
Już same okładki, każdego z wydań zdają się do nas
krzyczeć, że będziemy mieć do czynienia z historiami z gatunku horroru.
Atmosfera każdej z opowieści przesiąknięta jest zapachem opadłych listopadowych
liści oraz przyprawiającym o dreszcze zimnym jesiennym deszczem.
Pisarz niejednokrotnie na swoich spotkaniach z fanami
mówił, że bycie pisarzem fantastycznym to w pewnym sensie choroba mózgu. Człowiek
taki patrzy na pewne codzienne sytuacje i próbuje nadawać im sens poprzez
działanie jakiegoś czynnika nadprzyrodzonego. „Księga Jesiennych Demonów”
opowiada historie na pozór zwykłych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że
ich życie toczy się pod dyktando nieziemskich sił i nadprzyrodzonych istot.
Stwierdzenie „zbiór opowiadań” w odniesieniu do „Księgi”
wydaje mi się trochę nieadekwatny. Książa zawiera w sobie pięć historii, które
bardziej według mnie zasługują na miano „mikro powieści”. Są one bowiem nie
tylko rozbudowane ale również bardzo dopracowane.
Dowodem na to jest „Klub absolutnej karty kredytowej”.
Jest to opowieść o przeciętnym, szarym mężczyźnie, który po stracie pracy pod
pretekstem „delegacji” ucieka od żony, dzieci i wszystko wiedzących rodziców,
aby w spokoju przemyśleć swoje dalsze życie. W pensjonacie, w którym zatrzymuje
się na nocleg znajduje tajemniczą książkę podpisaną swoim imieniem. Książeczka
ta zawiera instrukcję oraz kartę kredytową z praktycznie nieograniczonymi możliwościami
wpływania na innych ludzi. Historia niesamowita pod tym względem, że w momencie
kiedy myślałem, że już akcja zostanie zakończona ta nabrała tempa niczym Usain
Bolt biegnący do Brazylii w reklamie Visy.