poniedziałek, 1 czerwca 2020

"Wojna w blasku dnia" Peter V. Brett - RECENZJA

Od chwili gdy przeliczyłem ile książek stanowi mój „stosik hańby” i z przerażeniem poznałem ogromną liczbę kupionych przeze mnie a nieprzeczytanych pozycji, postanowiłem systematycznie czytać zaległe lektury. Do grona tych najdłużej czekających na swoją kolej bezapelacyjnie należy „Cykl Demoniczny” Petera V. Brett'a. Dlatego też chwilę po odłożeniu na półkę „Pustynnej Włóczni” sięgnąłem po kolejny tom tej serii czyli „Wojnę w blasku dnia”.

    Po wydarzeniach z poprzedniego tomu i zdobyciu pewnych informacji bohaterowie przygotowują się na zbliżający się nów. To prawdopodobnie wtedy demony przypuszczą atak na Arlena i Jardira aby wyeliminować najgroźniejszych spośród ludzi. Jednak to nie jedyne zmartwienia. Do Zakątka Wybawiciela wkracza polityka w postaci rezydującego księcia oraz Wielkiego Inkwizytora. Z kolei Renna poznaje jeden z sekretów Arlena i chcąc dorównać swojemu narzeczonemu wkracza na bardzo niebezpieczną ścieżkę.

    W „Wojnie w blasku dnia” autor poświęca sporo miejsca postaci Inevery. Przez parę rozdziałów akcja cofa się do czasów dzieciństwa tej kobiety. Jest to okazja do poznania metod szkolenia Dama'ting oraz zwyczajów panujących w tym zgromadzeniu. Dowiadujemy się paru ciekawych szczegółów, które rzucają więcej światła i wyjaśniają dlaczego Inevera w pewnych sytuacjach zachowywała się tak a nie inaczej. Z pewnością znajdą się wśród czytelników osoby, którym stosowanie takich retrospektyw może się nie podobać. Jednak poznanie przeszłości tej kobiety jest w pewnym stopniu konieczne aby fabuła mogła toczyć się dalej. 

    „Cykl Demoniczny” Petera V. Brett'a z każdym kolejnym tomem staje się lepszy. Chociaż pierwszy tom serii („Malowany Człowiek”) nie oczarował mnie, to od każdej kolejnej części trudno się oderwać. Dużą zaletą „Wojny w blasku dnia” są bohaterowie. Trudno ich nie lubić i nie czuć do nich sympatii. Każdy z nich popełnia jakieś błędy, bywają sytuacje, które ich przerastają. Dzięki temu daleko im do pomnikowych postaci a stają się bardzo zwyczajni i ludzcy.

   

"Upiór w ruderze" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Jak może się skończyć przygoda, w której biorą udział trzy niezbyt rozgarnięte dziewoje i zdobyczna armata Pradziadunia? Wiadomo - wystrzałowo!

Ale to dopiero początek ambarasu!

Bo przejście ze stanu ciała do stanu czystego ducha jest relatywnie proste. Gorzej, że gdy ciało grzeszne za życia pozostawia na czystym duchu pewne...przybrudzenia. Kawalifikuje się wtedy dusza do pokutowania, a pokutowanie jest męczące. Ale to nie znaczy, że nie może być zabawne.

Pałac w Liszkowie, przerobiony na potrzeby rzeczonej pokuty, na najprawdziwszy Straszny Dwór, stanie się zatem areną zdarzeń nieprawdopodobnych. I przerażajacych. I wielce zabawnych. Oczywiście, w zależności od tego, którego uczestnika owych wydarzeń o zdanie zapytacie.



PREMIERA: 19 czerwca 2020

poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Stalowe Szczury: Otto" Michał Gołkowski - ZAPOWIEDŹ

Paryż wzięty!

Harmonia przygrywa radośnie, gdy oddziały pod flagą Kaiserreichu wkraczają do zdobytej szturmem stolicy Francji. Jest lato 1918 roku, a Wielka Wojna potoczyła się w sposób, który zaskoczył równie bardzo tych chwilowo pokonanych, jak i ulotnych, nietrwałych zwycięzców ofensywy. Gdzieś pośród pożarów stolicy pewna nieco spóźniona kompania inżynieryjno-szturmowa musi wyciągać nogi, żeby zdążyć wraz z wycofującymi się oddziałami… Leczy gdy niemalże wpadają pod koła rozpędzonej ciężarówki, wiozącej tajemniczy ładunek, o którym nigdy nie powinno byli się dowiedzieć, wielu innych wyciągnie kopyta.

Radosna niczym pijacki śpiew, krwawa jak nóż rzeźnika, lekka na podobieństwo spirytusu, okopowo-szturmowa historia o przygodzie, przyjaźni, złocie, obrazach, malinowym koniaczku, tunelach, bitwach, kantynach i latrynach, nietypowych orientacjach wszelakiego rodzaju… oraz, rzecz jasna, o psie.

Jeśli do tej pory wydawało ci się, że wiesz, co może wydarzyć się na wojnie… No cóż.
Najwyraźniej twoje źródła historyczne nie miały dość ani faktów, ani fantazji.

