Pewnego wieczora
przeglądałem Internet w poszukiwaniu informacji o nowościach wydawniczych.
Przypadkiem udało mi się trafić na filmik ze spotkania autorskiego z Andrzejem
Sapkowskim. Twórca kultowego „Wiedźmina” opowiadał m.in. anegdoty dotyczące podobnych
spotkań, które miały miejsce w latach dziewięćdziesiątych. Mówił również o
książkach, które wywarły duży wpływ na niego. Pomyślałem,
że fajnie byłoby poznać „od czego to wszystko się zaczęło”. Jakie powieści i
jacy autorzy mieli największy wpływ nie tylko na Sapkowskiego ale i na innych
współczesnych pisarzy? W końcu nie tylko Tolkien książki pisał.
Wśród wielu autorów przewinął się Roger Zelazny. Nazwisko
to nie było mi obce. Słyszałem o tym amerykańskim pisarzu mającym polskie
korzenie, ale nie miałem do tej pory możliwości poznania jego twórczości.
Dlatego też kiedy na półce u mojego kumpla zobaczyłem „Dziewięciu Książąt
Amberu” nie zawahałem się poprosić o pożyczenie tej małej książeczki.
Pierwszym odczuciem, jakie towarzyszyło mi przez kilkanaście
stron lektury było zdziwienie. Spodziewałem się typowego fantasy. Smoki,
miecze, gobliny oraz orkowie biegające wszędzie z maczugami. W zamian za to
wraz z głównym bohaterem trafiłem do prywatnej kliniki znajdującej się w naszym
świecie. Jak się później okazało, nasza Ziemia jest jednym z wielu światów-
cieni, a jedynym prawdziwym jest Królestwo Amberu, do którego mogą się dostać
tylko potomkowie królewskiego rodu.
Zabieg wykorzystania wielu równoległych
rzeczywistości okazał się według mnie trafiony. Dzisiaj pomysł ten wydaje się
niczym nadzwyczajnym. Każdy kto przez chwilę zetknął się z bohaterami komiksów
Marvela zetknął się również ze światami równoległymi. Jednak w czasach kiedy na
rynek trafiło „Dziewięciu Książąt Amberu” (lata 70-te XX wieku) koncept ten
dopiero raczkował.
W samym Amberze również wiele się dzieje. W tajemniczych
okolicznościach znika panujący władca – Oberon. Wśród królewskich dzieci
wybucha walka o tron. Jeśli czytaliście komiksy o Thorze lub oglądaliście
wielkie kinowe produkcje poświęcone temu komiksowemu bohaterowi (nie chodzi mi
bowiem o Thora z mitologii skandynawskiej) na pewno znajdziecie pewne analogie
do walki o tron Asgardu pomiędzy nim a Lokim. Jednak
nie jestem aż takim znawcą historii komiksu aby móc stwierdzić co było
pierwsze. Jeżeli jest wśród Was ktoś posiadający taką wiedzę to proszę o
oświecenie ;)
To co najbardziej przypadło mi do gustu w tej książce to
bohaterowie. Pomimo tego, że tom liczy mało stron i teoretycznie jest nikła
szansa abyśmy mogli zdążyć polubić czy też znienawidzić postacie w nim
występujące to królewscy potomkowie potrafią przykuć naszą uwagę. Żaden z nich nie jest człowiekiem bez wad.
Nawet Corwin, któremu towarzyszymy przez cały czas trwania akcji, ma w sobie
wiele mrocznych cech choć na początku może wydawać się postacią pozytywną.
Czytając
„Dziewięciu Synów Amberu” nie możemy ani na chwilę zapomnieć o tym, że książka
ma już swoje lata. Wiele koncepcji i pomysłów Zelaznego dzisiaj nie są już
niczym nowym. Jednak w chwili kiedy książka trafiła po raz pierwszy na półki
księgarń z pewnością zachwyciła wielu czytelników. Mi osobiście bardzo
przypadła do gustu. Z pewnością pożyczę kolejne tomy „Kronik” gdy tylko znajdę
chwilę wolnego czasu w moim napiętym do granic możliwości książkowym
kalendarzu.
I ja o Zelaznym słyszałem. Podobno klasyka i to całkiem niezła. Widać, że to znajduje uznanie w Twojej recenzji. Na pewno sięgnę w przyszłości, bo będąc fanem fantasy pewne nazwiska znać trzeba, a Kroniki Amberu to cykl, który jest opus magnum autora, i zdaje się, że Zysk zabrał się za jego wznowienie.
