czwartek, 1 października 2015

"Kłopoty w Hamdirholm" Wojciech Świdziniewski - RECENZJA


    Są takie książki, które na zawsze pozostawiają w człowieku swój ślad. Książki, do których chce się wracać, aby znów spotkać mieszkających w nich przyjaciół. Na pewno każdy z Was ma powieść, do której ma szczególny sentyment. Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam tytuł mało znany. Książka ta ma dziwną cechę, z którą do tej pory chyba się nie spotkałem. Otóż pożyczyłem ją kilku różnym osobom. Ludziom, których gusta literackie są diametralnie różne. Wszyscy oni, bez wyjątku zostali oczarowani przez Wojciecha Świdziniewskiego i jego „Kłopoty w Hamdirholm”. Wpadłem na pomysł aby po raz kolejny sięgnąć po tę książkę i skonfrontować swoje pierwsze wrażenia z tym, w jaki sposób odbiorę ją po paru latach leżenia na półce. Stąd pomysł aby napisać „recenzję po drugim czytaniu”.

    Krasnolud Baugi po latach nieobecności wraca do rodzinnej kopalni wraz z zakapturzoną postacią. Podczas gdy wyrusza na spotkanie ze swoim dziadkiem Dolgthrasirem (przywódcą klanu), ziomkowie naszego bohatera okrywają, że pod kapturem kryje się przepiękna elfka Arien, która okazuje się być żoną Baugiego. O nienawiści jednej rasy do drugiej nie muszę przypominać fanom gatunku. A to dopiero początek „Kłopotów”.

    „Kłopoty w Hamdirholm” to zbiór ośmiu powiązanych ze sobą opowiadań o losach krasnoludów zamieszkujących tytułową kopalnię. Historie są okraszone dużą dawką dobrego humoru oraz licznych aluzji do innych książek fantastycznych. Do tego dodajmy garść barwnych postaci a otrzymamy mieszankę wybuchową. Nie jest jednak do końca tak, że książka ta ma tylko i wyłącznie wymiar humorystyczny. Hamdirholmczycy toczą bowiem krwawe boje z plemieniem Sorlich, którzy wraz z nimi zamieszkują Górę. To właśnie w tych potyczkach leje się krew i ginie sporo krasnoludów.

    Długo się zastanawiałem co sprawia, że książka Świdziniewskiego potrafi zaczarować nawet wybrednego czytelnika. Doszedłem do wniosku, że dzieje się tak dzięki temu, że autor przeplata wątki miłosne, fantastyczne, batalistyczne (może to za duże określenie ale nie potrafiłem znaleźć innego słowa :D) i komediowe. Tak więc, każdy z pewnością znajduje coś dla siebie.


    Książka kończy się słowami: „Historia zatoczyła koło. Wąż pochwycił swój ogon. Historia została opowiedziana”. Jakże wymowne są to słowa znając historię ich autora. Wojciech Świdziniewski zmarł w 2009 roku nie doczekawszy premiery swojej książki. Szkoda, że nie będzie nam dane usłyszeć więcej opowieści spod pióra Wojtka. Wierzę jednak, że przebywa teraz w Auli Bohaterów wraz z Tolkienem i Gemmellem oraz innymi pisarzami. Pewnie palą fajki, piją dobry miód i opowiadają niesamowite historie. Może kiedyś uda mi się do nich podkraść i podsłuchać...


    „Kłopoty w Hamdirholm” polecam każdemu. Jeżeli potrzebujesz czegoś co naładuje Twoje wyczerpane akumulatory po ciężkim dniu to nie znajdziesz lepszej ładowarki. Nie dajmy umrzeć tej historii.

9 komentarzy :

  1. Przyznam się szczerze, że tej książki Fabryki Słów zupełnie nie kojarzę a myślałem że dość dobrze znam co wydają i wydawali.
    Muszę poszukać także tej książki w bibliotece i przeczytać! Szkoda, tylko że autor zmarł zanim doczekał się publikacji książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że własnie śmierć pisarza spowodowała, że zaniedbano promocję tej książki i utonęła w masie innych wydawanych wtedy przez FS....

      Usuń
    2. Niestety jakoś mnie to nie dziwi :(

      Usuń
  2. Taaak.. Jestem wybrednym czytelnikem.. Oprócz świetnych opowiadań z tej książki to również pamiętam, że dostałam uwagę w LO za czytanie jej na lekcji religii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w trakcie czytania trzeciej części trylogii Tolkiena, więc wciąż w temacie krasnoludów oraz elfów. Nie ukrywam, że te klimaty bardzo mi odpowiadają, więc nie widzę przeszkód aby nie sięgnąć po tę książkę. A nawet z przyjemnością to zrobię, jak tylko uda mi się ją dostać, bądź spotkać :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety trzeba jej szukac jedynie na aukcjach w internecie (ale ceny nie są wygorowane) lub wyprzedazach. Troche zachodu ale warto :)

      Usuń
  4. Planujesz może w najbliższym czasie zabrać się za Miecze Cesarza z cyklu Kronik Nieciosanego Tronu? Z chęcią bym przeczytał recenzję, a książka aktualnie jest zachwalana i porównywalna do dzieł Martina, a przyda się urozmaicenie w okresie oczekiwania od Tronu z czaszek cz.2 do Wichrów zimy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się bez bicia, że o tej książce do tej pory nie słyszałem ale rzeczywiście warto zwrócić na nią uwagę

      Usuń
  5. Sięgnęłabym, głównie z racji tego, że zaciekawiło mnie, że osoby gustujące w różnych gatunkach i tak zachwyciły się tą książką. Włąśnie o to chodzi - jak książka jest dobra, to gatunek nie powinien robić czytelnikowi specjalnej różnicy. Do tej pory trafiłam na nie wiele takich powieści...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...