Minął już rok od chwili
kiedy rozpocząłem swoją przygodę z „Sagą Drenajów” Davida Gemmella. Musiałem
przejść skomplikowany tor przeszkód za nim udało mi się dotrzeć do mety.
Dlaczego? W bibliotekach znajdujących się w miejscu mojego zamieszkania książki
Gemmella śmiało można nazywa „białymi krukami”. O tym, że w jednym budynku
można znaleźć całą serię na tym samym regale można śmiało zapomnieć. Jeżeli
chcecie natomiast kupić „Sagę” musicie uzbroić się w żelazną cierpliwość a
wizyty w antykwariatach staną się dla was codziennością. Wyobraźcie sobie więc
moją radość kiedy po miesiącach oczekiwań do biblioteki wrócił siódmy tom tego
cyklu.
„Legenda Kroczącej Śmierci” to siódmy tom opisujący
dzieje krainy Drenajów. Akcja tej powieści ma miejsce pomiędzy wydarzeniami
opisanymi w „Drussie Legendzie” a „Legendą” (której recenzje znajdziecie TUTAJ ).
Mój
ulubiony bohater z całego cyklu – Druss, kolejny raz będzie musiał zmierzyć się
z przeznaczeniem i podjąć się niebezpiecznej wyprawy aby ratować swojego
przyjaciela. Gemmell dużo uwagi poświęca w tej części Sagi plemionom Nadirów,
które ciągle toczą walki pomiędzy sobą i oczekują na przepowiadanego
Zjednoczyciela.
Na
chwilę uwagi zasługuje jeden z przedstawicieli tych koczowniczych plemion. Nie
potrafię przejść obojętnie obok postaci Talismana. Mogę iść o zakład, że
Gemmell tworząc tę postać wzorował się na człowieku żyjącym w naszym świecie,
wokół którego narosły mroczne legendy. Analogie do Vlada Palownika znanego
bardziej jako Vlada Draculi są dla mnie aż za nadto widoczne. Vlad tak samo jak
i nadiryjski Talisman w dzieciństwie zostaje oddany w niewolę do wrogiego
państwa (Imperium Osmańskie). Ma być gwarantem tego, że jego ojciec nigdy nie
wystąpi przeciwko władzy sułtana. Talimsan również trafia do elitarnej szkoły
janczarów gdzie okazuje się utalentowanym strategiem i wojownikiem. Każdemu kto
chciałby zgłębić historię księcia, z którego Bram Stoker uczynił wampira
polecam książkę C.C. Humpreys „Wład Palownik. Prawdziwa historia Draculi”.
Jak
już pisałem we wcześniejszych mniej lub bardziej udanych tekstach poświęconych
„Drenajom”, trudno doszukiwać się i w tej części czegoś nowego. Gemmell
posługuje się takimi samymi schematami jak w pozostałych książkach. Zaskakujące
jest jednak to, że pomimo pewnej powtarzalności występującej w powieściach tego
pisarza czyta się je z prawdziwą przyjemnością.
Dla
każdego kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z „Sagą” mam jedną małą radę.
Kiedy to ja sięgnąłem po pierwszą część tej opowieści postanowiłem, że będę
czytał książki w kolejności w jakiej pisał je Gemmell. Jednak teraz widzę, że
był to błąd. Pisarz niejednokrotnie cofał się w czasie aby w kolejnej powieści
wybiec o sto lat do przodu. Dlatego czytajcie ten cykl według wewnętrznej jego
chronologii: „Waylander”, „W królestwie wilka”, „Druss Legenda- Pierwsze
Kroniki”, „Legenda Kroczącej Śmierci”, „Legenda”, „Król poza bramą”, „W
poszukiwaniu utraconej chwały” i na koniec „Zimowi wojownicy”.
Kiedy zanosiłem przeczytaną
„Legendę Kroczącej Śmierci” do biblioteki ogarnął mnie co tu dużo ukrywać
smutek. Przez ten rok wytrwałych poszukiwań i zgłębiania tajemnic „Drenajów”
zdążyłem się zżyć z bohaterami stworzonymi przez Gemmell’a. Pomimo tego, że
pisarz zmarł w 2006 roku to wiem, że jego opowieść przetrwa. Dlatego jeśli
macie taką możliwość to dołączcie to drużyny Drussa a przygoda Was nie ominie.