PREMIERA: styczeń 2019

sobota, 22 września 2018

"Nawałnica Mieczy: Stal i Śnieg" George R.R. Martin - RECENZJA

„Nawałnica Mieczy: Stal i Śnieg” to pierwsza część trzeciego tomu Pieśni Lodu i Ognia. „Starcie Królów” pozostawiło mi po sobie bardzo dobre wrażenie. Muszę przyznać, że zaczynam wsiąkać w świat stworzony przez tego pisarza. Czy jednak kolejny tom reprezentuje sobą równie wysoki poziom co poprzednie?

Martin cofa akcję w czasie w stosunku do wydarzeń z „Starcia Królów” aby móc przedstawić historie, które miały rozgrywały się równolegle z tymi o bardziej donośnym znaczeniu. Ogień wojny objął już praktycznie całe Westeros. Pomimo tego, że jedna ze stron zwycięża w olbrzymiej bitwie, szala zwycięstwa w całej batalii zbytnio nie przechyla się na stronę zwycięzców. Zawierane są nowe sojusze, a niektóre ze starych są zrywane. Wszystko to przypomina olbrzymią szachownicę gdzie stawką jest królestwo a ceną życie przede wszystkim tych najmniejszych.

    To właśnie lud nękany, gwałcony i tratowany kopytami rycerskich rumaków zaczyna powoli się budzić. Na czele rebelii staje zadawałoby się, że nieśmiertelny przywódca. Jednak możni tak bardzo skupieni na walce między sobą nie dostrzegają rodzącego się zagrożenia.

    Martin pod płaszczem powieści fantasy doskonale przedstawia tak wiele zachowań typowych dla magnackich rodów znanych z kart historii. Warto zwrócić uwagę na dramat jaki niesie za sobą polityka aranżowanych małżeństw gdzie nie liczą się żadne uczucia. Najważniejsze jest jak najszybsze wydanie córki za mąż aby ta mogła urodzić dziecko w pewien sposób cementujące sojusz zarówno ten polityczny jak i gospodarczy pomiędzy rodzicami.

piątek, 30 marca 2018

"Operacja Dzień Wskrzeszenia" Andrzej Pilipiuk - RECENZJA


Patrząc po ilości przeczytanych przeze mnie książek Andrzeja Pilipiuka chyba nie sposób nie zauważyć, ze jest to jeden z moich ulubionych pisarzy. Kiedy na półki księgarń zawitało kolejne wznowienie „Operacji Dzień Wskrzeszenia” postanowiłem sobie trochę odświeżyć tę powieść. Poniższy tekst będzie nie tylko recenzją powieści ale i również moją sentymentalną podróżą w przeszłość do czasów kiedy dopiero rozpoczynałem swoją prawdziwą przygodę z literaturą. Zapraszam!

Prezydentem w Polsce zostaje Paweł Citko. Osoba marząca o tym aby z naszej ojczyzny uczynić mocarstwo. Dlatego też w tajemnicy konstruowane są bomby atomowe, które mają asem w talii kart jaką posługuje się polska polityka zagraniczna. Nie przewidziano jednego. Do super tajnych silosów rakietowych włamuje się grupa terrorystów. Ba skutek ich działań rakiety zostają wystrzelone. Kolejne wydarzenia łatwo przewidzieć – wojna atomowa, która pozostawia po sobie zgliszcza. Na tych zgliszczach Polacy budują wehikuł czasu. Wybierana jest grupa młodych, utalentowanych ludzi, którzy za zadanie będą mieli cofnięcie się w czasie oraz zapobiegnięcie narodzinom Citki.

    Motyw podróży w czasie aby zapobiec czyimś narodzinom nie jest czymś nowym. Chyba każdy z nas oglądał albo przynajmniej słyszał o „Terminatorze”. Autor wykorzystuje znany motyw jednak w taki sposób, że czytelnika wtórność tej wizji w żaden sposób nie razi. Wraz z bohaterami zwiedzimy bowiem Warszawę pod „carską okupacją”, stoczymy pojedynki z Ochraną. Jakby tego było mało odwiedzimy również XVII wieczną stolicę podczas wielkiej epidemii dżumy. Pilipiuk świetnie opisuje przeszłe czasy. Nie tylko ubiory ludzi tam żyjących ale i również zachowania, czy metody edukacji. W pewien sposób „odczarowuje” utarte myślenie o XIX wieku jako o czasach zacofania, licznych niewygód przedstawiając zupełnie inny wygląd tej epoki. Widać, że posiada on sporą wiedzę historyczną (z wykształcenia jest archeologiem).

    Co do samego pomysłu jak te podróże w czasie powinny wyglądać i na jakiej zasadzie działa sama maszyna czasu mam pewne zastrzeżenia. Opis całej procedury jest trochę zagmatwany. Autor sam gubi się trochę w swoich wyjaśnieniach aż w końcu można sobie wręcz wyobrazić jego machnięcie ręką i usłyszeć słowa: „jakoś przejdzie”. Otóż Pilipiuk w pewnym momencie mówi o tym, że każda ingerencja w przeszłość zmienia przyszłość i może spowodować nieodwracalne zmiany. Więc zarówno zakupy, wynajmowanie pokoi powinno być w zasadzie niemożliwe. A jednak wbrew temu co sam autor napisał nic się nie zmienia. Owszem możemy powiedzieć, że albo zmiany te były mało istotne albo po prostu nie nastąpiły. Jednak cała teoria dość mocno chwieje się.

