środa, 9 lipca 2014

"W poszukiwaniu utraconej chwały" David Gemmell- RECENZJA


Nie sposób zaprzeczyć, że żyjemy w ciężkich czasach. Dobrze wiemy, że aby coś osiągnąć nasz produkt musi wyróżniać się na tle konkurencji. Również dotyczy to pisarzy i wszelkiego rodzaju wydawnictw. Ci pierwsi wyrywają sobie włosy z głów aby wymyślić coś nowego. Coś na co jeszcze nikt nie wpadł. Coś dzięki czemu to właśnie ich książki będą znikały z półek sklepowych. Wydawnictwa natomiast prześcigają się w różnych typach okładek, pięknych grafikach na nich widniejących oraz ilustracjach odnoszących się do treści.

Czy jednak jest to właściwa droga? Czy wszelkiego rodzaju „ozdóbki” są konieczne do osiągnięcia sukcesu na polskim rynku wydawniczym?

            Właśnie do takich przemyśleń skłoniła mnie lektura „W poszukiwaniu utraconej chwały” Davida Gemmella. Jest to czwarta powieść napisana przez tego brytyjskiego pisarza ze świata Drenajów. Jeżeli jednak chodzi o wewnętrzną chronologie cyklu, znajduje się ona na ósmym miejscu.

            Powieść ta jest dowodem na to, że pomimo swojej wtórności i nie zawierania w sobie niczego odkrywczego może być dziełem bardzo dobrym.
            Akcja opowieści toczy się około dwadzieścia lat po wydarzeniach opisanych w „Królu poza bramą” (Recenzje tego tomu znajdziecie na stronie:"Król poza bramą" - RECEZNJA

            Nie znajdziemy tutaj niczego nowego. Spotykamy tutaj genialnego fechmistrza Chareosa i jak to zwykle bywa u Gemmella, jest on weteranem epickiej i legendarnej obrony Bel-Azar. Jest również i wielkolud o nadzwyczajnej sile- Beltzer, dwóch łóczników, którzy dzielą ze sobą łoże- Fin i Maggrig, oraz prosty wieśniak, nie mogący się pogodzić z brutalnością świata- Kiall. 

            To właśnie ten ostatni postanawia ruszyć śladem porwanej ze swojej rodzinnej wioski kobiety. A herosi jak to herosi. Ruszają z pomocą młodzikowi. 

            Mamy tutaj klasyczny motyw drogi bardzo dobrze znany każdemu miłośnikowi fantastyki (np. Władca Pierścieni). Bohaterowie wyruszają do serca wrogiego i niebezpiecznego państwa aby wypełnić zadanie. 

wtorek, 1 lipca 2014

"Zbieracz Burz" Maja Lidia Kossakowska- RECENZJA


Nie będę ukrywać, że po lekturze „Siewcy Wiatru” i „Żaren Niebios” musiałem przezwyciężyć wewnętrzy opór aby sięgnąć po „Zbieracza Burz”. Jestem jednak osobą lubiącą kończyć to co się zaczęło. Mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuje tego kroku ponieważ „Zbieracz” jest powieścią dobrą.

            Książka ukazała się dziewięć lat po „Siewcy”. Według mnie ten czas działał na korzyść Kossakowskiej ponieważ stała się po prostu lepszą pisarką. 

            Daimon Frey po pokonaniu Antykreatora spędza czas w Strefie Poza Czasem. Bierze udział w nielegalnych walkach. Podczas jednego ze swoich pojedynków doznaje Objawienia. Sama Jasność przemawia do Anioła Zagłady i nakazuje mu zniszczyć Ziemię. Archaniołowie po usłyszeniu tych wieści są przekonani, że Abbaddon został opętany przez Cień. Jakby tego było mało Michał na własną rękę, bez powodzenia próbuje pojmać Frey’a. Daimon opuszczony przez przyjaciół oraz ścigany przez anielskie oddziały specjalne musi szukać schronienia na Ziemi. 

            „Zbieracz Burz” to opowieść o samotności i opuszczeniu. Główny bohater, naznaczony przekleństwem Burzyciela Światów jest postacią, która czuje się nierozumiana i opuszczona. Gdyby tylko mógł, z pewnością zrzekłby się tego Bożego Daru. Natomiast Archanioł Michał nie może sobie poradzić z tym, że to Abbaddon a nie on stoczył pojedynek z Siewcą. Czuje po prostu ludzką zazdrość i zawiść.

            Kossakowska ukazuje anioły w sposób, który odbiega od wpajanego nam od dzieciństwa „standardowego” wyobrażenia tych istot. Nie są to postaci dobre i kochające. Nie przypominają uśmiechniętych, tłuściutkich cherubinów znanych z kościelnych ołtarzy i walentynkowych kartek. Anielska Arystokracja przypomina raczej bandę niedojrzałych drani, którzy uważają siebie za mądrzejszych od samego Stwórcy.

            W obu tomach powieści widać fascynację autorki malarstwem. Aż roi się tutaj od wymyślnych kompozycji kolorów i ich nazw, które przeciętnemu mężczyźnie niczego nie mówią.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...