O
„Skaldzie” Łukasza Malinowskiego usłyszałem po raz pierwszy
dzięki grafikowi Dark Crayon'owi, kiedy to na swoim facebook'owym
profilu opublikował projekt okładki do tej książki. Sam jednak
wychodząc z założenia, że „tak wiele książek znanych autorów
jest do przeczytania” pewnie nigdy nie sięgnąłbym po „Karmiciela
Kruków”. Z pomocą przyszedł mi Kamil, który zorganizował na
swoim blogu konkurs. Wziąłem w nim udział i udało mi się wygrać
pakiet książek Malinowskiego. Usiadłem i zacząłem czytać.
„Skald:
Karmiciel Kruków” to dwa opowiadania i jedna mini-powieść
opisujące przygody Ainara Skalda. Autor przenosi nas do
wczesnośredniowiecznej Skandynawii gdzie chrześcijaństwo dopiero
raczkuje a znani z filmów Wikingowie mają się wspaniale.
Główny
bohater, tak jak wskazuje na to jego przydomek, jest wędrownym
pieśniarzem. Wikingowie mieli ogromną słabość nie tylko do sag
ale i przeróżnych krótkich rymowanych utworów. Uczty często
przypominały współczesne „walki raperów” kiedy to dwie strony
wymyślały przeciwko sobie odpowiednie pieśni.
Postać
Ainara trochę kłóci się z obrazem barda znanym przeze mnie do tej
pory w literaturze. Bardowie, pieśniarze zawsze kojarzyli mi się z
tchórzami, którzy oprócz talentu muzycznego oraz umiejętności
zdobywania kobiecych serc nie potrafili nic więcej. Ainar jest ich
totalnym przeciwieństwem. Można o nim powiedzieć wszystko ale na
pewno nie to, że należy do grona osób lękliwych. Mało tego, jest
doskonałym wojownikiem, który równie świetnie włada mieczem jak
i słowem. Posiada również cechy legendarnych berserków, którzy w
szale bitewnym stawali się praktycznie niepokonani.
Świat
przedstawiony przez autora jest krwawy i brutalny. Wikingowie nie
snują planów na przyszłość. Dla nich liczy się tylko dzień
dzisiejszy, ucztowanie i picie do utraty przytomności oraz liczne
bójki i wojny. Świat ten próbują zmieniać misjonarze i
duchowni. Początki chrześcijaństwa w krainach na północy Europy
były trudne. Kaznodzieje prezentowali zupełnie inne poglądy na
życie niż te znane od pokoleń wśród rdzennych ludów. Głosząc
miłosierdzie, wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu, jałmużnę
oraz pokój, byli traktowani nie tylko z pogardą ale przede
wszystkim byli uważani za niespełna rozumu. Wydaje mi się, że
wizja początków chrześcijaństwa w Skandynawii ukazana przez
Łukasza Malinowskiego w „Skaldzie” jest o wiele bliższa prawdy
niż ta wpajana na lekcjach historii. Myśląc o pierwszych
misjonarzach często staje nam przed oczami obraz osób pełnych
majestatu, których charyzma powodowała, że ludy północy same
przyjmowały wiarę w Chrystusa. Prawda według mnie była zupełnie
inna.
Wikingowie,
byli ludem, u których fundamentem religii był politeizm. Nie znam
osoby, która choć raz nie słyszała o Odynie czy Lokim. Malinowski
prezentuje zupełnie inny panteon bóstw skandynawskich, o którym do
tej pory nie miałem pojęcia. Okazuje się, że religia ludów
północy nie była taka jednolita jak do tej pory myślałem.
Biorąc
do ręki „Skalda” byłem przekonany, że czeka mnie przede
wszystkim powieść historyczna. Jakże wielkie było moje
zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie jest tak jak myślałem.
Autor przeplata wątki powieści historycznej z elementami znanym z
książek fantasy. Muszę przyznać, że wychodzi mu to całkiem
nieźle. Na uwagę zasługuje najdłuższy tekst, który klimatem
doskonale przypomina chociażby „Imię róży” Umberto Eco, jak i
również najlepsze opowiadania o Inkwizytorze, Jacka Piekary.
„Skald”
jest odpowiednią książką zarówno dla tych lubiących literaturę
historyczną jak i dla fanów fantastyki. Chwile spędzone w
towarzystwie Ainara oraz wspólne przeżywanie z nim przygód
spowodują, że będziecie chcieli sięgnąć po więcej książek
Łukasza Malinowskiego. Z czystym sercem polecam!
Zaciekawił mnie ten nieznany nordycki panteon bóstw. Od dawna mam ochotę na coś o wikingach, ale jakoś się nie składa, żeby po coś w tej tematyce sięgnąć. Może kiedyś poszukam książek Malinowskiego ;) Tym bardziej, że lubię sięgać po polska literaturę.
