Są
takie książki, które na zawsze pozostawiają w człowieku swój
ślad. Książki, do których chce się wracać, aby znów spotkać
mieszkających w nich przyjaciół. Na pewno każdy z Was ma powieść,
do której ma szczególny sentyment. Dzisiaj chciałbym przedstawić
Wam tytuł mało znany. Książka ta ma dziwną cechę, z którą do
tej pory chyba się nie spotkałem. Otóż pożyczyłem ją kilku
różnym osobom. Ludziom, których gusta literackie są diametralnie
różne. Wszyscy oni, bez wyjątku zostali oczarowani przez Wojciecha
Świdziniewskiego i jego „Kłopoty w Hamdirholm”. Wpadłem na
pomysł aby po raz kolejny sięgnąć po tę książkę i
skonfrontować swoje pierwsze wrażenia z tym, w jaki sposób odbiorę
ją po paru latach leżenia na półce. Stąd pomysł aby napisać
„recenzję po drugim czytaniu”.
Krasnolud
Baugi po latach nieobecności wraca do rodzinnej kopalni wraz z
zakapturzoną postacią. Podczas gdy wyrusza na spotkanie ze swoim
dziadkiem Dolgthrasirem (przywódcą klanu), ziomkowie naszego
bohatera okrywają, że pod kapturem kryje się przepiękna elfka
Arien, która okazuje się być żoną Baugiego. O nienawiści jednej
rasy do drugiej nie muszę przypominać fanom gatunku. A to dopiero
początek „Kłopotów”.
„Kłopoty
w Hamdirholm” to zbiór ośmiu powiązanych ze sobą opowiadań o
losach krasnoludów zamieszkujących tytułową kopalnię. Historie
są okraszone dużą dawką dobrego humoru oraz licznych aluzji do
innych książek fantastycznych. Do tego dodajmy garść barwnych
postaci a otrzymamy mieszankę wybuchową. Nie jest jednak do końca
tak, że książka ta ma tylko i wyłącznie wymiar humorystyczny.
Hamdirholmczycy toczą bowiem krwawe boje z plemieniem Sorlich,
którzy wraz z nimi zamieszkują Górę. To właśnie w tych
potyczkach leje się krew i ginie sporo krasnoludów.
Długo
się zastanawiałem co sprawia, że książka Świdziniewskiego
potrafi zaczarować nawet wybrednego czytelnika. Doszedłem do
wniosku, że dzieje się tak dzięki temu, że autor przeplata wątki
miłosne, fantastyczne, batalistyczne (może to za duże określenie
ale nie potrafiłem znaleźć innego słowa :D) i komediowe. Tak
więc, każdy z pewnością znajduje coś dla siebie.
Książka
kończy się słowami: „Historia zatoczyła koło. Wąż
pochwycił swój ogon. Historia została opowiedziana”. Jakże
wymowne są to słowa znając historię ich autora. Wojciech
Świdziniewski zmarł w 2009 roku nie doczekawszy premiery swojej
książki. Szkoda, że nie będzie nam dane usłyszeć więcej
opowieści spod pióra Wojtka. Wierzę jednak, że przebywa teraz w
Auli Bohaterów wraz z Tolkienem i Gemmellem oraz innymi pisarzami.
Pewnie palą fajki, piją dobry miód i opowiadają niesamowite
historie. Może kiedyś uda mi się do nich podkraść i
podsłuchać...
„Kłopoty
w Hamdirholm” polecam każdemu. Jeżeli potrzebujesz czegoś co
naładuje Twoje wyczerpane akumulatory po ciężkim dniu to nie
znajdziesz lepszej ładowarki. Nie dajmy umrzeć tej historii.
Przyznam się szczerze, że tej książki Fabryki Słów zupełnie nie kojarzę a myślałem że dość dobrze znam co wydają i wydawali.
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać także tej książki w bibliotece i przeczytać! Szkoda, tylko że autor zmarł zanim doczekał się publikacji książki...
Myślę, że własnie śmierć pisarza spowodowała, że zaniedbano promocję tej książki i utonęła w masie innych wydawanych wtedy przez FS....
UsuńNiestety jakoś mnie to nie dziwi :(
UsuńTaaak.. Jestem wybrednym czytelnikem.. Oprócz świetnych opowiadań z tej książki to również pamiętam, że dostałam uwagę w LO za czytanie jej na lekcji religii :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania trzeciej części trylogii Tolkiena, więc wciąż w temacie krasnoludów oraz elfów. Nie ukrywam, że te klimaty bardzo mi odpowiadają, więc nie widzę przeszkód aby nie sięgnąć po tę książkę. A nawet z przyjemnością to zrobię, jak tylko uda mi się ją dostać, bądź spotkać :).
OdpowiedzUsuńNiestety trzeba jej szukac jedynie na aukcjach w internecie (ale ceny nie są wygorowane) lub wyprzedazach. Troche zachodu ale warto :)
UsuńPlanujesz może w najbliższym czasie zabrać się za Miecze Cesarza z cyklu Kronik Nieciosanego Tronu? Z chęcią bym przeczytał recenzję, a książka aktualnie jest zachwalana i porównywalna do dzieł Martina, a przyda się urozmaicenie w okresie oczekiwania od Tronu z czaszek cz.2 do Wichrów zimy
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że o tej książce do tej pory nie słyszałem ale rzeczywiście warto zwrócić na nią uwagę
UsuńSięgnęłabym, głównie z racji tego, że zaciekawiło mnie, że osoby gustujące w różnych gatunkach i tak zachwyciły się tą książką. Włąśnie o to chodzi - jak książka jest dobra, to gatunek nie powinien robić czytelnikowi specjalnej różnicy. Do tej pory trafiłam na nie wiele takich powieści...
OdpowiedzUsuń