poniedziałek, 17 lutego 2020

"Kolejne upiorne opowieści po zmroku" Alvin Schwartz - RECENZJA

Kiedy odkładałem na półkę „Upiorne opowieści po zmroku” Alvina Schwartz'a nie spodziewałem się, że sięgnę po kolejne książki tego autora. Znaczący wpływ na takie moje odczucie miało z pewnością to, że po zobaczeniu fragmentów filmu opartego na „Upiornych opowieściach” po lekturze książki oczekiwałem zdecydowanie więcej emocji. Jednak po pewnym czasie doszedłem do wniosku, żeby oddzielić film od opowiadań Schwartz'a grubą kreską i sięgnąć po drugi tom „Opowieści”. O dziwo, wiedząc już czego mogę spodziewać po lekturze to „Więcej upiornych opowieści po zmroku” czytało mi się zdecydowanie lepiej od swojej poprzedniczki. Dlatego też, chcąc domknąć na swoim czytelniczym koncie cały cykl Schwartz'a naturalnym było dla mnie sięgnięcie po „Kolejne upiorne opowieści po zmroku”.

    Strach jest nieodłącznym towarzyszem człowieka. Potrafi ukrywać się aby niespodzianie pojawić się niczym królik wyskakujący z czarodziejskiego kapelusza. „Kolejne upiorne opowieści po zmroku” to doskonały przykład na to, że pomimo upływu dziesiątek a nawet setek lat, ludzi przerażają podobne zjawiska. Wampiry, wilkołaki, duchy małych dzieci, zjawy czy przemieszczające się z niewiadomych przyczyn przedmioty po domu do dzisiaj budzą trwogę. Nawet współczesne nam czasy pokazują, że pomimo tego iż większość ludzi zarzeka się, że nie wierzy w nadprzyrodzone zjawiska to wszelkie wzmianki o duchach budzą dreszczyk grozy. Fenomen domu w Amityville jest doskonałym przykładem na to, że nawet nowoczesne społeczeństwo ulega uczuciom podobnym do tych, które odczuwali nasi przodkowie. 

    „Kolejne upiorne opowieści po zmroku” to nie tylko okazja do zapoznania się z opowieściami wywodzącymi się z czasów amerykańskiego osadnictwa ale i również możliwość zobaczenia jak bardzo „na czasie” pozostają te opowieści. Chociażby historia w opowiadaniu „Takie rzeczy się zdarzają” zdaje się być wręcz idealnym materiałem nie tylko na dobry film ale i ciekawą książkę, oczywiście wtedy kiedy ktoś pokusiłby się bardziej rozwinąć opowieść. Jest to bowiem historia o zemście wiedźmy oraz starym, ludowym sposobie na pokonanie klątwy.

poniedziałek, 23 grudnia 2019

"Wigilia pełna duchów" - RECENZJA

Już od dłuższego czasu zaobserwowałem, że jakoś umyka mi atmosfera Świąt Bożego Narodzenia. Nie wiem czy jest to spowodowane tym, że z każdym rokiem staje się starszym i pochłoniętym pracą do tego stopnia, że przechodzę obok mrugających ulicznych ozdób obojętnie. Może jest to spowodowane tym, że już w listopadzie z witryn sklepowych machają do mnie Mikołaje w czerwonych strojach. Dlatego też w poszukiwaniu chociaż namiastki Świąt i spodziewając się historii podobnych do słynnej opowieści ze Scrooge'm w roli głównej  (tylko bardziej przerażających) postanowiłem sięgnąć po zbiór dziewiętnastowiecznych opowieści grozy pt. „Wigilia pełna duchów”.

    Nie będę ukrywał, że oprócz nazwiska Arthura Conan Doyle'a  nie znałem twórczości ani nie spotkałem się do tej pory z pozostałymi autorami opowieści tworzących „Wigilię pełną duchów”. Natomiast posiadam w swoim „czytelniczym dorobku” dość pokaźną liczbę przeczytanych zbiorów opowiadań i dlatego doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że z tym rodzajem książek bywa tak jak z pudełkiem czekoladek. Wśród wielu różnorodnych ale i wyśmienitych łakoci możemy zawsze trafić na ten jeden element, który zepsuje smak całości. Jednak jeżeli chodzi o opowiadania zebrane w „Wigilii pełnej duchów” to ciężko mi wskazać to najsłabsze czy najmniej interesujące. Według mnie wszystkie historie trzymają równy i wysoki poziom. I chociaż Conan Doyle należy do moich ulubionych pisarzy i stanowi też dla mnie pewien wyznacznik jakości, to gdyby ktoś zasłonił mi karty tytułowe z nazwiskami autorów poszczególnych opowieści, to nie byłbym w stanie wskazać tej, którą, napisał twórca Sherlocka Holmesa.