środa, 30 marca 2016

"Litr ciekłego ołowiu" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Zbiory opowiadań tzw. „bezjakubowych” to proza pisana bardziej na poważnie. Wśród krytyków uchodzą za najlepszą część twórczości Andrzeja Pilipiuka. Większość tekstów eksploruje tematykę historyczną. Jak w kalejdoskopie przewijają się mało znane epizody, artefakty innych epok, alternatywy historyczne, zapomniane wynalazki.

Ten zbiór nie zawiedzie Czytelników. Zbierane skrzętnie okruchy przeszłości tworzą mozaikę, od której podziwiania nikt nie może się oderwać.

PREMIERA: 22 KWIETNIA

czwartek, 17 grudnia 2015

"Ja Inkwizytor: Kościany Galeon" Jacek Piekara - RECENZJA


Wszyscy, którzy w miarę regularnie śledzą wpisy pojawiające się na moim blogu, z pewnością dostrzegli moje przywiązanie do postaci stworzonej przez Jacka Piekarę – inkwizytora Mordimera. Kiedy pisałem recenzje książki „Ja Inkwizytor: Głód i Pragnienie”, dałem wyraz swojemu rozczarowaniu oraz przekonaniu, że świat, w którym Jezus Chrystus zszedł z krzyża i utopił Jerozolimę oraz swoich prześladowców w rzece krwi, stał się dobrą maszynką do robienia pieniędzy. Miałem duże obawy kiedy sięgałem po „Kościany Galeon”. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Jednak sentyment do bohatera wziął górę i książkę kupiłem.

    Tak jak w „Głodzie i Pragnieniu” Mordimer podejmuje się wykonywania zleceń od Mistrza Inkwizytora Teofila Dopplera. Tym razem musi zbadać sprawę tajemniczego zniknięcia pewnego szalenie bogatego kupca.

    „Ja Inkwizytor: Kościany Galeon” to najlepsza książka ze świata inkwizytorów od bardzo, dawna czyli od chwili premiery „Łowcy Dusz”. Czy jednak oznacza to, że książka ta wyjątkowo przypadła mi do gustu?

    Powieść ta, reklamowana jako łącznik pomiędzy częściami „Ja Inkwizytor” a „Sługą Bożym”, według mnie nie wniosła niczego nowego do serii. Akcja w opowiadaniach Jacka Piekary stała się bardzo schematyczna. Zlecenie, tajemnica, śledztwo,rozwiązanie. Sama seria od pewnego czasu przestaje być fantastyką a staje się miernym kryminałem. Jednak „Galeon” ma w sobie ten szczególny „błysk”, który spowodował, że książka mnie wciągnęła. Czy spowodował to mój sentyment, czy też po prostu chęć powrotu do tego świata? Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

    Chciałbym w tym tekście móc napisać, że wcześniej się myliłem, pisząc o „maszynce do robienia pieniędzy”. Przykro mi, ale po lekturze najnowszej powieści Piekary dalej mam podobne zdanie. Brakuje świeżości, jakiejś bardziej skomplikowanej intrygi. Fakt, że „Kościany Galeon” przypadł mi do gustu nie zmienia tego, że jest książką przeciętną w porównaniu do pierwszych zbiorów opowiadań z tego uniwersum. Pytanie brzmi: czy gdyby nie zawód jaki odczułem po lekturze „Głodu i pragnienia”, byłbym w stanie docenić tę maleńką iskierkę, którą odnalazłem teraz? Niestety wątpię w to. Poza tym nie jestem osamotnionym w podobnym twierdzeniu. Warto zerknąć chociażby na portal „lubimy czytać” aby przekonać się jak wiele czytelników zawiodło się i zniechęciło do serii.

    Książka, jak to zwykle bywa u „Fabryki Słów” prezentuje się świetnie na półce. Grafikę na okładkę stworzył ceniony przeze mnie Piotr Cieśliński (znany jako Dark Cryon) a ilustracje wewnątrz wykonał Dominik Broniek. Jedyne do czego mogę się tutaj doczepić to rodzaj tuszu, którym został wydrukowany tekst. Po przeczytaniu większej ilości stron, moje palce stawały się czarne, jakby ubrudzone grafitem lub węglem. Powoduje to, że książka niestety się brudzi.

środa, 23 września 2015

"Wilkozacy: Księżycowy sztylet" Rafał Dębski - ZAPOWIEDŹ

 Polska liże rany po pierwszym rozbiorze, a Sicz Zaporoska stoi u progu zagłady. Krwawa Katarzyna, przez Rosjan zwana Wielką, nie wybacza nigdy i nikomu. Nie daruje też Kozakom ostatniego powstania, wznieconego przez Jemieliana Pugaczowa. Lecz przede wszystkim nie daruje im umiłowania wolności. Bo Katarzyna to Rosja, a Rosja nie toleruje wolnej myśli i wolnej woli. W efekcie dzielni mołojcy oraz dawni konfederaci barscy muszą stanąć ramię w ramię przeciwko odwiecznym wrogom.