OdpowiedzUsuńCoś tam wyszło ale nawet nie sprawdzam jak wygląda, żeby nie kusiło :P
OdpowiedzUsuńHehehe, aż mnie kusi, by zapodać linkiem do tego wznowienia. :D Nie no dobra, nie będę nakręcał. :D A kiedy za tę Diunę się zabierasz, ziomalu, bo ja czekam na Twoje recenzje. ;)
UsuńDiune czytalem dawno, dawno temu. Tylko, ze stara i pozyczona ;). Chcialbym usiąść i zabarac sie za nia w wakacje jak bedzie trochę czasu :D. Ale juz teraz moge Ci napisac, ze jest to ksiazka a nawet caly cykl, ktory koniecznie trzeba przeczytac wiec z czystym sercem polecam:)
UsuńEeee, jednym zdaniem to Ty mnie nie przekonasz, stary. Czytaj, pisz i wysil się trochę, jeśli faktycznie warto. :P To się podobno ostro rozrosło, bo tam jeszcze syn zaczął kontynuacje, czy jakieś odłamy. Pytanie, czy to czyste żerowanie na dorobku ojca, czy wniesienia przez siebie czegoś do tej ulubionej sagi, albo dopowiedzenia czegoś, czego ojciec nie zdążył?
OdpowiedzUsuńDiuna Herberta konczy sie tomem "Kapitularz Diuną". I rzeczywiscie zakonczenie wskazuje na to, ze pisarz planowal kontynuacje. Syn autora podobno oproznil skrytke po ojcu i znalazł jego notatki i plany co do kontynuacji. Podobno byla tam prawie skonczona powiesc i ukazaly sie dwie ksiazki majace konczyc sage "Czerwie Diuny" i jeszcze cos. No ale właśnie. Czy to jest prawda z ta skrytka czy chwyt marketingowy tego nikt nie wie. Zwlaszcza, ze synek zaczal pisac z kolega na potege. Co do jakosci kontynuacji Diuny to nic nie wiem bo nie czytalem. Mialem okazje przeczytać pierwszy tom trylogii, ktorej akcja ma miejsce przed "Diuna" i byl calkiem niezły. Zastanawia mnie tylko co Swietej Pamięci Herbert mysli o tym wszystkim. Dla mnie jakby ukazaly sie tylko te ksiazki, ktore zamykaja Sage i ewentualnie ta trylogia dżihadzie czyli wojnie pomiedzy maszynami a ludzmi bylo by ok. Ale patrzac na ilosc to jednak nie sposob odniesc wrazenia, ze komercja jednak wygrala:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa to popieram, jeśli wydaje się coś, czego autor za życia nie miał już możliwości zrobić, takie wydanie nieskończone, a dokończone przez kogoś z rodziny, czy po prostu wydanie czegoś, co jeszcze nie trafiło do wydawnictwa. Najbardziej mi tu odpowiada przykład Tolkiena i ja jestem szczerze wdzięczny synowi, bo gdyby nie on, nikt nie poznałbym np. treści Silmarillionu, który jest kwintesencją Śródziemia, taka typowa mitologia, jak grecka czy rzymska. Czyta się to mozolnie, ale każda z historii to osobny materiał do opowiedzenia i także do nakręcenia. Życzę sobie dożyc chwili, kiedy ktoś pozwoli na ruszenie tego materiału na potrzeby filmu, i że ktoś taki - najlepiej sam Jackson, bo zrobił to świetnie w przypadku WP i H - się znajdzie, kto to odpowiednio nakręci. :) Nie wiem jak jest z Herbertami, bo jeszcze ich nie znam. Ale kiedyś to sprawdzę na pewno. :)
OdpowiedzUsuńJuz sie pojawialy informacje, ze chca z Silimarilionu zrobic serial telewizyjny. Jednak z tego co czytalem to wlasnie spadkobiercy nie chca wyrazic na to zgody ponoc rozczarowani tym jak wygladal "Hobbit". Christopher Tolkien sprawia wrazenie osoby, ktora miała na celu przede wszystkim ukazanie Srodziemia tak jak tego chcial ojciec. Z Herbertem Juniorem mam problem bo w zasadzie nie wiadomo skad czerpal materialy i jaki cel mu przyswiecal. Czy skonczenie Diuny czy po prostu odcinanie kuponow od dorobku genialnego ojca :)
OdpowiedzUsuńTak? Ja nic o tym nie słyszałem, ale z Silmarillionu zrobić serial? Nie wierzę w to. To tak, jakby mi powiedzieli, że chcą serial zrobić z mitologi greckiej, czy rzymskiej. To by musiał być jeden sezon z jednym bohaterem, drugi z drugim, kolejny całkiem wyrwany z kontekstu. Nierealne wg mnie. Jak już to serial odnoszący się do jakiegoś wątku z Silmarillionu, np. Bitwa o Gondolin, czy historię Turina i jego dzieci. Ja nie miałbym nic przeciwko. :)
UsuńKiedy Ty napisałeś tego posta?! Pewnie jak się "pindrzyłam" i piłam kawę... Lubię Cię czytać :)
OdpowiedzUsuńTrudno dostępna pozycja, aa bez niej nie da się czytać pozostałych. Ciekawe dlaczego żadne wydawnictwo nie wznawia tego cyklu???
OdpowiedzUsuńCałość można kupić w wydaniu zbiorczym od Zysk i S-ka. Dwa tomy zawierające każdy po 5 części sagi o Amberze Zelaznego ;)
Usuń