O serii „Gamedec”
słyszałem wiele dobrego. Jednak mnie samemu nie było jakoś po drodze z tym
tytułem aż w końcu „zawiesiłem” zarówno kupno jak i czytanie na bliżej
nieokreślony czas. O przygodach Torkila przypomniałem sobie dopiero
przeglądając Facebook’owy profil wydawnictwa Fabryka Słów. Wśród wielu postów i
zapytań od czytelników znalazłem wpis samego Marcina Przybyłka. Informował on,
że złożył wydawnictwu ofertę na wydanie całej serii oraz najnowszej książki z
uniwersum „Gamedec”. Uwierzcie mi, że strasznie ucieszył mnie ten news.
Widziałem wcześniejsze wersje, które ukazały się pod szyldem Supernowej i
krótko mówiąc… nie podobały mi się. Słabe grafiki na okładkach, kiepskiej
jakości papier to już chyba ich znak firmowy. Liczyłem, że wkrótce pojawi się
informacja o tym, że w ofercie „Fabryki” znajdzie się wspomniana seria.
Niestety, po pewnym czasie Przybyłek poinformował, że wydawnictwo nie jest
zainteresowane jego ofertą.
Mój apetyt jednak został wystarczająco pobudzony.
Postanowiłem kupić, po mimo moich wcześniejszych obiekcji „Granice Rzeczywistości”. Do zakupu przekonała
mnie przede wszystkim cena. W internetowym sklepie Empiku jest ona dostępna już
za niecałe 20 złotych!
Pierwszy tom serii jest zbiorem opowiadań powiązanych ze
sobą fabularnie. Bohaterowie poznani w jednym tekście przewijają się w
kolejnych a wybory bohatera mają swoje konsekwencje w innych historiach.
Miejscem akcji jest Warszawa a właściwie Warsaw City
końca XXII wieku. Główny bohater- Torkil Aymore
jest gamedeckiem, czyli po prostu detektywem tyle, że w świecie
wirtualnym. Jego źródłem dochodu jest wykonywanie zleceń (np. pomoc w
wyciągnięciu mężczyzny z pułapki zastawionej przez hakera) itp. Nie chciałbym
się tutaj bawić w streszczanie każdego z opowiadań. Każda historia trzyma
wysoki poziom i przy żadnej się nie nudziłem. Dlatego nie zabiorę Wam tej
przyjemności. Przeczytajcie sami.
Przybyłek
roztacza przed nami wizję świata przyszłości. Świata gdzie życie codzienne
zostało praktycznie wyparte przez to wirtualne. Jest to wizja naprawdę przerażająca.
Zapytacie dlaczego? Ponieważ jest to wizja całkowicie realna. Postęp
technologiczny powoli zmierza w kierunku, który został opisany w książce. Już
dzisiaj tysiące ludzi jest uzależnionych od Internetu czy gier komputerowych.
Aktualnie zarówno jedno jak i drugie dostępne jest na monitorach 2D. Skoro tak
na pozór prosta technologia zbiera takie żniwo to co by się stało gdyby powstał
sprzęt i oprogramowanie umożliwiające bezpośredni udział w grze? Odczuwalibyśmy
smak, dotyk, moc, siłe. Czy ktoś byłby w stanie oprzeć się temu? Nie sądzę.
W
XXII wieku praktycznie każdy jest zaopatrzony w specjalne łoża, wyposażone w
przeróżne funkcje np. automasaż, umożliwiające długie przebywanie w świecie
wirtualnym. Człowiek posiadający złącze ma możliwość podpięcia się do sieci.
Traci on wtedy władze nad swoim „ciałem rzeczywistym” i przejmuje kontrole nad
awatarem. Ma możliwość zmiany wyglądu poprzez zakładanie różnych skinów. Życie
praktycznie toczy się w przestrzeni wirtualnej.