Gadaliśmy o Gemmellu, jest i Gemmell na blogu. Nie zdążyłem tylko zauważyć wcześniej, czy zagadywałeś o tym autorze u mnie, bo akurat zacząłeś czytać, czy może zagadałeś i się nakręciłeś, więc poleciałeś do biblioteki. :D W każdym razie Gemmell na pewno będę chciał poczytać.:)
OdpowiedzUsuńZagadywałem bo skończyłem czytać i chciałem jakoś "skonfrontować" swoje wrażenia bo sam do końca nie rozumiem "fenomenu" tej Sagi i dlaczego mi się tak podoba :D.
UsuńHehe, ja mam tyle nazwisk na względzie do poczytania w przyszłości, że już nie ogarniam. Gemmell ma o tyle dobrze, bo pisze swoje fantasy w oparciu o średniowiecze albo antyk, a ja, jak wspominałem, lubię bardzo te okresy, więc na bank go nie ominę. :) Tylko wnerwiające jest to, że on słabo jest dostępny u nas. Wejdź na empik i wpisz Gemmell, i wszystko jasne.
UsuńTak z innej beczki - bo tak sobie pomyślałem o tym średniowieczu i ogółem epokach - lubisz powieści historyczne?
Gemmell jest naprawdę niedoceniany. Sam miałem ogromne trudności aby skończyć Sagę Drenajów. A co do powieści historycznych to lubię :). Kiedyś zdarzało mi się czytać więcej z tego gatunku teraz jakoś mniej. W zasadzie teraz ograniczyłem się tylko do Komudy bo pisze naprawdę ciekawe książki. Pare osób polecało mi Cherezińską ale w sumie to nie wiem czy można jej ksiązki sklasyfikować jako historyczne ;). Aktualnie chciałbym przede wszystkim uzupełnić swoje braki w fantastyce, zwłaszcza jeśli chodzi o klasykę :).
UsuńNo tak to u nas wygląda, że autor, który za oceanem jest cholernie popularny, niekoniecznie jest u nas, nawet na długo po śmierci. To wychodzi bardzo od czasu jak Mag zabrał się za wydawanie Uczty Wyobraźni, jak wielu dobrych i bardzo dobrych pisarzy by się u nas nie pojawiło, gdyby nie oni. To samo z Artefaktami teraz. Przecież ten Brunner to rozpieprza system, a on u nas jest wydany dopiero po 50 latach!
OdpowiedzUsuńW sumie nawet byś mnie zdziwił, gdybyś napisał, że nie lubisz, jak poznałeś. Jak ktoś czyta fantasty i nie zna powieści to okej, ale jak zna i nie lubi, mimo że lubi fantasy, to tego nie rozumiem, bo to bardzo podobne do siebie jest ogółem. Ja się w cholerę do powieści historycznych przekonałem przez Bernarda Cornwella (Wojny Wikingów, trylogia arturiańska, Pieśń łuków) i bardzo polubiłem. Leży mi na półce i czeka ten cykl barokowy, o którym pisaliśmy u mnie, i to będzie mega jazda, bo to są 3 książki po 900-1000 stron pisanych drobnym pismem. :) Czytałem też Gravesa po wieść historyczną na podstawie antyku "Ja Klaudiusz" i "Klaudiusz i Messalina" - świetne rzeczy, polecam.
