poniedziałek, 1 czerwca 2020

"Wojna w blasku dnia" Peter V. Brett - RECENZJA

Od chwili gdy przeliczyłem ile książek stanowi mój „stosik hańby” i z przerażeniem poznałem ogromną liczbę kupionych przeze mnie a nieprzeczytanych pozycji, postanowiłem systematycznie czytać zaległe lektury. Do grona tych najdłużej czekających na swoją kolej bezapelacyjnie należy „Cykl Demoniczny” Petera V. Brett'a. Dlatego też chwilę po odłożeniu na półkę „Pustynnej Włóczni” sięgnąłem po kolejny tom tej serii czyli „Wojnę w blasku dnia”.

    Po wydarzeniach z poprzedniego tomu i zdobyciu pewnych informacji bohaterowie przygotowują się na zbliżający się nów. To prawdopodobnie wtedy demony przypuszczą atak na Arlena i Jardira aby wyeliminować najgroźniejszych spośród ludzi. Jednak to nie jedyne zmartwienia. Do Zakątka Wybawiciela wkracza polityka w postaci rezydującego księcia oraz Wielkiego Inkwizytora. Z kolei Renna poznaje jeden z sekretów Arlena i chcąc dorównać swojemu narzeczonemu wkracza na bardzo niebezpieczną ścieżkę.

    W „Wojnie w blasku dnia” autor poświęca sporo miejsca postaci Inevery. Przez parę rozdziałów akcja cofa się do czasów dzieciństwa tej kobiety. Jest to okazja do poznania metod szkolenia Dama'ting oraz zwyczajów panujących w tym zgromadzeniu. Dowiadujemy się paru ciekawych szczegółów, które rzucają więcej światła i wyjaśniają dlaczego Inevera w pewnych sytuacjach zachowywała się tak a nie inaczej. Z pewnością znajdą się wśród czytelników osoby, którym stosowanie takich retrospektyw może się nie podobać. Jednak poznanie przeszłości tej kobiety jest w pewnym stopniu konieczne aby fabuła mogła toczyć się dalej. 

    „Cykl Demoniczny” Petera V. Brett'a z każdym kolejnym tomem staje się lepszy. Chociaż pierwszy tom serii („Malowany Człowiek”) nie oczarował mnie, to od każdej kolejnej części trudno się oderwać. Dużą zaletą „Wojny w blasku dnia” są bohaterowie. Trudno ich nie lubić i nie czuć do nich sympatii. Każdy z nich popełnia jakieś błędy, bywają sytuacje, które ich przerastają. Dzięki temu daleko im do pomnikowych postaci a stają się bardzo zwyczajni i ludzcy.

    Autor powoli wyjaśnia coraz więcej tajemnic swojego świata. Poznajemy prawa, którymi rządzi się tam demoniczna magia. Mało tego, dowiadujemy się coraz więcej o tym jak te istoty postrzegają ludzi. Stopniowo dostajemy również coraz więcej informacji dotyczących Otchłani i hierarchii, która tam panuje.

    Jest coś co w lekturze nie tylko „Wojny w blasku dnia” ale i całego cyklu mi przeszkadza. Mam wrażenie, że seria na siłę nie chce być skazywana na sklasyfikowanie jako fantastyka młodzieżowa. Stąd też w między strony cyklu wkrada się kilka sugestywnie opisanych scen miłosnych. I chociaż przedstawianie takich scen ma pewien sens zwłaszcza jeśli chodzi o dama'ting to jednak jakoś nie pasuje mi to do całości. Tak jakby między nieźle funkcjonujący mechanizm wdarły się drobinki piasku.

    „Wojna w blasku dnia” Petera V. Brett'a to bardzo udana kontynuacja „Malowanego Człowieka” i „Pustynnej Włóczni”.  Chociaż jest to książka niepozbawiona wad to lekkie pióro pisarza oraz ciekawa fabuła spowodują, że będzie Wam ciężko oderwać się od lektury.

2 komentarze :

  1. Już prawie zapomniałam o tej serii. ;) :D
    Po ostatnim słabiutkim tomie, chyba po prostu wolę nie pamiętać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się kiedyś wreszcie za to zabrać, bo od lat planuję to przeczytać xD

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...