Należę do grona
nielicznych osób, które w czasach szkolnych nie unikały kontaktu z
dziełami takich pisarzy jak Sienkiewicz czy Prus. Mało tego,
książki tych autorów znajdują się w gronie moich ulubionych.
Wielu może zszokować wyznanie, że uwielbiałem „Lalkę” Bolesława
Prusa, którą przeczytałem trzykrotnie. Postać Wokulskiego
przyciągała mnie swoim magnetyzmem i tajemniczością.
„Alkaloid” opowiada
alternatywną wizję życia Stanisława Wokulskiego. Podczas jednej
ze swoich licznych podróży odkrywa on tajemniczą bulwę, z której
udaje mu się stworzyć niespotykany do tej pory narkotyk. Dzień
odkrycia przez Wokulskiego "Alki" zmienia dzieje świata, a kupiec
staje się najpotężniejszym człowiekiem na świecie, przez wielu
traktowanym na równi z Bogiem.
Alka daje niesamowite
możliwości osobom, które ją zażyły. Ludzie potrafią
przewidywać przyszłość, zyskują dar bilokacji, potrafią wznieść
się na inny poziom świadomości. Narkotyku można użyć również
do stworzenia bezrozumnych berserków zwanych Zaszytymi lub
Przemienionymi.
Już na pierwszy rzut
oka widać jak pisarz bardzo inspirował się Melanżem z „Diuny”
Franka Herberta. Alka to w zasadzie idealna kopia herbertowskiej
Przyprawy. Mało tego w „Alkaloidzie” występują alkapitanowie
(osoby przebywające w ciągłym transie, które pilotują statki)
zupełnie tak samo jak piloci olbrzymich statków kosmicznych
Herberta. Podobieństw jest więcej, chociażby Ludzie Biblioteki u
Głowackiego i Menatnci z „Diuny”.
Bolesław Prus to tak
naprawdę pseudonim artystyczny Aleksandra Głowackiego. Fakt, że
autorem „Alkaloidu” jest pisarz o tym imieniu i nazwisku nadaje
dodatkowy smaczek całości i sprawia, że powieść jako alternatywa
dla „Lalki” wygląda bardzo ciekawie. Jednak czy autorem naprawdę
jest pisarz o tym nazwisku? Tego nie jestem pewien. Wydaje mi się
bardziej prawdopodobne, że jest to zabieg marketingowy a pisarzem
jest ktoś zupełnie inny.