    W skład „Wigilii pełnej duchów” wchodzi dwanaście opowiadań. Na podstawie lektury tych tekstów możemy wysnuć wnioski co do tego, co najbardziej działało na wyobraźnię i przerażało Anglików z przełomu XIX i XX wieku. Dość często bowiem w tekstach pojawiają się duchy zmarłych dzieci oraz stare, ponure gmaszyska. O dziwo zdaje się, że większość nabywców tego typu nieruchomości doskonale zdawało sobie sprawę z tego, ze ich dom posiada jakąś mroczną tajemnicę. Mało tego, posiadanie w swoim dworze ducha wydaje się być mile widziane i w dobrym guście wśród śmietanki towarzyskiej.

"Przyjaciel człowieka" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Oto nadciąga czterech jeźdźców, a każdy ma swoją historię.

Wojna zacznie swoją opowieść od niemożliwego - oto doktor Skórzewski, uniewinniony decyzją samego Hitlera, dołącza do nazistowskiej ekspedycji naukowej.

Zaraza szepnie Ci do ucha, jak pozostawiła po sobie tylko zgliszcza starego świata, na których wbrew wszystkiemu wyrasta coś nowego. Bo trudniej jest złamać ludzkiego ducha, niż unicestwić ciało.

Głód pokaże Ci swoje nieoczywiste oblicze. Bo głód wiedzy, tak samo jak głód jedzenia, potrafi zmusić człowieka do szalonych kroków.

Śmierć przypomni Ci, że żywi nie powinni zbliżać się do świata zmarłych, bo za przekroczenie cienkiej granicy przyjdzie im słono zapłacić.

Cztery opowiadania - cztery portrety ludzkiej natury.

PREMIERA: 15 stycznia 2020

piątek, 15 listopada 2019

"Więcej upiornych opowieści po zmroku" Alvin Schwartz - RECENZJA

Kiedy sięgałem po pierwszy tom „Upiornych opowieści po zmroku” Alvina Schwartz'a, nie wiedziałem czego się po tej książce spodziewać. Widziałem wcześniej bardzo rozreklamowany zwiastun filmu opartego na twórczości Schwartz'a więc spodziewałem się czegoś niezwykłego. Jednak zamiast przerażającego horroru otrzymałem zbiór historyjek dobrych do opowiadania przy ognisku jednak nie do końca dobrych do czytania przy lampce nocnej.

    Myślę, że większość czytelników choć raz doświadczyła uczucia gdy przeczytana książka pomimo sięgnięcia po inny tytuł wciąż jest „obecna” gdzieś z tyłu głowy. O dziwo coś podobnego spotkało mnie po lekturze „Upiornych”. Miałem wrażenie, że coś mi umknęło. Coś źle zrozumiałem lub odebrałem. Doszedłem do wniosku, że gdyby „Upiorne opowieści” nie były reklamowane jako pierwowzór filmu a  jako przykład zbioru folklorystycznych amerykańskich opowieści grozy, to trafiając do odpowiedniejszej grupy czytelników mogłyby odnieść sukces.

    Po drugi tom serii czyli „Więcej upiornych opowieści po zmroku” sięgałem bardziej świadomy tego czego mogę się po tej krótkiej książce spodziewać. Myślę, że właśnie dlatego ten tom czytało mi się znacznie lepiej niż poprzedni. Jednak należy pamiętać, że to wciąż zbiór opowiadań. A z doświadczenia już wiem, że z wszelkiego rodzaju antologiami bywa tak jak z pudełkiem czekoladek- obok tych przepysznych zawsze mogą się trafić te niedobre.

