebookowym profilu o wznowieniu prac nad trzecią częścią cyklu:  "Paramythia Vakkerby". Najnowszy tom będzie nosił nazwę "Oblężone Miasto". 


Dwa poprzednie tomy serii czyli "Głową w Mur" i "Dziki Mesjasz" cieszą się dość dużą popularnością wśród czytelników. Sam należę do zwolenników twórczości tego pisarza i już dawno straciłem nadzieję, że pojawi się kontynuacja tej wartej uwagi serii. Od momentu ukazania się na półkach drugiego tomu mija już bowiem sześć lat ("Dziki Mesjasz" miał  premierę w 2009 roku). Wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać książek Rafała gorąco do tego zachęcam. Choć nie ukrywam, że mogą wystąpić pewne problemy ze zdobyciem tych książek. Jednak możemy być pewni, że przy okazji pojawienia się zapowiadanego "Oblężonego Miasto" doczekamy się  nowego wydania wcześniejszych tomów. Więcej Informacji wkrótce :)

środa, 15 lipca 2015

"Ja Inkwizytor: Kościany Galeon" Jacek Piekara - ZAPOWIEDŹ kolejnej "oficjalnej" daty premiery.

W styczniu kiedy to prezentowałem Wam nowe okładki serii inkwizytorskiej Jacka Piekary oraz zapowiadałem premierę nowego tomu cyklu, nic nie zapowiadało strasznego zamieszania, które zostało wywołane przez "Kościany Galeon".

Nikt chyba nie zna przypadku kiedy premiera książki planowana początkowo na marzec jest kilkukrotnie przesuwana a pieniądze wpłacone przez czytelników dokonujących zakupu w ofercie przed sprzedażowej zwracane do adresatów. Sytuacji nie załagodziło również samo wydawnictwo, które uparcie milczało. Aż do tej pory. Według oficjalnego komunikatu "Fabryki Słów", "Ja Inkwizytor: Kościany Galeon" ukaze się 27 listopada. Dla tych wszystkich, którzy nie dowierzają zamieszczam grafikę, którą podzieliło się samo wydawnictwo:

Kościany galeon" będzie kolejną, dziewiątą już książką wchodzącą w skład serii o inkwizytorze Mordimerze Madderinie. Jednocześnie będzie to piąta pozycja w podcyklu "Ja inkwizytor". Autorem tych historii jest Jacek Piekara, głównym bohaterem zaś wspomniany wyżej inkwizytor, sługa boży.

Piekara stworzył świat, w którym Jezus Chrystus nie zmarł na krzyżu, ale zszedł z niego, wywarł na swoich oprawcach okrutną zemstę i umocnił Kościół, który teraz posiada olbrzymie wpływy. Ukazujące się obecnie książki stanowią prequele do publikowanych w latach 2003-2006 pierwszych zbiorów opowiadań o Mordimerze.

poniedziałek, 13 lipca 2015

"Wampiry w ABW", czyli: "Nocarz", "Renegat" i "Nikt" Magdaleny Kozak - RECENZJA

Kto z nas nie słyszałby o wampirach?  Postacie te od wieków występują w tradycjach ludowych nie tylko państw zachodnich ale i również naszego pięknego kraju. Wystarczy spojrzeć na sprzedawany w XIX wieku zestaw do zabijania wampirów, który widzicie po prawej stronie tekstu. 

Muszę przyznać się, że pomimo tego, że jestem fanem fantastyki od lat, to jakoś nigdy po drodze nie było mi z tymi istotami. Zapewne głównym powodem mojej awersji do wampirów była obserwowana przeze mnie euforia doprawiona szczyptą szaleństwa jaka występowała u moich koleżanek ulegających wątpliwemu czarowi „Zmierzchu” Stephenie Meyer. Bałem się sięgać po książki poświęcone krwiopijcom. Nie chciałem aby marne teksty przyćmiły niesamowitą atmosferę jaką znalazłem w „Draculi” Brama Stoker’a. Jednak stopniowo zacząłem się przełamywać. Najpierw przeczytałem „Wampira z M-3” Andrzeja Pilipiuka. Następnie przyszedł czas na jego kontynuację - "Wampira z MO". Nadszedł również czas na przeczytanie trylogii Magdaleny Kozak „Wampiry z ABW”.