W obliczu zagrożenia ze strony imperium moskiewskiego, Wilkozacy musieli opuścić dawne sicze, przenieść się jak najdalej od ludzkich siedzib, pozwolić o sobie zapomnieć. Jednak świat o nich zapomnieć nie chce. Niespodziewanie pojawia się artefakt, który stanowi śmiertelne zagrożenie dla walecznych Wilków…

Wojenne zmagania, polityczne intrygi, gorąca miłość, a także skrajnie grzeszne namiętności. Jest tu miejsce na płacz, ale i na uśmiech, na honor i zdradę, przyjaźń i nienawiść oraz na wszystko, co mieści się między pojęciami przyzwoitości i podłości.

    Ważnymi osobami dramatu uczynił autor postacie historyczne, między innymi Stanisława Augusta Poniatowskiego, marszałka Małachowskiego, carycę Katarzynę, ambasadora von Stackelberga. Kreśli też Rafał Dębski całą plejadę pełnokrwistych bohaterów, wobec których trudno pozostać obojętnym.

wtorek, 11 sierpnia 2015

"Drugi Brzeg" Michał Gołkowski - RECENZJA

Miesiące takie jak lipiec i sierpień to dla wielu czas odpoczynku. Jednak u mnie jest inaczej. Natłok obowiązków oraz podjęcie się pewnych dodatkowych zajęć zmusiły mnie do zaniedbania „Zapomnianego Pokoju”. Jednak mam nadzieje, że to co najgorsze już za mną i teraz będę mógł w miarę systematycznie dodawać nowe treści na bloga.

Był rok 2007 kiedy to zająłem pierwsze miejsce w szkolnym konkursie literackim. Jako, że miałem szczęście uczęszczać do szkoły, która wspierała kreatywność i nie oszczędzała na nagrodach obok paru ciekawych książek otrzymałem grę komputerową S.T.A.L.K.E.R. To właśnie wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z tym ciekawym, postapokaliptycznym uniwersum. Gra posiadała niesamowity klimat, który wciągnął mnie na wiele godzin. Jeżeli jednak nie mieliście możliwości poznać produkcji studia GSC Game World zachęcam Was do odwiedzenia kanału Tube Riders na Youtubie gdzie będziecie mogli zaznać choć odrobiny tej ciężkiej i mrocznej atmosfery Czarnobyla.

 W roku 2013 nakładem wydawnictwa Fabryka Słów pojawiła się pierwsza polska powieść, której akcja ma miejsce w świecie Zony- „Ołowiany Świt”. Wiedziony chęcią sprawdzenia, czy magia gry mogła zostać przeniesiona na papier, kupiłem książkę. Niecały rok później na półkach księgarń pojawiła się kontynuacja powieści Gołkowskiego- „Drugi Brzeg”. Chcąc poznać zakończenie historii wyruszyłem wraz z głównym bohaterem- Miszką w podróż na niezbadaną stronę Zony.

Myślę, że historię awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu zna każdy. Jednak po wydarzeniach z 1986 roku nadchodzi 12 kwietnia 2006. Wtedy to ma miejsce kolejna awaria reaktora, tym razem na nieporównywalnie większą skalę. Dochodzi do olbrzymiego skażenia, w wyniku którego powstają różnego rodzaje anomalie rzeczywistości i mutanci. Cała strefa zostaje ponownie zamknięta i otoczona kordonem wojsk. Jedynie ludzie chcący porzucić swoje dotychczasowe życie oraz przestępcy ścigani listami gończymi zamieszkują Zone. Zwani są Stalkerami. Przemierzają oni kilometry niebezpiecznej strefy w poszukiwaniu artefaktów. Są to przedmioty, które przebywając w strefach silnego napromieniowania nabrały nadprzyrodzonych możliwości np. leczenie ran.

Książka jest bardzo nierówna. Początek był naprawdę mozolny. Miszka jest samotnikiem. Przeważnie sam podróżuje, sam bada ruiny i opuszczone lokacje. Dlatego też przez prawie połowę książki nie ma w ogóle dialogów. Kluczyłem niczym  prawdziwy stalker pomiędzy słowami. Wypatrywałem wszelkiego rodzaju anomalii z obawy przed wpadnięciem w objęcia tej najgroźniejszej, odkrytej przeze mnie i nazwanej „śpiochem”. Z trudem udało mi się uniknąć zgubnych skutków tego zjawiska i bezpiecznie dobrnąć do momentu kiedy wraz z szelestem przewracanych stron akcja nabiera tępa i na scenę wchodzą osoby trzecie.

czwartek, 25 czerwca 2015

#3 NA MARGINESIE: Nowe wydanie "Nocarza" Magdaleny Kozak oraz Ilustracja na okładkę kontynuacji "Stalowych Szczurów" Michała Gołkowskiego

W dniu 25 czerwca wydawnictwo "Fabryka Słów" zaprezentowało nowe wydanie trylogii "Wampiry w ABW" Magdaleny Kozak w skład, której wchodzą takie książki jak: "Nocarz", "Renegat", "Nikt"