    Nie ma chyba osoby, która w dzieciństwie czy młodości nie słyszała jakiejś strasznej opowieści czy też miejskiej legendy, która miała miejsce w sąsiedztwie. Przekonałem się o tym na własnej skórze bo praktycznie identyczne historie jak te zatytułowane przez Schwartz'a jako „Pewnego niedzielnego poranka” oraz „Pierścionki na jej palcach” opowiadała mi kiedyś moja... babcia. Czego to dowodzi? Przede wszystkim uniwersalności tego rodzaju opowieści oraz możliwości przenikania się kultur. Przecież większość osadników pochodziła z Europy. Dość intrygujące jest to, że historie te mogą być jeszcze starsze niż wydawało się samemu autorowi.

środa, 28 sierpnia 2019

"Upiorne opowieści po zmroku" Alvin Schwartz - RECENZJA

Chociaż uważam się za doświadczonego czytelnika, który na swoim koncie ma już kilkaset przeczytanych książek to wciąż mam poważne braki jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju powieści grozy czy horrory. Dopiero niedawno zacząłem poznawać dorobek literacki takich klasyków jak chociażby King. Dlatego też kiedy ujrzałem okładkę „Upiornych opowieści po zmroku” Alvina Schwartza postanowiłem sięgnąć po tę książkę.

    Jak już wspomniałem przed chwilą to właśnie okładka pełniła decydującą rolę przy moim wyborze zbioru Schwartza. Kojarzyła mi się przede wszystkim z głośno reklamowanym filmem o tym samym tytule. Świetne zwiastuny ekranizacji i opis na końcu książki zapowiadał doskonałą lekturę. Jednak kiedy „Upiorne opowieści po zmroku” dotarły do mnie, pierwszym co mnie zaskoczyło było to, że książeczka liczy trochę ponad sto stron. Drugim zaskoczeniem było to, że w zasadzie książka jest po trosze poradnikiem straszenia i opis tego dzieła trochę rozmija się z rzeczywistością. Jednak czy jest to rzeczywiście minusem?

    Alvin Schwartz jako badacz folkloru zebrał najczęściej opowiadane przez osadników historie. Myślę, że każdy z nas przebywając w jakiejś miejscowości musiał prędzej czy później spotkać się z jakąś miejską legendą czy też niesamowitą opowieścią o nadprzyrodzonych bytach. Sam słyszałem wiele takich opowieści a jednym ze źródeł wiedzy na ten temat była moja babcia, która opowiadała przerażające historie o duchach, które z kolei sama słyszała w dzieciństwie od swojego dziadka.

wtorek, 12 lutego 2019

"Żeglarze Nocy i inne opowiadania" George R.R. Martin - RECENZJA


George R.R. Martin kojarzony jest przede wszystkim z bestselerowym cyklem Pieśni Lodu i Ognia. Sam w zeszłym roku pomimo tego, że seria nie jest jeszcze skończona rozpocząłem własną przygodę z „Grą o Tron”. Książki wchodzące w skład „Pieśni” okazały się być jednymi z najlepszych powieści z gatunku fantasy jakie do tej pory czytałem. Dlatego też kiedy usłyszałem, że nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się zbiór opowiadań Martina zatytułowany „Żeglarze Nocy”, w skład którego wchodzą historie z gatunku science fiction, w mojej głowie zrodziła się pewna myśl. Zastanawiało mnie czy pisarz świetnie radzący sobie z tworzeniem świata spod znaku magii i miecza równie dobrze poradzi sobie z gatunkiem oddalonym od fantasy o całe lata świetlne.

    Zbiór otwierają tytułowi „Żeglarze Nocy”. Jest to historia o ekspedycji, która wyrusza na spotkanie tajemniczej cywilizacji, która od eonów lat przemierza przestrzeń kosmiczną. Członkowie ekipy badawczej wchodzą na pokład statku kosmicznego dowodzonego przez tajemniczego kapitana przebywającego w odizolowanej od reszty części pojazdu. Całość historii z pewnością można zaliczyć do gatunku horroru gdyż naszym bohaterom towarzyszy wiele tajemniczych i budzących grozę wydarzeń. Chociaż spotkałem się już wcześniej z opiniami, że opowiadanie jest przewidywalne, mi lektura sprawiła wiele frajdy i sam nie przewidziałem zakończenia. Mało tego, sama historia zawiera parę opisów zjawisk, które mogą pobudzić wyobraźnię do tego stopnia, że na skórze wystąpi gęsia skórka.

