poniedziałek, 22 kwietnia 2019

"Niedokończone Opowieści Śródziemia i Numenoru" J.R.R. Tolkien - RECENZJA

Jakoś tak się złożyło, że lektura dzieł Tolkiena kojarzy mi się z okresem późnej jesieni i zimy. To wtedy najlepiej czyta mi się o przygodach chociażby Froda. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Może ma to związek z tym, że w takim okresie  roku po raz pierwszy odkrywałem Śródziemie i doświadczałem magii tego świata? Jednak nowe wydanie "Niedokończonych Opowieści" od Wydawnictwa Zysk ukazało się na progu wiosny więc postanowiłem trochę zmienić swoje przyzwyczajenia i sięgnąć po historie Tolkiena nie czekając aż spadnie pierwszy śnieg. 

"Niedokończone Opowieści Śródziemia i Numenoru" to przede wszystkim zbiór tekstów, które z różnych względów nie weszły w skład "Silmarillionu". Stanowią one doskonały suplement wspomnianego zbioru oraz wyjaśniają i rzucają nowe światło na pewne nieścisłości pojawiające się w "Silmarllionie". Christopher Tolkien (syn autora "Władcy Pierścieni) wykonał mozolną i skrupulatną pracę aby uporządkować stosy notatek genialnego ojca i przedstawić je w sposób czytelny dla odbiorcy. Uwagi Christophera do tekstów swojego taty wiele wyjaśniają i pozwalają spojrzeć z jeszcze większym szacunkiem na dorobek mistrza. 

    "Niedokończone Opowieści" to dla mnie przede wszystkim świetna historia o "Dzieciach Hurina". Ich tragiczny los z pewnością może poruszyć czytelnika. Opowieść ta sięga do motywów znanych z historii literatury jak chociażby "Król Edyp" i próba walki bohaterów z ciążącym nad ich głowami fatum. 

    Kiedyś spotkałem się ze stwierdzeniem, że Tolkien zwykł mawiać, że wcale nie wymyślił Śródziemia tylko je odkrył. Widać to w drobiazgowości jaką autor przykładał do szczegółów. "Niedokończone Opowieści" ukazują jak wielką uwagę poświęcał Tolkien językowi jakim posługiwały się istoty w świecie, o którym pisał. Praktycznie każda nazwa rzeki czy gór ma swój sens i drugie znaczenie w języku elfów. Dzięki "Niedokończonym Opowieściom" możemy zobaczyć, że rzeczywiście Tolkien zachowywał się bardziej jak historyk badający starożytną cywilizację niż jako pisarz wymyślający całość. Nie ma tu miejsca na przypadkowość. Wszystkie wydarzenia i motywacje bohaterów wynikają z czegoś i mają konsekwencje, które czasami wpływają na losy świata. 

wtorek, 13 stycznia 2015

"Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna" Rick Riordan- RECENZJA



Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że sięgnę po literaturę młodzieżową to za żadne skarby bym mu nie uwierzył. Jednak nadszedł okres, w którym o wygospodarowanie przeze mnie wolnego czasu jest bardzo ciężko. Wyruszyłem więc na poszukiwanie lektury lekkiej, szybkiej i krótkiej. Wtedy to spotkałem Perciego Jacksona i postanowiłem wysłuchać jego historii.

            Od dzieciństwa fascynowała mnie grecka mitologia. Dorastałem w czasach kiedy na ekranach telewizorów królował „Herkules” z Kevinem Sorbo w roli głównej oraz „Xena: Wojownicza Księżniczka”. Byłem prawdziwym fanem tych seriali. Nie mogłem przegapić żadnego z odcinków, kolekcjonowałem figurki,  nie rozstawałem się z „Mitologią” Parandowskiego. Później czasy się zmieniły a ja na chwile rozstałem się ze Starożytną Grecją. 

            Rick Riordan przedstawia nam świat współczesny, w którym bogowie olimpijscy wciąż mają sporo do powiedzenia. Zmienili oni jednak miejsce swojego zamieszkania. Porzucili starą dobrą Grecje na rzecz Ameryki i żyją obok nieświadomych niczego śmiertelników. 

            Tytułowy bohater jest nastolatkiem z ADHD i z dysleksją, notorycznie wyrzucanym ze szkół. Czuje się on obco w towarzystwie swoich rówieśników. Życie Perciego diametralnie zmienia się podczas jednej ze szkolnych wycieczek do muzeum. Trafia do Obozu Herosów i musi odnaleźć tytułowego „Złodzieja Pioruna”. 

            Czytając powieść Riordana nie sposób nie znaleźć kilku analogii do innego bestsellera – „Harrego Pottera”. Główny bohater to oczywiście wybraniec, któremu towarzyszy dwójka przyjaciół- trochę nierozgarnięty chłopiec oraz przemądrzała koleżanka. Pisarz postanowił „zapożyczyć” te elementy, które doskonale sprawdziły się u Rowling. Jak widać po danych dotyczących sprzedaży i popularności: opłacało się. Seria liczy pięć tomów i została zekranizowana. 

            Muszę przyznać, że autor w bardzo przystępny sposób przybliża młodemu czytelnikowi grecką mitologię. Bogowie pomimo setek lat nic się nie zmienili. Dalej są bardzo „ludzcy” i zachowują się jak banda bogatych nastolatków w telewizyjnych „Pamiętnikach z wakacji”.

            Zdradzę Wam tutaj, że udało mi się przeczytać całą serię „Bogowie Olimpijscy”. Pozostałe części są równie dobre jak pierwszy tom. Dlatego jeżeli spodobają Wam się początki młodego bohatera w grecko- amerykańskim świecie możecie bez lęku sięgać po więcej. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...