Prawdopodobna data wydania to lipiec 2015. Właśnie kończę czytać stare wydanie tej trylogii i muszę powiedzieć Wam, że nie spodziewałem się... tak dobrych książek! Wkrótce na blogu pojawi się moja recenzja całej trylogii, w której napiszę o tym czego się spodziewałem po tej serii a czym mnie zaskoczyła. Już dzisiaj zapraszam :) 

Oprócz wspomnianego już wcześniej nowego wydania, grafik Dark Crayon zaprezentował ilustrację na okładkę kontynuacji "Stalowych Szczurów" Michała Gołkowskiego. Recenzja pierwszego tomu również, wkrótce w zapomnianym pokoju :)




środa, 27 maja 2015

"Ostatni Honorowy" Jacek Komuda - RECENZJA

13 kwietnia 2015 roku polskie i angielskie media obiegło nagranie, w którym polski szlachcic Jan Żylińki wyzywa na pojedynek kontrowersyjnego brytyjskiego polityka Nigela Farage’a. Rozgorzała dyskusja, w której głos zabrali eksperci od kodeksu honorowego. Dyskutowano o pojęciach dzisiaj kompletnie zapomnianych i nieużywanych jak chociażby „zdolność honorowa”. Wydana pod koniec marca tego roku najnowsza książka Jacka Komudy nie mogła mieć lepszej promocji.

            Komuda jest jednym ze „sztandarowych” pisarzy wydawnictwa „Fabryka Słów”. Swoich czytelników przyzwyczaił do tego, że prowadzi krucjatę przeciwko wyidealizowanemu sienkiewiczowskiemu wizerunkowi Polski Szlacheckiej. Dlatego też pojawienie się książki, której akcja toczy się w czasach PRL-u była dość dużym zaskoczeniem.

            „Ostatni Honorowy” to historia młodego szermierza warszawskiej Legii- Kuby Błażyka. W czasach komunizmu zwycięzcą zawodów mógł być tylko i wyłącznie zawodnik z sierpem i młotem na sercu. Rośnie frustracja w duszach młodych reprezentantów Polski. Ze względu na „solidarność” dyplomatyczną rządu Polski Ludowej i Związku Radzieckiego zapada decyzja o nie wystawieniu naszej reprezentacji na mistrzostwach w Los Angeles. W kraju brakuje wszystkiego. Sklepowe półki świecą pustką. Wtedy to właśnie główny bohater powieści otrzymuje propozycję nielegalnych walk organizowanych przez milionerów na zachodzie Europy.

            Akcja powieści pędzi niczym Pendolino. Autor szybko i bez zbędnego rozpisywania się przechodzi od pojedynku do pojedynku. Sceny walki pomimo używania do ich opisu specjalistycznych sformułowań są na tyle sugestywne, że czytelnik bez większego problemu może sobie wyobrazić ich przebieg. „Jacek nad Jackami” jest pisarzem, który do perfekcji opanował nie tylko fechtunek piórem ale i również w wolnej chwili z zapałem macha szabelką. To dlatego jego opisy są jakby żywcem wyrwane z dobrego filmu z gatunku „płaszcza i szabli”.

poniedziałek, 25 maja 2015

#1 NA MARGINESIE: Drama z "Kłamcą" w tle.

            Kiedy wpadłem na pomysł prowadzenia bloga postanowiłem, że głównie będę skupiał się na dzieleniu się opiniami na temat pozycji przeczytanych przeze mnie oraz prezentowaniu książek  mających pojawić się na półkach księgarń, na które szczególnie czekam. Dzisiaj zamiast tego tekstu miała ukazać się recenzja „Chłopców” Ćwieka, jednak postanowiłem po krótce usystematyzować i zebrać wszelkie informacje na temat małej burzy i rodzącym się konflikcie pomiędzy grafikiem Dark Crayon’em i Fabryką Słów a obecnym wydawcą pisarza- SQN.

            Jakub Ćwiek jest pisarzem, z którego lublińskie wydawnictwo było szczególnie dumne. Nakładem „Fabryki” ukazały się m.in. „Ciemność płonie”, „Gotuj z papieżem” czy bardzo popularna seria „Kłamca”. To właśnie na tym cyklu dzisiaj się skupimy.

W jego skład wchodzą cztery tomy: „Kłamca”, „Kłamca 2:  Bóg Marnotrawny”, „Kłamca 3: Ochłap Sztandaru”, „Kłamca 4: Kill’em all”. To właśnie nordycki bóg kłamstwa, Loki dał Ćwiekowi rzesze wiernych czytelników. Premiera ostatnich dwóch tomów była każdorazowo szumnie zapowiadana, w miastach  pojawiały się bilbordy a czwarta część praktycznie kończyła i zamykała całą historię.

Moje zdziwienie nie miało granic kiedy na półce w Empiku w 2014 roku zobaczyłem książkę zatytułowaną: „Kłamca 2,5: Machinomachia”. Do dość cienkiej pod względem objętościowym książeczki (192 str.) dołączona była gra karciana. Skąd numer „2,5”? Otóż akcja tej części miała mieć miejsce pomiędzy wydarzeniami drugiego a trzeciego tomu. Ale to nie jest tutaj najbardziej istotne. Otóż szata graficzna była identyczna i pasowała idealnie całego cyklu. Z punktu widzenia czytelnika – świetnie! Jednak to nie „Fabryka Słów” a krakowski SQN był wydawcą tego tomu. Pojawiły się tutaj już pierwsze, powiedziałbym nawet „nieśmiałe” dyskusje na temat etyki i praw autorskich.

