czwartek, 17 maja 2018

"Księga Mieczy" Gardner Dozois - RECENZJA


Od chwili kiedy przeczytałem jakąś antologię minęło parę lat. Nie będę ukrywał, że byłem kiedyś gorącym zwolennikiem tego typu książek ale od pewnego czasu wolałem sięgać po bardziej rozbudowane historie. Muszę przyznać, że „Księga Mieczy” trafiła do mnie w idealnym momencie. Z powodu braku czasu i dość dużego nawału obowiązków, możliwość przeczytania krótkiej, zamkniętej historii, zamiast „szatkowania” i ciągłego odrywania się od dłuższej powieści, była dla mnie rozwiązaniem wręcz wymarzonym. Jednak czy warto po taki zbiór sięgnąć?

„Księga Mieczy” to zbiór aż szesnastu opowiadań, wyselekcjonowanych i wybranych przez redaktora Gardnera Dozois'a. Znajdziemy tutaj opowiadania tak popularnych pisarzy jak Ken Liu, Robin Hobb, K.J. Parker czy George R.R. Martin. Wszystkie teksty łączy wspólny motyw przewodni jakim jest miecz. Jednak nie zawsze należy rozumieć to słowo dosłownie a samo pojęcie jest dość szerokie. Może służyć nie tylko jako definicja przedmiotu ale równie dobrze jako określenie pewnych cech charakteru. Szlachetność, rycerskość ale i również ostrość, nieugiętość, umiejętność szybkiego odbierania życia to tylko kilka cech, które pasują mi do postaci określanych mianem „miecza”.

    Opowiadania oczekuję spełnienia trzech warunków. Po pierwsze historia musi być krótka. Nie lubię opowiadań, których tylko cienka granica dzieli od stania się mikropowieścią. Myślę, że pięćdziesiąt stron druku to jedna z górnych granic, w których autor powinien zamknąć opowiadaną przez siebie historię. Po drugie uważam, że opowieść powinna przykuć od pierwszych chwil chociażby niezwykłością sytuacji, w której znalazł się bohater. Tekst powinien złapać czytelnika i nie puścić go aż do samego końca. Po trzecie i chyba najważniejsze, opowieść powinna mieć puentę. Puenta Moi Drodzy jest bowiem dla opowiadania najważniejsza. Powinna przede wszystkim zaskoczyć czytelnika ale i również pozostawić po sobie pewien ślad sprawiający, że o historii myśli się przez pewien czas po lekturze.

    Z zaskoczeniem muszę stwierdzić, że zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie opowiadania składające się na „Księgę Mieczy” spełniają te warunki. Zawsze po lekturze takiego zbioru jestem w stanie wskazać opowiadania dobre i słabsze. Dzisiaj mam z tym duży problem. W zasadzie wszystkie szesnaście historii przykuło moją uwagę. Na szczególne uznanie zasługuje przede wszystkim piękna, klasyczna opowieść pod tytułem „Hrunting”. Autorka stara się przedstawić dalsze wydarzenia jakie miały miejsce po pamiętnym czynie Beowulfa. Opowieść o sprawiedliwości, więzach rodzinnych oraz próba odpowiedzi na pytanie czy legendarne postaci są aby na pewno zbudowane tylko z pozytywnych i nieskazitelnych cech a ich czyny dokonywane są w sposób szlachetny.

    „Księga Mieczy” to jedna z lepszych antologii jakie czytałem. Nie jest to zaskoczeniem zwłaszcza jeśli na chwilę zerkniemy na postać redaktora Gardnera Dozois”a, który jest laureatem aż piętnastu nagród HUGO w kategorii edytorstwa oraz szesnastu nagród Locusa w kategorii „Najlepszy wydawca”. Jakby tego było mało również na polu pisarstwa odniósł on duże sukcesy ponieważ dwukrotnie jego opowiadania zdobywały nagrodę „Nebula” i aż pięciokrotnie nominowane były do HUGO. Chyba nie można wyobrazić sobie bardziej kompetentnej osoby do stworzenia takiego zbioru. Poza tym w zbiorze nie ma autorów przypadkowych. Oprócz wspomnianych na wstępie praktycznie wszyscy pisarze byli nagradzani za swoją pracę, zdobywając liczne nagrody.

    „Księga Mieczy” to bardzo dobra pozycja dla każdego kto ma ochotę odpocząć od wielotomowych serii. Zbiór ten to doskonała okazja do zapoznania się ze stylem oraz próbką umiejętności pisarzy, o których czasami wiele się słyszało jednak niekoniecznie czytało się dzieła przez nich napisane. Sama książka wydana w twardej oprawie z piękną, klimatyczną i grafiką oraz wysokiej jakości papierem z pewnością może być ozdobą niejednej biblioteczki.



