Kiedy sięgałem po pierwszy tom „Upiornych opowieści po zmroku” Alvina Schwartz'a, nie wiedziałem czego się po tej książce spodziewać. Widziałem wcześniej bardzo rozreklamowany zwiastun filmu opartego na twórczości Schwartz'a więc spodziewałem się czegoś niezwykłego. Jednak zamiast przerażającego horroru otrzymałem zbiór historyjek dobrych do opowiadania przy ognisku jednak nie do końca dobrych do czytania przy lampce nocnej.
Myślę, że większość czytelników choć raz doświadczyła uczucia gdy przeczytana książka pomimo sięgnięcia po inny tytuł wciąż jest „obecna” gdzieś z tyłu głowy. O dziwo coś podobnego spotkało mnie po lekturze „Upiornych”. Miałem wrażenie, że coś mi umknęło. Coś źle zrozumiałem lub odebrałem. Doszedłem do wniosku, że gdyby „Upiorne opowieści” nie były reklamowane jako pierwowzór filmu a jako przykład zbioru folklorystycznych amerykańskich opowieści grozy, to trafiając do odpowiedniejszej grupy czytelników mogłyby odnieść sukces.
Po drugi tom serii czyli „Więcej upiornych opowieści po zmroku” sięgałem bardziej świadomy tego czego mogę się po tej krótkiej książce spodziewać. Myślę, że właśnie dlatego ten tom czytało mi się znacznie lepiej niż poprzedni. Jednak należy pamiętać, że to wciąż zbiór opowiadań. A z doświadczenia już wiem, że z wszelkiego rodzaju antologiami bywa tak jak z pudełkiem czekoladek- obok tych przepysznych zawsze mogą się trafić te niedobre.
Nie ma chyba osoby, która w dzieciństwie czy młodości nie słyszała jakiejś strasznej opowieści czy też miejskiej legendy, która miała miejsce w sąsiedztwie. Przekonałem się o tym na własnej skórze bo praktycznie identyczne historie jak te zatytułowane przez Schwartz'a jako „Pewnego niedzielnego poranka” oraz „Pierścionki na jej palcach” opowiadała mi kiedyś moja... babcia. Czego to dowodzi? Przede wszystkim uniwersalności tego rodzaju opowieści oraz możliwości przenikania się kultur. Przecież większość osadników pochodziła z Europy. Dość intrygujące jest to, że historie te mogą być jeszcze starsze niż wydawało się samemu autorowi.
Wciąż niepodważalnym atutem książek z serii „Upiornych opowieści” są ilustracje stworzone przez Stephena Gamella. Obrazy są mroczne i klimatyczne wręcz przesiąknięte niepokojem. Jak dla mnie to prawdziwy majstersztyk.
Na niekorzyść książek Schwartz'a działa z pewnością to, że są one krótkie. Myślę, że zdecydowanie lepiej zostałyby odebrane jeśli wszystkie zostałyby zebrane i wydane w jednym obszernym wydaniu zbiorczym z przypisami samego autora. Nie zmienia to jednak faktu, że dotychczasowe dwa tomy, które się ukazały w twardej oprawie wyglądają naprawdę dobrze.
„Więcej upiornych opowieści po zmroku” czytało mi się znacznie lepiej niż poprzedni, otwierający cykl tom. Do lektury podszedłem już jako bardziej świadomy tego co mnie może spotkać. Nie oczekiwałem filmowego scenariusza a opowieści sięgających swoim wiekiem początkom amerykańskiego osadnictwa. Niesamowite ilustracje Gammella sprawiają, że jest to dobra lektura na jeden wieczór z odrobiną dreszczyku.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)