OdpowiedzUsuńJak już pisałem książka ta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, na pewno warto dać Malinowskiemu szanse :)
UsuńAinar jest świetny :) Karmiciel kruków bardzo mi się podobał. Kolejne tomy to już nie opowiadania tylko jedna, spójna powieść i trochę tego żałuję, bo są utrzymane w nieco innym stylu, ale nadal Malinowski trzyma poziom. PRzyjemnej lektury :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało. Byłem ciekaw twojej opinii, bo sam jeszcze Skalda nie czytałem, chociaż zamierzam. :) Nie znam Malinowskiego, aczkolwiek mogę domyślać się skrupulatności z jaką podszedł do przedstawiania realnego obrazu bohatera i opisywanych czasów. Jest on w bardzo dobrych relacjach z Arturem Szrejterem, który jest ekspertem ws germanów i Słowian, tylko pisze książki popularnonaukowe, więc coś tam pewnie Malinowskiego dopowiedział. :) W każdym razie fajna recka i zobaczymy, co napiszesz o kolejnych częściach. :)
OdpowiedzUsuńZaryzykuje stwierdzenie, że "Skald" Malinowskiego jest moim największym czytelniczym odkryciem tego roku :). Dodatkowo moją sympatię do autora budzi to, że studiowaliśmy na tym samym Uniwersytecie, chociaż nie dane nam było poznać się osobiście, to kojarzę go "z widzenia" :D
UsuńHehe, to pozytywnie. Świat jest mały, jak widać. :)
UsuńPS: Widzę, że czytasz rzecz, którą się ostatnio mocno zainteresowałem. Cholerna cegła, ale zapowiada się kapitalnie. Ciekaw jestem Twojej opinii. Przeczytasz to przed Świętami? :)
Na pewno przeczytam przed świętami :). Jest to moje pierwsze spotkanie z Cherezińską i muszę Ci powiedzieć, że warto. Na tą chwilę mam za sobą 1/4 książki i jak do tej pory jest nieźle :)
UsuńPrzy takiej cegle nieźle to może być dla mnie za mało. Musi być zajebiście. :) Ja mam pod lupą jeszcze "Legion".
UsuńDobrze, że autor poszedł po linii przedstawiania faktów, a nie utopijnych wizji kochanych drwali z toporami, jakie często można spotkać odnośnie zarówno ludów, jak i podań ludzkich. Ciekawi mnie jednak czy cały cykl przybliża kwestie jedynie czysto boskie czy również całą mitologię skandynawską. Przyznam bez bicia, że o niej wiem najmniej spośród najbardziej znanych mitologii, a jest niesamowicie interesująca. :)
OdpowiedzUsuńMi strasznie się podobało w jaki sposób misjonarze byli odbierani przez Wikingów. Można pomyśle, że jakby to wszystko działo się w naszych czasach to pewnie mielibyśmy do nich takie same podejście (tak jak traktuje się ulicznych głosicieli Słowa Bożego na amerykańskich ulicach) a Jezusa pewnie by nie ukrzyżowano a zamknięto w szpitalu dla umysłowo chorych. A co do mitologii, to bogowie jako istoty nie pojawiają się osobiście. Sama religia i wiara w nich w dość dyskretny sposób tworzy tło dla akcji i bohaterów, nadając dodatkowego smaczku. Fajnie, że autor na końcu książki umieścił dodatek, gdzie pisze dlaczego wybrał ten panteon bóstw a nie inny oraz wyjaśnia parę innych pojęć. Więcej nie będę pisał aby za wiele nie zdradzić bo po "Skalda" warto sięgnąć :)
UsuńA mi się podoba wszystko co z wikingami związane, więc na pewno gdzieś kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości zapoznam się ze "Skaldem", tylko pytanie za sto punktów kiedy. :P Coraz więcej się pojawia książek, które "muszę przeczytać", a (przede wszystkim) czasu nie przybywa...
UsuńTeraz to ja muszę dopisać sobie pozycje do kupienia! :D Oj trzeba będzie rozejrzeć się za tymi książkami oraz cyklem o Wikingach Cornwella :)
OdpowiedzUsuńJa po recenzji Kamila też jestem na tropie Cornwella :D
UsuńSkusiłabym się w każdej chwili. Może nie przepadam za bardzo za historią, mieszkam jednak w Szwecji i niezmiernie ciekawi mnie jej historia. W harmonii z fantastyką tworzy dla mnie dzieło, które wprost muszę przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę idealna pozycja ponieważ historia i kultura nie przeważa nad akcją i można w przyjemny sposób dowiedzieć się chociaż ułamka (nie zapominajmy, że nie jest to powieść historyczna ani opracowanie naukowe) o właśnie kulturze Skandynawów :)
Usuńmoże recenzja Dragon Age, jeśli czytałeś, jestem ciekawa czy warta czytania.
OdpowiedzUsuńNiestety raczej taka recenzja się nie pojawi, po prostu nie lubię książek, które powstały na podstawie gier komputerowych :)
Usuń