czwartek, 14 maja 2020

"Sherlock Holmes. Tom 1. Studium w szkarłacie. Znak Czterech. Pies Baskerville'ów" Arthur Conan Doyle

Myślę, że każdy z nas ma jakiegoś swojego ulubionego bohatera literackiego. Do grona moich ulubieńców od bardzo dawna należy Sherlock Holmes. Postać detektywa towarzyszy mi już od czasów podstawówki. To właśnie wtedy, prawie dwadzieścia lat temu otrzymałem w prezencie świątecznym „Przygody Sherlocka Holmesa”. Tak też zaczęła się moja fascynacja dziewiętnastowieczną Anglią.

    Chociaż na półkach księgarń możemy znaleźć masę różnego rodzaju wydań książek z przygodami Holmesa, od pojedynczych tomów po omnibusy zawierające wszystkie przygody tego detektywa, to dopiero trzytomowy zbiór  wydany nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka spowodował, że zdecydowałem się go kupić. Książki prezentują się fenomenalnie. Twarda oprawa z obwolutą, świetnej jakości papier oraz ilustracje pochodzące z brytyjskiej prasy to niepodważalne atuty serii „Zysku”.

    W skład pierwszego tomu wchodzą trzy powieści: „Studium w Szkarłacie”, „Znak Czterech” i „Pies Baskerville'ów”. W „Studium w Szkarłacie” zwłoki mężczyzny zostają odnalezione w pustostanie. Nieopodal ciała ktoś umieścił napis „rache”, mogący sugerować udział w zbrodni jakiejś tajemniczej organizacji. „Znak Czterech” to m.in. zagadkowy zgon wpływowego mężczyzny w pokoju zamkniętym od środka. Z kolei „Pies Baskerville'ów” (chyba najbardziej znana sprawa Sherlocka) to tragedia starego rodu z legendą o demonicznym psie w tle. 

    Nie sposób nie zauważyć, że wspólnym mianownikiem tych powieści jest zgon i jakaś mistyczna tajemnica w tle. I chociaż mogłoby się wydawać, że przez ten powtarzalny schemat pisarz nie jest w stanie utrzymać uwagi czytelnika i nie zanudzić go swoim pomysłem, to sir Arthur Conan Doyle umiejętnie buduje napięcie a od jego prozy nie sposób się oderwać. Pomimo upływu lat opowieści o Sherlocku Holmesie czyta się świetnie a niesamowicie oddany klimat Londynu z ogarniającą go mgłą jest czymś nie do podrobienia.

sobota, 2 maja 2020

"Wśród gwiazd" Brandon Sanderson - RECENZJA

Brandon Sanderson należy do grona moich ulubionych pisarzy. Swoją przygodę z jego twórczością rozpoczynałem od „Z mgły zrodzonego” a niedawno zostałem oczarowany „Drogą Królów”. W zeszłym roku dzięki „Do gwiazd” przekonałem się, że Sanderson równie dobrze radzi sobie z książkami skierowanymi do trochę młodszego czytelnika. Przygody Spensy i M-Bota bardzo przypadły mi do gustu a książkę pochłonąłem w dwa wieczory. Dlatego też, ciekaw dalszych losów eskadry pilotów nie powstrzymywałem się zbyt długo przed sięgnięciem po „Wśród gwiazd”.

    Ataki Krelli na planetę zamieszkaną przez ludzi nasilają się. Naukowcy na jednej z platform otaczających Detritusa odkrywają nagranie ukazujące ostatnie chwile życia ich wcześniejszych mieszkańców, które zamiast cokolwiek wyjaśnić powoduje, że przeszłość staje się jeszcze bardziej zagadkowa. Spensa ratuje przed rozbiciem się statek z pilotką pochodzącą z obcej cywilizacji. Trudno wyobrazić sobie lepszą okazję do przeniknięcia za linię wroga. Spensa dzięki zaawansowanej technologi M-Bota przybiera postać obcej i niczym Hans Kloss wyrusza aby zdobyć tajemnicę hipernapędu.

    Od momentu zakończenia „Do gwiazd” do chwili rozpoczęcia akcji „Wśród gwiazd” nie mija wiele czasu. Dlatego też nie należy liczyć na to, że w zachowaniach bohaterów zajdą jakieś zmiany. Spensa dalej nie potrafi utrzymać języka za zębami i podczas misji na terenie należącym do Zwierzchnictwa popełnia kilka gaf, które tylko cudem jej nie demaskują. Zwłaszcza, że na stacji „Wśród gwiazd” Spensa dostaje szoku widząc tłumy istot spokojnie sobie żyjących, wychowujących dzieci czy chodzących na zakupy. Rasa Krelli to tylko wierzchołek góry lodowej. M-Bot z kolei wciąż próbuje odpowiedzieć na pytanie czy jest istotą żywą. Jednak wszelkie testy są hamowane przez protokół w jego oprogramowaniu, który za każdym razem gdy sztuczna inteligencja próbuje zrobić coś z nim niezgodnego powoduje zawieszenie i kilkuminutowy restart M-Bota.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...