Na Brunnera ostrzę sobie zęby i może uda mi się go kupić w lipcu jak budżet pozwoli :). Z Cornwella znam tylko "Pieśń łuków" chociaż przyznaję, że sporo o nim słyszałem. Nie wiem czy można sklasyfikować to jako powieści historyczne czy raczej z gatunku "płaszcza i szabli" ale uwielbiałem czytać kiedyś powieści Dumasa (ojca). Duży wpływ wywarł na mnie też Sienkiewicz no ale potem jak się zacząłem interesować historią to zobaczyłem, że jednak nie do końca tak było jak pisał nasz Noblista :). Nie wiem czy czytałeś może Trylogię Szalbierską Tomasza Łysiaka? Fajne książki, których akcja toczy się w Polsce XIII wieku. Warta uwagi jest również trylogia Marcina Mortki "Miecz i kwiaty". Chociaż autor dość luźno podszedł do dat to świetnie ukazał klimat późnych wypraw krzyżowych. Mortka napisał książki, które wciągneły mnie na maksa. Jednak teraz są strasznie trudno dostępne. Jeśli lubisz okres wypraw krzyżowych to mogę Ci polecić jeszcze "Bractwo" Robyn Younga. też całkiem przyjemny cykl :)
OdpowiedzUsuńBrunner, stary, to powinien być Twój cel priorytetowy na ten rok, serio. Weź sobie karteczkę samoprzylepną napisz na niej "Brunner", "kup Brunnera", "muszę mieć Brunnera", czy coś w ten deseń i naklej sobie w rogu monitora, żeby Cię to irytował i jednocześnie motywowało do zakupu ;)
OdpowiedzUsuń"Pieśń łuków" - to powieść historyczna, bitwa o Azincourt między anglikami i francuzami, i to dosyć znacząca i duża. Fajna książka, taka na rozluźnienie, jak ktoś lubi średniowiecze, zamki, rycerzy, łuczników, dworskie zwyczaje itp. to lektura dla niego.
Ja muszę przyznać, że Dumasa nigdy nie czytałem, i nie za bardzo znam. Trylogii Szalbierskiej też nie znam, ani jej autora. I... Mortki też nie. I Younga. :) Ja tak średnio przepadam za templariuszami i powieściami w stylu płaszcza i szpady w klasycznym wykonaniu. Oglądałem muszkieterów, i było ok, ale bez szału. :) Ale muszę przyznać, że "Cienioryt" Piskorczyka bardzo chcę przeczytać, a teraz ten "Z mgły zrodzony", który zaczynam, ma podobno coś w sobie z "płaszcza i szpady", więc może się bardziej przekonam. :)
Ja oprócz antyku i średniowiecza bardzo lubię też książki o wikingach. Ale bardziej właśnie w postaci historycznej, niż fantasy. Ogółem mam jakiś taki myk, że podobają mi się mitologie, wyprawy, walki, różne bitwy.
Ja "zaraziłem" się templariuszami dzięki grze komputerowej Assassin's Creed (jeśli nie grałeś a lubisz gry, to koniecznie musisz po te produkcje sięgnąć). W tym miesiącu zainwestowałem w Conana i trochę żałuję, że nie w Brunnera. Ale znając życie gdybym jednak kupił książkę Maga to pewnie bym się "przypalał", że nie kupiłem Conana :D. Jak zdobędziesz i przeczytasz "Cienioryt" to koniecznie napisz recenzję, bo jestem cholernie ciekaw Twoich wrażeń. Z chęcią podyskutuje o tej książce u Ciebie :D.
UsuńKojarzę tytuł, lubię gry, ale nie mam na nie czasu, ani sprzętu odpowiedniego. :)
OdpowiedzUsuńHehe, no tak, to działa w dwie strony, ale jak już masz postanowione z tym Brunnerem to spoko. Wyczekiwanie zawsze potęguje bardziej przeżycia z lekturą. Obyś tylko nie miał momentu, że nakręcisz się za bardzo, a nie będzie AŻ TAK ZAJEBIŚCIE. Chociaż nie sądzę, że do tego dojdzie. :)
Nie omieszkam, ale Piskorski musi jeszcze poczekać. Fajnie by było, gdyby inne książki były tak wydawane, jak ta.
Hmm. Właśnie sprawdziłam w bibliotece i okazało się, że książki tego autora są dostępne (oprócz „Waylander”, której w ogóle nie mają na stanie). I jak tu czytać. Cóż tak to już jest z bibliotekami...
OdpowiedzUsuńZdobycie wszystkich części Drenajów jest wielkim wyzwaniem. Potem jednak jeśli uda się przeczytać całość to satysfakcja gwarantowana :)
Usuń