Pierwszy tom
„Pieśni Lodu i Ognia” wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
„Grę o Tron”, chociaż nie dostarczyła mi aż takich
fajerwerków jakich się spodziewałem, uważam ją za jedną z
lepszych powieści fantasy jakie przeczytałem. Dlatego też
postanowiłem nie czekać długo z lekturą „Starcia Królów”.
„Starcie
Królów” przedstawia dalsze losy bohaterów poznanych w „Grze o
Tron”. Oprócz postaci dobrze znanych Martin wprowadza dwie nowe
osoby, z których perspektywy będziemy śledzić i obserwować
opisywane wydarzenia.
Często
bywa tak, że po bardzo dobrym pierwszym tomie następuje drugi,
który dramatycznie odbiega swoim poziomem od poprzednika. Na
szczęście „Starcie Królów” okazało się książką, którą
uważam za jeszcze lepszą od części otwierającej cały cykl. W
zakończeniu recenzji poprzedniego tomu pisałem o tym, że „Gra”
to jedynie preludium do prawdziwych wydarzeń. Wyraziłem również
wtedy nadzieję, że w kolejnych książkach fabuła ruszy z kopyta.
Rzeczywiście tak się stało. Akcja w „Starciu Królów” pędzi
już od pierwszych stron.
W drugim
tomie „Pieśni Lodu i Ognia” praktycznie całe Westeros ogarnia
płomień wojny. Chociaż z początku wydawało się, że
pretendentów do tronu będzie maksymalnie trzech okazuje się, że
frakcji i kandydatów zaczyna się mnożyć jak przysłowiowych
grzybów po deszczu. Większość aspirantów do miana króla wydaje
się być pozbawiona zdrowego rozsądku. Niejednokrotnie zyskali by
oni zdecydowanie więcej łącząc swe siły z kimś bardziej
wpływowym jednak możemy zobaczyć ich uparty marsz ku
samozagładzie. Owszem, należy pamiętać, że większość z
walczących lordów i rycerzy jest bardzo młodych. Byli oni z
pewnością wychowywani wśród opowieści o bohaterskich czynach
swoich ojców podczas wojny z królem Targaryen'em. Nie są oni
świadomi okropieństw jakie wojna niesie ze sobą, zwłaszcza dla
prostych ludzi, których traktują przedmiotowo. Miałem wrażenie,
że wojna dla tych chłopców jest jedynie dobrą zabawą. Kolejnym
turniejem, na którym mogą popisać się swoim męstwem.
Martin do
swojego cyklu wplata motywy nie tylko znane z literatury ale i
historii ludzkości. W „Starciu Królów” można natrafić
chociażby na motyw „Trzech Króli” oraz komety, która może
zwiastować pojawienie się mesjasza będącego wybawieniem dla
umęczonej wojną krainy. Pojawienie się wspomnianej komety stanowi
bardzo ciekawe zjawisko. Martin ukazuje jak każdy człowiek, w
zależności od tego gdzie i jak został wychowany interpretuje ten
znak.
Magia i
postaci fantastyczne pojawiają się w „Starciu Królów”
zdecydowanie częściej niż w „Grze o Tron”. Muszę przyznać,
że praktycznie każdej sytuacji „nie z tego świata” towarzyszy
aura tajemniczości i niepewności.
„Starcie
Królów” to powieść, która z pewnością rozbudziła jeszcze
bardziej mój czytelniczy apetyt na kolejne części „Pieśni Lodu
i Ognia”. Wiadomo, że cieniem z pewnością kładzie się
świadomość, że cykl nie został jeszcze zakończony i nie wiadomo
kiedy tak się stanie. Jednakowoż „Starcie Królów” to z
pewnością książka, którą każdy uważający się za fana
fantasy powinien poznać.
Dopiero dwa tomy za Tobą, może autor zdąży zanim uporasz się z tym, co jest dostępne na rynku. ;)
OdpowiedzUsuńWidząc tempo jego prac to szczerze w to wątpię :P.
Usuń