Myślę, że Wojciecha Cejrowskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego program podróżniczy „Boso przez świat” należy do grona moich ulubionych produkcji telewizyjnych. Humorystyczny i wnikliwy komentarz Cejrowskiego sprawia, że jego „Boso” nie tylko dobrze się ogląda ale również sprawia, że prezentowane treści łatwo się zapamiętuje. Kiedy to od dłuższego czasu na horyzoncie nie widać nowych odcinków, naturalnym odruchem było sięgnięcie przeze mnie po książki Cejrowskiego.
Na wstępie muszę się przyznać, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z literaturą podróżniczą. Nie wiem jakie elementy powinna posiadać taka książka, żeby była godna miana „dobrej”. Dlatego też w tekście tym chciałbym się skupić przede wszystkim na moich subiektywnych odczuciach po ukończeniu lektury „Podróżnika WC”.
Pierwsze wydanie „Podróżnika WC” trafiło na półki księgarń w 1997 roku. Nakład książki dość szybko się wyczerpał a Cejrowski bardzo długo kazał czekać swoim czytelnikom na wznowienie. Dlatego też książka, która jest obecnie sprzedawana dodatkowo zawiera w przypisach komentarze Cejrowskiego, który próbuje z perspektywy czasu wyjaśnić swoją niechęć do ponownego ukazania się „Podróżnika”.
„Podróżnik WC” to przede wszystkim zbiór anegdot i przygód WC w czasie jego podróży do Meksyku i krajów Ameryki Łacińskiej, które odbył pod koniec lat osiemdziesiątych i w połowie lat dziewięćdziesiątych. Kulminacyjnym momentem książki jest opis wyprawy Cejrowskiego wraz z grupą niemieckich turystów do Zaginionego Miasta w Kolumbii – Ciudad Perdida.