6 maja 2015 roku z okazji jubileuszu „Kłamcy” ukazuje się kolejny tom wydany pod sztandarem SQN nazwany: „Papież Sztuk”. To właśnie w maju nastąpiło apogeum wzajemnych oskarżeń i pretensji.

19 maja 2015 roku Piotr Cieslinski (znany jako grafik Dark Crayon- twórca okładek m.in. dla „Fabryki Słów”) na facebookowym profilu wydawnictwa SQN napisał:

A chciałem jedynie nagrać kogoś z wydawnictwa jak odpowiada na pytanie: czemu SQN skopiował (nieudolnie), bez pytania i "na chama", mój projekt do serii "Kłamca". Miejsce do zadania takowego pytania idealne, jako uchodzące przez lata za polską stolicę podróbek J

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Wydawnictwo SQN napisało:

Panie Piotrze, nie trzeba nas szukać na Targach, adres wydawnictwa i wszelkie inne dane kontaktowe znajdzie Pan na stronie www. Zapraszamy do kontaktu.
Co do okładki, to projekt "Kłamca" to spójny świat, wymyślony i należący do Kuby Ćwieka. Czytelnicy są zadowoleni, że dostają książki utrzymane w stylistyce pierwszych tomów. Są nawet tacy, którzy twierdza, ze nowe okładki znacznie przewyższają wcześniejsze, ale to już zostawiamy każdemu do własnej oceny . Zachęcamy do przeczytania "Papieża sztuk", a właściwie ostatniego rozdziału, Kuba bardzo docenia pańską pracę.

Riposta ze strony grafika przyszła natychmiast:

poniedziałek, 23 lutego 2015

"Ja Inkwizytor: Głód i Pragnienie" Jacek Piekara - RECENZJA (a raczej kilka słów prawdy)



„Głód i pragnienie” Jacka Piekary przeczytałem zaraz po pojawieniu się książki na półkach księgarń. Pomimo tego, że poprzednie części z serii „Ja Inkwizytor” zawiodły mnie, postanowiłem dać szansę Mordimerowi. Do napisania mojej opinii na temat tego tomu przygód Sługi Bożego zasiadam już trzeci raz. Najpierw na przeszkodzie stanęły mi obowiązki, później już gotowy tekst przepadł na uszkodzonym twardym dysku. Ale dość o tym!

            Najnowsza książka Piekary składa się z dwóch opowiadań. Mordimer pracuje w Hezie dla inkwizytora Teofila Dopplera. To właśnie na jego zlecenie musi rozwiązać sprawy opisane w owych historiach. Rozwodzenie się tutaj na temat akcji czy też fabuły tych opowieści nie ma najmniejszego sensu. Opowiadania są po prostu nieciekawe. Książka oprócz ładnej okładki i tradycyjnie dobrych ilustracji przedstawia sobą obraz nędzy i rozpaczy. Nędzy ponieważ opowiadania są „cieniem ciena” tych znanych chociażby z „Młota na czarownice”. Rozpacz z kolei wynika z pytania: „ile jeszcze można zarobić na serii i ile jeszcze książek się sprzeda?”
.
Właśnie tak odebrałem „Głód i pragnienie”. Jako książkę pisaną dla pieniędzy. Zresztą sam autor w swoich wywiadach mówi, że jedynym źródłem dochodu pisarza jest ten z ilości sprzedanych książek. Nie może on wzorem artysty estradowego wyruszyć z koncertami po kraju. Skoro więc główny bohater serii jest popularny i lubiany a jego historia zaczyna zmierzać ku końcowi, postanowiono cofnąć się w czasie i opisać jego młode lata. Jest to zabieg, którego nie znoszę. Jestem bowiem zwolennikiem tego, aby wszystkie niejasności i tajemnice rozwiązywano w miarę toczenia się akcji. Cofnięcie się w czasie jest po prostu drogą na skróty. Obawiam się, że nowi czytelnicy zaczynający swoją przygodę z Inkwizytorem teraz, nie będą w stanie dostrzec tego w czym zakochali się  pierwsi czytelnicy Piekary. 

sobota, 14 lutego 2015

"Demony czasu pokoju" Adam Przechrzta- ZAPOWIEDŹ

Efektowne zakończenie trylogii Adama Przechrzty
Mroczna i brutalna opowieść. Trochę powieść wojenna, trochę sensacja w niezwykłych realiach powojennej Moskwy.

Główny bohater Aleksander Razumowski jest prawdziwym twardzielem, który Jamesa Bonda zjadłby na drugie śniadanie

Upadek Trzeciej Rzeszy. Do kraju powraca armia tych, których rozkaz Stalina wyciągnął z więzień i łagrów, którzy mieli własną krwią odkupić swoje winy.

