czwartek, 17 grudnia 2015

"Ja Inkwizytor: Kościany Galeon" Jacek Piekara - RECENZJA


Wszyscy, którzy w miarę regularnie śledzą wpisy pojawiające się na moim blogu, z pewnością dostrzegli moje przywiązanie do postaci stworzonej przez Jacka Piekarę – inkwizytora Mordimera. Kiedy pisałem recenzje książki „Ja Inkwizytor: Głód i Pragnienie”, dałem wyraz swojemu rozczarowaniu oraz przekonaniu, że świat, w którym Jezus Chrystus zszedł z krzyża i utopił Jerozolimę oraz swoich prześladowców w rzece krwi, stał się dobrą maszynką do robienia pieniędzy. Miałem duże obawy kiedy sięgałem po „Kościany Galeon”. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Jednak sentyment do bohatera wziął górę i książkę kupiłem.

    Tak jak w „Głodzie i Pragnieniu” Mordimer podejmuje się wykonywania zleceń od Mistrza Inkwizytora Teofila Dopplera. Tym razem musi zbadać sprawę tajemniczego zniknięcia pewnego szalenie bogatego kupca.

    „Ja Inkwizytor: Kościany Galeon” to najlepsza książka ze świata inkwizytorów od bardzo, dawna czyli od chwili premiery „Łowcy Dusz”. Czy jednak oznacza to, że książka ta wyjątkowo przypadła mi do gustu?

    Powieść ta, reklamowana jako łącznik pomiędzy częściami „Ja Inkwizytor” a „Sługą Bożym”, według mnie nie wniosła niczego nowego do serii. Akcja w opowiadaniach Jacka Piekary stała się bardzo schematyczna. Zlecenie, tajemnica, śledztwo,rozwiązanie. Sama seria od pewnego czasu przestaje być fantastyką a staje się miernym kryminałem. Jednak „Galeon” ma w sobie ten szczególny „błysk”, który spowodował, że książka mnie wciągnęła. Czy spowodował to mój sentyment, czy też po prostu chęć powrotu do tego świata? Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

    Chciałbym w tym tekście móc napisać, że wcześniej się myliłem, pisząc o „maszynce do robienia pieniędzy”. Przykro mi, ale po lekturze najnowszej powieści Piekary dalej mam podobne zdanie. Brakuje świeżości, jakiejś bardziej skomplikowanej intrygi. Fakt, że „Kościany Galeon” przypadł mi do gustu nie zmienia tego, że jest książką przeciętną w porównaniu do pierwszych zbiorów opowiadań z tego uniwersum. Pytanie brzmi: czy gdyby nie zawód jaki odczułem po lekturze „Głodu i pragnienia”, byłbym w stanie docenić tę maleńką iskierkę, którą odnalazłem teraz? Niestety wątpię w to. Poza tym nie jestem osamotnionym w podobnym twierdzeniu. Warto zerknąć chociażby na portal „lubimy czytać” aby przekonać się jak wiele czytelników zawiodło się i zniechęciło do serii.

    Książka, jak to zwykle bywa u „Fabryki Słów” prezentuje się świetnie na półce. Grafikę na okładkę stworzył ceniony przeze mnie Piotr Cieśliński (znany jako Dark Cryon) a ilustracje wewnątrz wykonał Dominik Broniek. Jedyne do czego mogę się tutaj doczepić to rodzaj tuszu, którym został wydrukowany tekst. Po przeczytaniu większej ilości stron, moje palce stawały się czarne, jakby ubrudzone grafitem lub węglem. Powoduje to, że książka niestety się brudzi.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Turniej Cieni" Elżbieta Cherezińska - RECENZJA

 Elżbieta Cherezińska staje się coraz bardziej popularna i zyskuje wśród czytelników, grono własnych fanów. O twórczości tej polskiej pisarki słyszałem sporo od swojego znajomego, jednak sam jakoś nie potrafiłem znaleźć wolnej chwili aby zapoznać się z jej prozą. Zmieniło się to pewnego jesiennego wieczora, kiedy w moje ręce trafił „Turniej Cieni”, pożyczony od wspomnianego wcześniej kumpla. Cóż mogłem zrobić innego? Zacząłem czytać.

Akcja powieści toczy się wokół losów trzech bohaterów: Jana Witkiewicza, Rufina Piotrowskiego oraz Adam Gurowskiego. Kim byli i czym zajmowali się Ci Polacy? Wybaczcie, ale nie zdradzę Wam tego.

    Postaci, o których mowa są ludźmi z krwi i kości, którzy naprawdę żyli. Nie są to wytwory fikcji literackiej. Zachęcam wszystkich z Was, którzy mają zamiar sięgnąć w przyszłości po książkę Cherezińskiej, abyście poświecili chwile i sami sprawdzili jak potoczyły się ich losy, nie tyle w powieści ale w prawdziwym życiu. Dzięki temu, będziecie mogli nie tylko zweryfikować, to jak bardzo dokładnie ich życiorysy i osobowości zostały odwzorowane przez pisarkę ale sami zgłębicie swoją wiedzę historyczną obejmującą ten tragiczny okres w dziejach naszej Ojczyzny. Jednak zalecam abyście poczekali z tym do momentu przeczytania ostatniego zdania w powieści, aby nie zabrać sobie przyjemności z lektury.

    Może będziecie kręcić z politowaniem głową po przeczytaniu mojej sugestii aby samemu postarać się zgłębić historię XIX wiecznej Polski. Pamiętam żmudne i nudne wkuwanie tabelek na lekcjach historii, które zawierały największe organizacje Polaków na emigracji. Nazwa, przywódcy, cele, postulaty itd. Wszystko to sprawiało, że lekcje te były prawdziwą męczarnią. Elżbieta Cherezińska ukazała mi zupełnie inny obraz XIX wieku. Walki ideologiczne i animozje wśród Polaków mieszkających we Francji czy Anglii sprawiły, że na pozór nudne polityczne spory nabrały wyjątkowego kolorytu a niezrozumiałe i zagmatwane pojęcia historyczne stały się jasne i zapamiętane przeze mnie „same z siebie”.

    Fabuła oraz paleta barwnych postaci sprawia, że ciężko oderwać się od tej powieści. Pomimo tego, że autorka opisuje na początku pozornie różne wątki i często zawiesza akcje jednego aby przenieść się w wir wydarzeń towarzyszący innemu bohaterowi, to wcale mi to nie przeszkadzało. Każda z postaci ma do opowiedzenia historię tak ciekawą, że wybacza się chwilowe opuszczenie jednej a z radością wyrusza się na spotkanie drugiej.

    Pisarka ukazuje tragiczny los naszych rodaków zmuszonych do emigracji po powstaniu listopadowym. Często z trudem wiązali oni koniec z końcem np. książę Czartoryski, jeden z najbogatszych Polaków, straciwszy cały majątek na skutek carskich dekretów musi mieszkać w ciasnym mieszkaniu w kamienicy. W ówczesnej Europie byliśmy uważani za jednych z najzdolniejszych żołnierzy. Wierząc, że służba pod flagą obcego mocarstwa może przyczynić się do odzyskania upragnionej niepodległości walczyliśmy praktycznie w każdym zakątku świata, jednak jak widać to z lektury powieści, władcom wcale nie zależało na niepodległości Polski.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...