    „Skrzynka obejścia” to opowieść o nietypowych górnikach. Wydobycie pewnego rodzaju cennych klejnotów możliwe jest tylko ręcznie. Wszelkie prace maszynami mogą uszkodzić cenny urobek. W związku z tym pojawiają żywe trupy będące najczęściej przestępcami, których mózgi zostają zastąpione przez syntetycznymi. Kierowani oni są za pomocą wszczepów przez Operatorów. Jest to historia o tym jak krucha bywa przyjaźń oraz o tym jak straszna może być zemsta.

sobota, 17 listopada 2018

"Inne Światy" - RECENZJA

Przyznaję się, że zbiorów opowiadań nie czytam zbyt często. Chociaż uważam, że dzięki nim możemy poznać próbkę umiejętności pisarza oraz to czy warto sięgnąć po jego dłuższą formę twórczości, na opowiadania po prostu szkoda mi czasu. Jednak zbiór „Inne Światy” na tyle mnie zaintrygował, że postanowiłem wcisnąć książkę w mój i tak napięty czytelniczy terminarz.

Były już zbiory poświęcone różnym tematom. Były książki o magicznych mieczach, o magach, herosach, kobietach natomiast ja osobiście nie spotkałem się z antologią poświęconą twórczości malarza. Dodajmy tutaj, że chodzi tutaj o artystę niezwykłego jakim jest z pewnością Jakub Różalski, który do dzieł podobnych stylowo do tych chociażby Chełmońskiego wplata elementy fantastyczne np. olbrzymie kroczące mechy.

    Praktycznie wszyscy pisarze, których opowieści weszły w skład zbioru nie powinni być anonimowi. Któż bowiem nie słyszał o Małeckim, Kańtoch czy tak popularnym w ostatnich czasach Mrozie?

    Jednak to przede wszystkim dla historii spod pióra Jacka Dukaja sięgnąłem po tą książkę i muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Dukaj jak to ma w zwyczaju w jednej opowieści porusza wiele motywów i do tego okrasza to wszystko swoim trudnym ale i niepowtarzalnym oraz niezwykłym stylem. Punktem wyjścia całego opowiadania jest „Lalka” Prusa (tak na marginesie jedna z moich ulubionych lektur szkolnych) oraz wynalazek profesora Geista czyli metal lżejszy od powietrza. Dodajmy do tego Polaków chcących wywołać konflikt światowy umożliwiający odzyskanie utraconej niepodległości a otrzymamy opowieść wciągającą od pierwszej do ostatniej strony.

środa, 30 marca 2016

"Litr ciekłego ołowiu" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Zbiory opowiadań tzw. „bezjakubowych” to proza pisana bardziej na poważnie. Wśród krytyków uchodzą za najlepszą część twórczości Andrzeja Pilipiuka. Większość tekstów eksploruje tematykę historyczną. Jak w kalejdoskopie przewijają się mało znane epizody, artefakty innych epok, alternatywy historyczne, zapomniane wynalazki.

Ten zbiór nie zawiedzie Czytelników. Zbierane skrzętnie okruchy przeszłości tworzą mozaikę, od której podziwiania nikt nie może się oderwać.

PREMIERA: 22 KWIETNIA

sobota, 13 czerwca 2015

"Reputacja" Andrzej Pilipiuk - ZAPOWIEDŹ

Lamus osobliwości, smak dawnych tajemnic.

Mistrz opowiadań w najlepszej formie.

Świetna reputacja tekstów Andrzeja Pilipiuka zawsze wyprzedza kolejne zbiory. Żyje własnym życiem, tworzy legendę i przysparza rzesze wiernych czytelników.

Każde opowiadanie jest okruchem życia wyciągniętym z czeluści przeszłości.

Doktor Skórzewski na sentymentalnej wyprawie do Bergen, która nieoczekiwanie zmienia się w najtrudniejszą walkę w życiu.

Robert Storm na tropie cyrku zagubionego w zawierusze kampanii wrześniowej i cygańskiego kościółka, który zawsze nakarmi głodnych.

Ponadto stare ikony, przerażający mieszkaniec szklanej kuli i szachownica z dawnych wieków, której tajemnica doprowadzi do nieoczekiwanego spotkania.

Taki zbiorek to prawdziwie łakomy kąsek dla badaczy niesamowitości.
Kto tego jeszcze nie próbował, może zacząć już teraz.


PREMIERA: 2015-08-12
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...