            Jak już nie jednokrotnie wspominałem, kiedyś ulegałem wręcz manii zbieractwa książek. Robiłem zapasy literatury jakby świat miał się skończyć a mój pokój miał być jedynym świadectwem po przemijającej cywilizacji. Świat jednak jak trwał tak trwa do dzisiaj, a ja postanowiłem walczyć z nieprzeczytanymi książkami. Dlatego też sięgnąłem po książki, które chyba najdłużej leżały na moich półkach.

            Musicie wierzyć, że długo przełamywałem się za nim kolejny raz zaufałem Magdalenie Kozak. Po bardzo słabym „Fiolecie” i lekkiej książeczce o tytule „Paskuda & CO” nie spodziewałem się niczego dobrego. Jakże bardzo się myliłem! Książka złapała mnie w swoje objęcia i za nic w świecie nie chciała mnie z nich wypuścić. Ale po kolei!

            Jerzy Arlecki dostaje się w szeregi oddziału ABW zajmującego się białym wywiadem. Nie może zrozumieć dlaczego tak poważna instytucja płaci grupie agentów za to, że wyszukują w Internecie wszelkie informacje dotyczące wampirów. Do tego wszystkiego na placu szkoleniowym pojawiają się żołnierze w całości ubrani na czarno. Cholernie dobrze wyszkoleni żołnierze.

            Magdalena Kozak w „Nocarzu” ukazuje nam świat, o którym przeciętny szary obywatel nie ma pojęcia. Świat gdzie toczy się wojna pomiędzy tytułowymi Nocarzami a Renegatami w tle przewijają się jeszcze ludzie zwani „Watykańczykami”, którzy są łowcami wampirów.. Ci pierwsi zrezygnowali z prawdziwej ludzkiej krwi na rzecz produkowanemu masowo w zakładach farmaceutycznych jej sztucznemu odpowiednikowi. Drudzy natomiast uważają, że tylko picie prawdziwej krwi, którą uzyskuje się w wyniku mordowania ludzi jest godne prawdziwych wampirów. Naturalna,  ludzka krew, przesiąknięta strachem i bólem działa na te istoty niczym najsilniejszy narkotyk.

środa, 8 lipca 2015

Liebster Blog Award - Nominacja od Ciacho





Dzisiaj będzie krótko i na temat! Zostałem nominowany do Liebster Blog Award przez Kamila ze „Świata Bibliofila”. Dzięki wielkie za to wyzwanie a wszystkich, którzy jeszcze nie odwiedzili bloga Ciacha zachęcam do klikania w link powyżej J. A oto pytania i moje odpowiedzi: 






    Najlepszy współczesny pisarz to…

To z pewnością trudne pytanie. Zwłaszcza dla mnie, ponieważ przez ostatnie miesiące wytrwale staram się nadrabiać swoje zaległości związane z klasyką fantastyki. Podanie nazwiska Kinga nie byłoby tutaj oryginalne dlatego uważam, że Jacek Dukaj za świetny „Lód” i niesamowity zbiór opowiadań a raczej mikro powieści „Król Bólu” zasługuje na miano jednego z najlepszych współczesnych pisarzy.

    Co byś zrobił gdybyś nagle znalazł się w Mordorze, w siedzibie Saurona?

Dobre pytanie :D. Ale już kiedyś o tym myślałem. Z pewnością powiedziałbym mu gdzie jest Frodo z pierścieniem znając historię z trylogii. Kiedyś czytałem alternatywną wizję Wojny o Pierścień napisaną przez Yeskova. Ciekawy jestem jak potoczyła by się cała historia gdyby pierścień trafił do Saurona. Warto jednak zwrócić uwagę na słowo „nagle” w pytaniu. Ponieważ ma ono zasadnicze znaczenie. Ponieważ gdybym teraz, został niespodzianie przeniesiony do Śródziemia i to do Mordoru to pewnie zszedłbym na zawał i nie zdążył bym nic zrobić J

   Kawa czy herbata?

Zdecydowanie…. Yerba Mate! Kiedyś nie wyobrażałem sobie życia bez dobrej liściastej herbaty teraz nie wyobrażam sobie dnia bez yerby. Doskonała na ciepło w zimne wieczory i na zimno w upały. Tylko trzeba przełamać się, spróbować i nie rezygnować po pierwszym parzeniu!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...