Myślę, że każdy z nas ma jakiegoś swojego ulubionego bohatera literackiego. Do grona moich ulubieńców od bardzo dawna należy Sherlock Holmes. Postać detektywa towarzyszy mi już od czasów podstawówki. To właśnie wtedy, prawie dwadzieścia lat temu otrzymałem w prezencie świątecznym „Przygody Sherlocka Holmesa”. Tak też zaczęła się moja fascynacja dziewiętnastowieczną Anglią.
Chociaż na półkach księgarń możemy znaleźć masę różnego rodzaju wydań książek z przygodami Holmesa, od pojedynczych tomów po omnibusy zawierające wszystkie przygody tego detektywa, to dopiero trzytomowy zbiór wydany nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka spowodował, że zdecydowałem się go kupić. Książki prezentują się fenomenalnie. Twarda oprawa z obwolutą, świetnej jakości papier oraz ilustracje pochodzące z brytyjskiej prasy to niepodważalne atuty serii „Zysku”.
W skład pierwszego tomu wchodzą trzy powieści: „Studium w Szkarłacie”, „Znak Czterech” i „Pies Baskerville'ów”. W „Studium w Szkarłacie” zwłoki mężczyzny zostają odnalezione w pustostanie. Nieopodal ciała ktoś umieścił napis „rache”, mogący sugerować udział w zbrodni jakiejś tajemniczej organizacji. „Znak Czterech” to m.in. zagadkowy zgon wpływowego mężczyzny w pokoju zamkniętym od środka. Z kolei „Pies Baskerville'ów” (chyba najbardziej znana sprawa Sherlocka) to tragedia starego rodu z legendą o demonicznym psie w tle.
Nie sposób nie zauważyć, że wspólnym mianownikiem tych powieści jest zgon i jakaś mistyczna tajemnica w tle. I chociaż mogłoby się wydawać, że przez ten powtarzalny schemat pisarz nie jest w stanie utrzymać uwagi czytelnika i nie zanudzić go swoim pomysłem, to sir Arthur Conan Doyle umiejętnie buduje napięcie a od jego prozy nie sposób się oderwać. Pomimo upływu lat opowieści o Sherlocku Holmesie czyta się świetnie a niesamowicie oddany klimat Londynu z ogarniającą go mgłą jest czymś nie do podrobienia.