wtorek, 24 grudnia 2019

"Pan Ciemnego Lasu" Lian Hearn - RECENZJA

Kiedy jakiś czas temu sięgałem po pierwszy tom „Opowieści o Shikanoko” - „Cesarza Ośmiu Wysp” Lian Hearn, nie wiedziałem czego spodziewać się po lekturze. Nigdy jakoś szczególnie nie interesowałem się kulturą Japonii ani literaturą opisującą ten kraj, jednak lektura przygód Shikanoko zmieniła wiele w moich poglądach. Niesamowity i baśniowy świat opisany przez Hearn oczarował mnie bardziej niż mogłem przypuszczać a los bohaterów na tyle zaciekawił, że było tylko kwestią czasu nim sięgnę po „Pana Ciemnego Lasu”.

    „Pan Ciemnego Lasu” to drugi tom czteroczęściowej historii zapoczątkowanej w „Cesarzu Ośmiu Wysp” autorstwa Lian Hearn. Akcja rozpoczyna w momencie kiedy po kulminacyjnych wydarzeniach z poprzedniego tomu, Shikanoko postanawia wieść życie wyrzutka. Na skutek pewnych czynników magiczna maska, którą lata wcześniej wykonał dla niego leśny czarodziej, stapia się z twarzą naszego bohatera i zdaje się, że nie ma sposobu aby ją zdjąć.

    Muszę przyznać, że czytając „Pana Ciemnego Lasu” miałem z początku pewne problemy aby rozeznać się w sytuacji i przypomnieć sobie kto jest kim. Czytając poprzedni tom miałem podobne trudności jednak wynikały one wtedy z obcego brzmienia azjatyckich imion i specyficznych zależności w systemie feudalnym. Tym razem główną przyczyną mojego z początku mozolnego brnięcia przez fabułę było to, że choć nie minęło wiele czasu pomiędzy lekturą jednej i drugiej książki to sporo rzeczy zapomniałem. Autorka też jakoś specjalnie nie ułatwia zadania czytelnikowi bo oprócz krótkich aluzji do poprzednich części nie dostarcza więcej wiadomości umożliwiających przypomnienie sobie niektórych wydarzeń czy bohaterów. Jest to świetne w momencie kiedy czytamy części bez przerwy (co też zalecam), jednak w moim wypadku sprawiło mi to małe problemy.

poniedziałek, 23 grudnia 2019

"Wigilia pełna duchów" - RECENZJA

Już od dłuższego czasu zaobserwowałem, że jakoś umyka mi atmosfera Świąt Bożego Narodzenia. Nie wiem czy jest to spowodowane tym, że z każdym rokiem staje się starszym i pochłoniętym pracą do tego stopnia, że przechodzę obok mrugających ulicznych ozdób obojętnie. Może jest to spowodowane tym, że już w listopadzie z witryn sklepowych machają do mnie Mikołaje w czerwonych strojach. Dlatego też w poszukiwaniu chociaż namiastki Świąt i spodziewając się historii podobnych do słynnej opowieści ze Scrooge'm w roli głównej  (tylko bardziej przerażających) postanowiłem sięgnąć po zbiór dziewiętnastowiecznych opowieści grozy pt. „Wigilia pełna duchów”.

    Nie będę ukrywał, że oprócz nazwiska Arthura Conan Doyle'a  nie znałem twórczości ani nie spotkałem się do tej pory z pozostałymi autorami opowieści tworzących „Wigilię pełną duchów”. Natomiast posiadam w swoim „czytelniczym dorobku” dość pokaźną liczbę przeczytanych zbiorów opowiadań i dlatego doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że z tym rodzajem książek bywa tak jak z pudełkiem czekoladek. Wśród wielu różnorodnych ale i wyśmienitych łakoci możemy zawsze trafić na ten jeden element, który zepsuje smak całości. Jednak jeżeli chodzi o opowiadania zebrane w „Wigilii pełnej duchów” to ciężko mi wskazać to najsłabsze czy najmniej interesujące. Według mnie wszystkie historie trzymają równy i wysoki poziom. I chociaż Conan Doyle należy do moich ulubionych pisarzy i stanowi też dla mnie pewien wyznacznik jakości, to gdyby ktoś zasłonił mi karty tytułowe z nazwiskami autorów poszczególnych opowieści, to nie byłbym w stanie wskazać tej, którą, napisał twórca Sherlocka Holmesa.

    W skład „Wigilii pełnej duchów” wchodzi dwanaście opowiadań. Na podstawie lektury tych tekstów możemy wysnuć wnioski co do tego, co najbardziej działało na wyobraźnię i przerażało Anglików z przełomu XIX i XX wieku. Dość często bowiem w tekstach pojawiają się duchy zmarłych dzieci oraz stare, ponure gmaszyska. O dziwo zdaje się, że większość nabywców tego typu nieruchomości doskonale zdawało sobie sprawę z tego, ze ich dom posiada jakąś mroczną tajemnicę. Mało tego, posiadanie w swoim dworze ducha wydaje się być mile widziane i w dobrym guście wśród śmietanki towarzyskiej.

"Przyjaciel człowieka" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Oto nadciąga czterech jeźdźców, a każdy ma swoją historię.

Wojna zacznie swoją opowieść od niemożliwego - oto doktor Skórzewski, uniewinniony decyzją samego Hitlera, dołącza do nazistowskiej ekspedycji naukowej.

Zaraza szepnie Ci do ucha, jak pozostawiła po sobie tylko zgliszcza starego świata, na których wbrew wszystkiemu wyrasta coś nowego. Bo trudniej jest złamać ludzkiego ducha, niż unicestwić ciało.

Głód pokaże Ci swoje nieoczywiste oblicze. Bo głód wiedzy, tak samo jak głód jedzenia, potrafi zmusić człowieka do szalonych kroków.

Śmierć przypomni Ci, że żywi nie powinni zbliżać się do świata zmarłych, bo za przekroczenie cienkiej granicy przyjdzie im słono zapłacić.

Cztery opowiadania - cztery portrety ludzkiej natury.

PREMIERA: 15 stycznia 2020
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...