                 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka





5 komentarzy :

  1. Ja nie jestem w ogóle zwolennikiem antologii. Oczywiście dla innych niech się pojawiają, ale mi w ogóle nie są potrzebne. Osobiście uważam, że jednym opowiadaniem niewiele można pokazać swoich umiejętności, chyba że jest się w tym wybitnie dobrym, a to się zdarza bardzo rzadko. Ja już trochę tych autorów przerobiłem i tylko garstka do mnie dociera, a to i też nie tak, że wszystkimi opowiadaniami, jak np. Gaiman. I jaki tu sens brać to ręki antologię, gdzie znajdzie się np. jedno takie słabe opowiadanie (mimo że ma wiele innych dobry, ale nie w tej książce) i od razu się zrażę? Co innego, jeśli w antologii są w większości znani mi autorzy, ale to też się wiąże z tym, co napisałem wcześniej - mnie opowiadaniami zachwycić ciężko. Zdecydowanie wolę zbiory.
    O tej antologii co piszesz jest głośniej za sprawą Martina, bo coś tam chyba z "Gry o tron" się pojawiło. Dla mnie to zerowa zachęta, bo w mojej opinii autor odpuścił kończenie tego cyklu, bo nie wie zwyczajnie jak to zrobić. Jakby wiedział to by pisał, a nie odkładał ciągle w czasie. A że zdradził końcówkę reżyserom serialu to o niczym nie znaczy, bo od ostatnio wydanego tomu do pomysłu z zakończeniem może być przepaść. Może powstać 1 tom, dwa, dziesięć. Serial może mieć inny wątek fabularny, Martin też inny. Denerwuje mnie to prawdę mówiąc, bo tyle pozytywnych opinii o tym cyklu, ale jak to nie jest ukończone i nie ma nawet cienia szans wiedzieć na pewno, keidy będzie, to ja się tego nie ruszam.
    Co innego reszta autorów. Nie napisałeś o tym za wiele, a ja myślę, że opowiadania Liu i Hobb mogły wyjść najlepiej. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom od Liu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno jest sporo racji w tym co pisałeś. U mnie jest trochę inaczej bo można powiedzieć, że był okres gdzie czytałem tylko antologie lub czasopisma. Nie było kasy żeby kupować wszystkie tytuły jakie się chciało i wtedy jako młody chłopak myślałem, że lepiej się "opłaca" kupić taki zbiór bo jest tych tekstów więcej i są bardziej zróżnicowane. Zgadzam się z Tobą, że zrazić się można ale są i przypadki gdzie się można zachwycić krótką formą a w powieści już niekoniecznie wszystko działa tak jak trzeba. W zbiorze jest to łatwiej do osiągnięcia.
      Specjalnie nie chciałem zbyt wiele pisać o poszczególnych opowiadaniach, miałem taki zamiar bardziej "ogólnie" potraktować ten zbiór i spojrzeć na niego z perspektywy całości. Opowiadania Liu i Hobb są dobre (ze wskazaniem troszkę bardziej na Liu) jednak jakoś znacząco nie wyróżniają się na tle innych.

      Co do Martina: nie pisałem o nim za wiele ponieważ uważam, że to opowiadanie (owszem dla spragnionego fana PLiO ok) znalazło się po to aby działaś jak magnes na czytelnika. Niejeden napaleniec kupi książkę tylko dla tej historii. Co do całego cyklu: jestem po lekturze dwóch pierwszych tomów i uważam, je za jedne z lepszych książek fantasy jakie czytałem. Podobnie uważam, że są jakieś problemy ze skończeniem tego cyklu (pomysł, wypalenie, kasa lub jakieś inne zobowiązania kontraktowe). Obawiam się, że całość podzieli losy cyklu tworzonego przez Jordana, natomiast nie wiem czy ktokolwiek podejmie się po Marinie pisać bo prędzej jest to droga do samozagłady a nie do zabłyśnięcia.

      Usuń
  2. Ja nie mam w każdym razie nic przeciwko takim antologiom, bo to bardzo dobra okazja do zaistnienia przez mało znanych lub debiutujących, a jednak być w jednym zbiorze z Martinem, Liu czy Hobb to spoko. I to po nich ludzie sięgają, a przy okazji może ich taki no name zaskoczyć pozytywnie. No ale, jak wspomniałem wyżej, dla mnie to niepotrzebne. Chociaż kilka antologii mam, ale kupionych z uwagi na innych autorów, jak King, Bradbury czy Dick. I te pewnie kiedyś ogarnę.

    Spoko. To nie zarzut z mojej strony, po prostu odniosłem się do samej recenzji. Ja zresztą też nigdy nie opisuje wszystkiego, bo mi się nie chce. Jak kogoś zainteresuje ta kwestia to zapyta i odpowiem po prostu. Czy z tym wykończeniem aż takie ciężkie? Ja czytałem, że Sanderson podobno lepiej wykończył niż przypuszczali, a nawet niektórzy twierdzą, że lepiej niż pisał sam Jordan. Nie mi oceniać, bo tego nie ruszałem i nie znam kompletnie. Ale nie widzę w tym nic złego, jeśli to nie sam autor wyszedł z inicjatywą tylko rodzina i fani. Wydawcy pewnie też, ale Ci akurat wiadomo z jakich pobudek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię antologie, więc pewnie i z tylko tego powodu po Księgę mieczy bym sięgnęła. Na chwilę obecną nie planuję zdobyć to tomiszcze, ale jestem ciekawa opowiadania Martina i Liu. Martina, bo wiadomo, a co do drugiego autora - mało jest jego tekstów dostępnych. Więc pewnie kiedyś się skuszę. I też uważam, że Martina mogli wpakować do tego tomu po to, żeby przyciągnąć zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam o tej antologii głównie za sprawą Hobb. Ale nie przepadam za opowiadaniami, więc sobie odpuściłam. I tak mam w tej chwili dwa zbiory do przeczytania, a i NF się kupuje. Za to zaciekawiło mnie „Hrunting”, zwłaszcza, że dopiero co kupiłam sobie "Beowulfa" do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...