I odkupili. A teraz chcą powetować sobie czas spędzony w okopach i za kratami. Najgorsi bandyci, którzy nie bali się niczego, ani nikogo, bo przeszli już piekło na ziemi, mają broń i wiedzą jak jej używać. Wojnę przeżyli tylko najlepsi, najtwardsi, najsprytniejsi. Po kraju rozlała się niespotykana wcześniej fala zbrodni. Milicja nie dawała sobie rady z doświadczonymi, kutymi na cztery nogi, zaprawionymi w walkach  frontowcami. Niemal codziennie prasa donosiła o zabójstwach milicjantów którzy weszli w drogę lepiej uzbrojonym, wyszkolonym i zorganizowanym bandytom.

Porucznik Razumowski dostaje komisariat na Arbacie. Ktoś powinien zrobić porządek na dzielnicy.

Premiera: 18.03.2015

wtorek, 10 lutego 2015

"Wampir z MO" Andrzej Pilipiuk- RECENZJA



„Wampira z MO” Andrzeja Pilipiuka nabyłem w pakiecie z pierwszym tomem zatytułowanym „Wampir z M-3”. Co tu dużo mówić, historia opisana w książce otwierającej nową serię tego popularnego pisarza nie zachwyciła mnie. Dlatego też lekturę kolejnej części ciągle odkładałem na później. Muszę przyznać, że byłem na siebie zły. W końcu wydałem sporo kasy na wydawałoby się bezsensowne „zapychacze” cennego miejsca na moich półkach. Nadszedł w końcu dzień kiedy się zmobilizowałem i sięgnąłem po dość zakurzoną książkę Pilipiuka. Czy było warto? Zapraszam do przeczytana paru słów, którymi chciałbym się podzielić po skończonej lekturze.

            „Wampir z MO” w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki to zbiór opowiadań dość luźno ze sobą powiązanych. Poznamy w nich dalsze losy praskich wampirów- Marka, Igora oraz Gosi. Sam autor przygotował dla nich wiele wyzwań. Będą musieli m.in. przygotować się na niespodziewaną wizytę francuskiej hrabiny oraz uporać się z dwoma ubekami, którzy zamieszkali po sąsiedzku. 

            Nie zabraknie również galerii bardzo ciekawych postaci. Spotkamy mi.in. hrabiego Pruta, który jest parodią najbardziej znanego wszystkim Draculi. Bohaterem kilku tekstów jest brat Gosi, który pracuje dla majora Nefrytowa więc nie wszystkie historie skupiają się tylko i wyłącznie wokół sympatycznych wampirów.

Pomysł, który już wielokrotnie sprawdził się w książkach o Wędrowyczu (wyjątkiem jest „Homo bimbrownikus”, który jest powieścią) tutaj również „zatrybił” i książkę czyta się naprawdę przyjemnie i szybko. Już wielokrotnie wspominałem, że  Pilipiuk ma „dar” dzięki, któremu potrafi oderwać swojego czytelnika od problemów codzienności i podarować chwile zapomnienia. Książka z pewnością nie należy do ambitnych ale nie taki był jej cel. 

"Oko Jelenia: Sowie Zwierciadło" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Hanza umarła. Ale czy coś tak wielkiego może zniknąć całkowicie bez śladu? Andrzej Pilipiuk po czterech latach przerwy wraca do uniwersum „Oka Jelenia” by wreszcie opowiedzieć nam tę historię do końca. Hmmm… Czy na pewno do końca?

Staszek rzucony do października 1864-tego, próbuje odmienić wyrok bezlitosnego losu i uratować swoją dziewczynę. Nie wie że usieczenie szablą ośmiu uzbrojonych Rosjan to dopiero początek kłopotów.
Belfer Marek także popada w tarapaty. Nadepnął na odcisk potentatowi który jest w stanie rozgnieść go jak muchę. Jedyną szansą przeżycia jest współpraca, choć zlecone mu zadanie wydaje się niemożliwe do wykonania. W dodatku dowiaduje się że wcale nie jest taki sprytny jak sądził.

Jesień 1864. Kraj pod okupacją, przecięty wojskowymi kordonami. Siatki konspiracyjne rozbite, powstańcze oddziały wystrzelane po lasach.

Rozlana krew wsiąka w ziemię. Walka przegrana. Wyroków historii nie da się już zmienić. Ale nadal po dworach jest do wypęku broni, nadal są też wyrywni młodzieńcy pałający chęcią walki, choćby ostatni raz.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Ja inkwizytor: Kościany Galeon" -Jacek Piekara oraz kolejna graficzna odsłona "cyklu inkwizytorskiego".




Data wydania: 2015
Więcej informacji wkrótce








"Stalowe szczury: Błoto" Michał Gołkowski- ZAPOWIEDŹ

Wiosna 1922. Samobójcze natarcie na pozycje przeciwnika po raz kolejny prowadzi kapral Reinhardt i jego kompania karna – kundle wojny, dezerterzy, podpalacze i najgorsze szumowiny. Straceńcy gotowi na wszystko.

Wkrocz w okopy Wielkiej Wojny.

