wtorek, 10 lutego 2015

"Wampir z MO" Andrzej Pilipiuk- RECENZJA



„Wampira z MO” Andrzeja Pilipiuka nabyłem w pakiecie z pierwszym tomem zatytułowanym „Wampir z M-3”. Co tu dużo mówić, historia opisana w książce otwierającej nową serię tego popularnego pisarza nie zachwyciła mnie. Dlatego też lekturę kolejnej części ciągle odkładałem na później. Muszę przyznać, że byłem na siebie zły. W końcu wydałem sporo kasy na wydawałoby się bezsensowne „zapychacze” cennego miejsca na moich półkach. Nadszedł w końcu dzień kiedy się zmobilizowałem i sięgnąłem po dość zakurzoną książkę Pilipiuka. Czy było warto? Zapraszam do przeczytana paru słów, którymi chciałbym się podzielić po skończonej lekturze.

            „Wampir z MO” w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki to zbiór opowiadań dość luźno ze sobą powiązanych. Poznamy w nich dalsze losy praskich wampirów- Marka, Igora oraz Gosi. Sam autor przygotował dla nich wiele wyzwań. Będą musieli m.in. przygotować się na niespodziewaną wizytę francuskiej hrabiny oraz uporać się z dwoma ubekami, którzy zamieszkali po sąsiedzku. 

            Nie zabraknie również galerii bardzo ciekawych postaci. Spotkamy mi.in. hrabiego Pruta, który jest parodią najbardziej znanego wszystkim Draculi. Bohaterem kilku tekstów jest brat Gosi, który pracuje dla majora Nefrytowa więc nie wszystkie historie skupiają się tylko i wyłącznie wokół sympatycznych wampirów.

Pomysł, który już wielokrotnie sprawdził się w książkach o Wędrowyczu (wyjątkiem jest „Homo bimbrownikus”, który jest powieścią) tutaj również „zatrybił” i książkę czyta się naprawdę przyjemnie i szybko. Już wielokrotnie wspominałem, że  Pilipiuk ma „dar” dzięki, któremu potrafi oderwać swojego czytelnika od problemów codzienności i podarować chwile zapomnienia. Książka z pewnością nie należy do ambitnych ale nie taki był jej cel. 


Każdy kto miał styczność z innymi książkami tego pisarza z pewnością dostrzeże w „Wampirze”  kilka dyskretnych odniesień do wcześniejszych tekstów Pilipiuka. Krwiożercze wiewiórki z Łazienek czy też krótki epizod z Semenem i Jakubem to tylko kilka przykładów. Dzięki takim „smaczkom” ma się wrażenie, że akcja wszystkich opowiadań „Wielkiego Grafomana” toczy się w jednym uniwersum. 

Na koniec parę słów na temat wykonania książki. Pomimo, że została wydana dużo później niż „Wampir z M-3” szata graficzna idealnie pasuje do poprzedniczki. Jak widać jak się „chce to się da” i można uniknąć cyrku z obwolutami i konfliktu z czytelnikami, który narodził się przy okazji premiery „Zaginionej”. Ale to już inna historia i opowiem ją innym razem.  Ilustracje w środku stworzył Andrzej Łaski, znany już m.in. z książek o Wędrowyczu. 

„Wampir z MO” zaskoczył mnie pozytywnie. Nie spodziewałem się, że po dość słabym pierwszym tomie autora będzie stać na „ożywienie” swojego pomysłu i tchnięcie w niego nowego ducha. Andrzej Pilipiuk dostarcza nam jedenaście opowiadań, dzięki którym podróż z pracy do domu upływa szybciej niż zwykle. Jeżeli nie szukasz książki patrzącej na świat zbyt poważnie to jest to pozycja warta poświęcenia uwagi.  

1 komentarz :

  1. Słyszałem dość dużo o tej serii, ale jakoś nigdy nie chciałem jej czytać. Niezbyt interesująca według mnie :)

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...