wtorek, 1 lipca 2014

"Zbieracz Burz" Maja Lidia Kossakowska- RECENZJA


Nie będę ukrywać, że po lekturze „Siewcy Wiatru” i „Żaren Niebios” musiałem przezwyciężyć wewnętrzy opór aby sięgnąć po „Zbieracza Burz”. Jestem jednak osobą lubiącą kończyć to co się zaczęło. Mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuje tego kroku ponieważ „Zbieracz” jest powieścią dobrą.

            Książka ukazała się dziewięć lat po „Siewcy”. Według mnie ten czas działał na korzyść Kossakowskiej ponieważ stała się po prostu lepszą pisarką. 

            Daimon Frey po pokonaniu Antykreatora spędza czas w Strefie Poza Czasem. Bierze udział w nielegalnych walkach. Podczas jednego ze swoich pojedynków doznaje Objawienia. Sama Jasność przemawia do Anioła Zagłady i nakazuje mu zniszczyć Ziemię. Archaniołowie po usłyszeniu tych wieści są przekonani, że Abbaddon został opętany przez Cień. Jakby tego było mało Michał na własną rękę, bez powodzenia próbuje pojmać Frey’a. Daimon opuszczony przez przyjaciół oraz ścigany przez anielskie oddziały specjalne musi szukać schronienia na Ziemi. 

            „Zbieracz Burz” to opowieść o samotności i opuszczeniu. Główny bohater, naznaczony przekleństwem Burzyciela Światów jest postacią, która czuje się nierozumiana i opuszczona. Gdyby tylko mógł, z pewnością zrzekłby się tego Bożego Daru. Natomiast Archanioł Michał nie może sobie poradzić z tym, że to Abbaddon a nie on stoczył pojedynek z Siewcą. Czuje po prostu ludzką zazdrość i zawiść.

            Kossakowska ukazuje anioły w sposób, który odbiega od wpajanego nam od dzieciństwa „standardowego” wyobrażenia tych istot. Nie są to postaci dobre i kochające. Nie przypominają uśmiechniętych, tłuściutkich cherubinów znanych z kościelnych ołtarzy i walentynkowych kartek. Anielska Arystokracja przypomina raczej bandę niedojrzałych drani, którzy uważają siebie za mądrzejszych od samego Stwórcy.

            W obu tomach powieści widać fascynację autorki malarstwem. Aż roi się tutaj od wymyślnych kompozycji kolorów i ich nazw, które przeciętnemu mężczyźnie niczego nie mówią.

            Zabiegiem, który mnie najbardziej irytował było wprowadzenie bezpośredniej formy, mającej na celu ułatwienie czytelnikowi zrozumienie odczuć bohatera np. ”Otwiera drzwi. Widzisz jej twarz. Już wiesz, że wszystko poszło nie tak.” Itd. itp.

            Czytając „Zbieracza burz” momentami czułem się jakbym czytał znienawidzone z liceum dzieła Orzeszkowej. To przez wymyślne porównania i epitety. Wszystko to miało taki poetycko- artystyczny charakter, drugie dno, którego znaczenia trzeba było się domyśleć niczym „żużle żalu” Szanownej Pani Elizy przed chwilą wspomnianej.

            Może Was zdziwić to, że cały czas pisze o „Zbieraczu” jako o jednej książce a nie dwóch oddzielnych tomach. Moim zdaniem książka ta została sztucznie podzielona na części przez wydawcę. Spokojnie można było wydać to w jednym tomie i zamiast 80 złotych wydać tylko 40. Pomimo jak zwykle świetnej okładki i dobrych ilustracji byłoby mi wtedy z pewnością jakoś lżej na sercu.

            „Zbieracz Burz” to z pewnością najlepsza powieść z całego cyklu „Zastępy anielskie”. Jednak nie zmienia to faktu, że od całej serii oczekiwałem znacznie więcej. Zwłaszcza czytając ogrom pozytywnych komentarzy dotyczących Kossakowskiej. Ode mnie cała seria dostaje lekko 5/10 punktów.





                                                        


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...