- Na pozycje! – warknął Kurt. Linia złamała się, rozsypała, gdy żołnierze zaczęli ustawiać się przy drabinkach. Widać było, że część odsuwa się od nich jak najdalej, podczas gdy inni z pewną desperacją przepychają się jak najbliżej. „Chcą mieć to już za sobą”, pomyślał sobie Reinhardt. Rozumiał ich aż nadto dobrze; być może postępowałby podobnie, gdyby tylko miał gwarancję, że postrzał byłby równoznaczny z szybką i bezbolesną śmiercią.

data wydania: 2015  
strony: 400 

wtorek, 1 lipca 2014

"Zbieracz Burz" Maja Lidia Kossakowska- RECENZJA


Nie będę ukrywać, że po lekturze „Siewcy Wiatru” i „Żaren Niebios” musiałem przezwyciężyć wewnętrzy opór aby sięgnąć po „Zbieracza Burz”. Jestem jednak osobą lubiącą kończyć to co się zaczęło. Mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuje tego kroku ponieważ „Zbieracz” jest powieścią dobrą.

            Książka ukazała się dziewięć lat po „Siewcy”. Według mnie ten czas działał na korzyść Kossakowskiej ponieważ stała się po prostu lepszą pisarką. 

            Daimon Frey po pokonaniu Antykreatora spędza czas w Strefie Poza Czasem. Bierze udział w nielegalnych walkach. Podczas jednego ze swoich pojedynków doznaje Objawienia. Sama Jasność przemawia do Anioła Zagłady i nakazuje mu zniszczyć Ziemię. Archaniołowie po usłyszeniu tych wieści są przekonani, że Abbaddon został opętany przez Cień. Jakby tego było mało Michał na własną rękę, bez powodzenia próbuje pojmać Frey’a. Daimon opuszczony przez przyjaciół oraz ścigany przez anielskie oddziały specjalne musi szukać schronienia na Ziemi. 

            „Zbieracz Burz” to opowieść o samotności i opuszczeniu. Główny bohater, naznaczony przekleństwem Burzyciela Światów jest postacią, która czuje się nierozumiana i opuszczona. Gdyby tylko mógł, z pewnością zrzekłby się tego Bożego Daru. Natomiast Archanioł Michał nie może sobie poradzić z tym, że to Abbaddon a nie on stoczył pojedynek z Siewcą. Czuje po prostu ludzką zazdrość i zawiść.

            Kossakowska ukazuje anioły w sposób, który odbiega od wpajanego nam od dzieciństwa „standardowego” wyobrażenia tych istot. Nie są to postaci dobre i kochające. Nie przypominają uśmiechniętych, tłuściutkich cherubinów znanych z kościelnych ołtarzy i walentynkowych kartek. Anielska Arystokracja przypomina raczej bandę niedojrzałych drani, którzy uważają siebie za mądrzejszych od samego Stwórcy.

            W obu tomach powieści widać fascynację autorki malarstwem. Aż roi się tutaj od wymyślnych kompozycji kolorów i ich nazw, które przeciętnemu mężczyźnie niczego nie mówią.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Księga Jesiennych Demonów" Jarosław Grzędowicz- RECENZJA



Jarosław Grzędowicz jest jednym z nielicznych pisarzy, których po prostu nie trzeba reklamować. Książki wychodzące spod pióra tego autora są gwarancją nie tylko sukcesu literackiego ale przede wszystkim wysokiej jakości produktu. Nie jest więc dla mnie wielkim zdziwieniem, że Fabryka Słów wydaje właśnie kolejną wersję zbioru opowiadań „Księga Jesiennych Demonów”.
            Już same okładki, każdego z wydań zdają się do nas krzyczeć, że będziemy mieć do czynienia z historiami z gatunku horroru. Atmosfera każdej z opowieści przesiąknięta jest zapachem opadłych listopadowych liści oraz przyprawiającym o dreszcze zimnym jesiennym deszczem.
            Pisarz niejednokrotnie na swoich spotkaniach z fanami mówił, że bycie pisarzem fantastycznym to w pewnym sensie choroba mózgu. Człowiek taki patrzy na pewne codzienne sytuacje i próbuje nadawać im sens poprzez działanie jakiegoś czynnika nadprzyrodzonego. „Księga Jesiennych Demonów” opowiada historie na pozór zwykłych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że ich życie toczy się pod dyktando nieziemskich sił i nadprzyrodzonych istot.
            Stwierdzenie „zbiór opowiadań” w odniesieniu do „Księgi” wydaje mi się trochę nieadekwatny. Książa zawiera w sobie pięć historii, które bardziej według mnie zasługują na miano „mikro powieści”. Są one bowiem nie tylko rozbudowane ale również bardzo dopracowane.
            Dowodem na to jest „Klub absolutnej karty kredytowej”. Jest to opowieść o przeciętnym, szarym mężczyźnie, który po stracie pracy pod pretekstem „delegacji” ucieka od żony, dzieci i wszystko wiedzących rodziców, aby w spokoju przemyśleć swoje dalsze życie. W pensjonacie, w którym zatrzymuje się na nocleg znajduje tajemniczą książkę podpisaną swoim imieniem. Książeczka ta zawiera instrukcję oraz kartę kredytową z praktycznie nieograniczonymi możliwościami wpływania na innych ludzi. Historia niesamowita pod tym względem, że w momencie kiedy myślałem, że już akcja zostanie zakończona ta nabrała tempa niczym Usain Bolt biegnący do Brazylii w reklamie Visy.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...