Może
wielu to zdziwi i wiele osób będzie marszczyć czoło z oburzeniem,
ale prawdą jest to, że o Carlosie Ruizie Zafonie do pewnego
wrześniowego dnia nie słyszałem. Można powiedzieć, że do
lektury „Cienia Wiatru” zostałem w pewien sposób zmuszony.
Powieść tego hiszpańskiego pisarza przywiozła do mnie moja
narzeczona. Nie minęło wiele czasu a zdania: „musisz koniecznie
przeczytać”, „przeczytałeś już?” coraz częściej gościły
w moich uszach. Usiadłem więc, wziąłem książkę do ręki i
wyruszyłem w podróż do Hiszpanii. Czy było warto?
Dziesięcioletni
Daniel Sempere w dniu kiedy nie jest w stanie przypomnieć sobie
twarzy swojej zmarłej matki, zostaje zabrany przez swojego ojca do
pewnego tajemniczego miejsca w Barcelonie. Miejsce to nazywa się
Cmentarzem Książek. To właśnie tam znajdują schronienie woluminy
skazane przez wielu na zapomnienie i zniszczenie. Ze stosów książek
chłopiec może wybrać tylko jedną, którą będzie musiał
opiekować się do końca życia. Wybór Daniela pada na powieść
nieznanego pisarza, Juliana Caraxa „Cień Wiatru”. Bohater za
wszelką cenę postanawia odkryć mroczny sekret autora. Wyglądając
pewnej ciemnej nocy przez okno swojego pokoju, usytuowanego na
poddaszu antykwariatu prowadzonego przez swojego ojca, dostrzega
tajemniczą, zakapturzoną postać opartą o latarnię. Nieznajomy
pali papierosa, którego dym nie przypomina w zapachu tytoniu lecz
zapach palonych książek.
Pierwszym
na co zwróciłem uwagę czytając książkę Zafona był język i
styl jakim posługuje się pisarz. Zdania są rozbudowane a zasób
słów bogaty. Z pewnością ukłony należą się tutaj tłumaczom:
Beacie Fabjańskiej- Potapczuk oraz Carlosowi Marrodan Casas.
Akcja
całej powieści toczy się w Barcelonie. Nie ukrywam, że o samym
mieście wiedziałem niewiele. Każdy wie, że stamtąd wywodzi się
znany klub piłkarski, ciągle budowana jest piękna katedra i to w
zasadzie tyle. „Cień Wiatru” to szybki i „bezbolesny”
przewodnik po tym mieście. Dlaczego piszę, że bezbolesny? Otóż w
niektórych książkach opisy ulic czy też miejsc, których
czytelnik nigdy nie widział na oczy są albo bardzo długie albo po
prostu nudne. Zafon w bardzo subtelny sposób pisze o swoim mieście.
Po przeczytaniu książki wręcz ma się ochotę aby zanurzyć się w
wąskie uliczki Barcelony.
Książka została przetłumaczona na 20 języków i wydana w 30
krajach. W rodzimej Hiszpanii osiągnęła gigantyczną liczbę
sprzedanych egzemplarzy wynoszącą ponad MILION sztuk. Wypadałoby
również zadać sobie pytanie co wpłynęło na tak olbrzymi sukces
książki Zafona?
Myślę, że znaczący wpływ na triumf powieści ma to, że każdy
znajdzie w niej coś dla siebie. Nie jest to książka
„jednogatunkowa”, książka którą można zakwalifikować do
konkretnego gatunku. Autor wykorzystuje wszystko co najlepsze
powieściach kryminalnych. Znajdziemy tu również elementy dobrego
thrillera czy romansu. Można dopatrywać się elementów powieści
historycznych, ponieważ narrator dyskretnie przybliża nam dzieje
powojennej Hiszpanii. A do tego cała konstrukcja intrygi przypomina
mi uwielbiane przeze mnie filmy o Sherlocku Holmesie z Robertem
Downey'em Jr. To właśnie niepowtarzalny, momentami mroczny klimat
doprawiony szczyptą grozy przeżytą wraz z bohaterami podczas
wizyty w „nawiedzonym” domu sprawiają, że czytelnik nie może
oderwać się od lektury. Pragnienie poznania dalszych losów
bohaterów staje się silniejsze od potrzeby snu.
„Cień
wiatru” to powieść, którą każdy powinien przeczytać. Warto
czasami oderwać się od swoich dotychczasowych literackich
przyzwyczajeń i sięgnąć gdzieś dalej.
Miałam już styczność z tym autorem przy okazji lektury Mariny i faktycznie, jego styl jest godnym pochwały. A że moja mama uwielbia pisarza i ma u siebie Cień wiatru oraz kolejne części, to pewnie kiedyś i ja sięgnę po te tomiszcza.
OdpowiedzUsuńPewnie prędzej czy później sięgnę po kolejne książki tego pisarza bo na prawdę warto :)
UsuńAutora kojarzę, co rusz widuje go gdy odwiedzam księgarnie czy stoiska z tanią książką i są wydania kieszonkowe jego książek - jednak wciąż pozostaje do przeczytania, ale nie jakoś pilnie :)
OdpowiedzUsuńJa sam od siebie pewnie nigdy bym po książki Zafona nigdy nie sięgnął. Ale nie żałuje :D
UsuńTy to czasem wystrzelisz niespodziewanie z jakąś przeczytaną książką, Michał. :) Nic nie pisałeś, ani nie zaznaczałeś, że czytasz tego Zafona. Ja też go znam, czytałem jakiś czas temu, ale do dzisiaj pamiętam świetną postać Torresa - ta jego retoryka i sposób wypowiedzi bawiły mnie niemiłosiernie. :) Sama książka też fajna, hołd książki dla książki, raj czytelniczy, jaki tam przedstawia autor pobudza wyobraźnie i człowiek dobrze się czuje czytając ją, bo ma świetny klimat. Ale końcówka już mi się nużyła i średnio podobał ten wątek miłosny.
OdpowiedzUsuńMam na półce drugą część, ale nie sięgnąłem do dziś. Dziewczyna czytała?
Jakiś czas temu ją przeczytałem, miałem zaczętą recenzję na dysku ale jakoś nie miałem czasu aby usiąść i ją dopracować i dlatego ten tekst wyskoczył jak czarodziejowi z kapelusza :D. Czytała ale tylko "Cień wiatru", może zdobędę gdzieś kieszonkowe wydanie drugiej części to pewnie przeczytam i ja i ona ;)
UsuńJa czekam na kieszonkową 3, ale coś jej nie ma.
UsuńNiby za mną chodzi od dawna, a zawsze gdy mam okazje po nią sięgnąć, znajduje coś innego. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i również bardzo przypadła mi do gustu. Ten styl i pełna zagadek akcja, zawsze ciekawią. I masz rację, tę książkę powinien poznać każdy. :)
OdpowiedzUsuńja jednak wolę Marinę lub Księcia Mgły, Cień Wiatru przyjemnie się czytało, ale jakoś bardzo mnie nie zachwycił. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com
Uwielbiam Zafona właśnie za ten styl, za pomroczną Barcelonę, za tajemniczość i niesamowitą historię, która ciągnie się od "Cienia wiatru" poprzez "Grę anioła", "Wieźnia nieba", aż do "Labiryntu duchów". Po drodze jeszcze była "Marina", którą też "zmieliłam" i musze przyznać, że cokolwiek Autor nie wyda- to ja to kupuję!!!!!!
OdpowiedzUsuń