środa, 15 stycznia 2020

"Malowany Człowiek" Peter V. Brett - RECENZJA

Myślę, że każdego czytelnika lubiącego kupować książki spotkała kiedyś chwila gdy zorientował się, że stos pozycji nieprzeczytanych za chwilę przerośnie ten z przeczytanymi. Nie będę ukrywał, że sam posiadam dość pokaźny „stos hańby” a na jego szczycie od dawna znajdował się „Malowany Człowiek” Petera V. Bretta. Książka ta czekała na mnie ponad 10 lat a spowodowane to było tym, że miałem kiedyś zwyczaj nie zaczynać czytania niedokończonych cykli przed ich ukończeniem.

     Kiedy jednak postanowiłem w końcu sięgnąć po „Malowanego” miałem bardzo wysokie oczekiwania wobec tej książki. W Internecie pełno jest bowiem recenzji zachwalających tą powieść a na jednym z portali zrzeszających czytelników książka osiągnęła wysoką łączną notę ośmiu na dziesięć punktów. Dlatego też spodziewałem się czegoś co mnie oczaruje. Jednak nie wszystkie czary „Malowanego Człowieka” na mnie podziałały.

    Głównymi bohaterami powieści Brett'a jest trójka młodych ludzi: Arlen, Rojer i Leesha. Pomimo tego, że pochodzą z różnych zakątków świata to mają wiele ze sobą wspólnego. Łączy ich przede wszystkim to, że każde z nich ma traumatyczne wspomnienia dotyczące rodziców. Arlen był bowiem świadkiem tego, że uwielbiany przez niego ojciec, w chwili kiedy był najbardziej potrzeby okazał się tchórzem. Matka Leesh'y z kolei od zawsze marzyła o synu, a kiedy na świecie pojawiła się dziewczynka to kobieta znęcała się nad nią psychicznie. Rojer był świadkiem jak jego rodzice są rozszarpywani przez demony.

    Bohaterowie budzą sympatię. Pomimo swojego młodego wieku nie boją się zejść z góry utartej i bezpiecznej ścieżki. Dzięki temu wraz z nimi mamy możliwość poznawania otaczającego nas świata. Wiele rzeczy jest dla nich nowymi i dzięki temu nie czujemy się osamotnieni w poznawaniu otoczenia.


    Świat stworzony przez Brett'a jest bardzo ciekawy. Życie w ludzkich osadach zamiera wraz z nastaniem mroku. Wtedy to ludzie zmuszeni są do chowania się w swoich domostwach gdzie oprócz murów przed czyhającym na zewnątrz zagrożeniem bronią ich wymalowane runy ochronne. Po zmroku materializują się demony, które tylko czekają na moment aby móc zabić człowieka. Brett odwraca pewną okultystyczną praktykę znaną z olbrzymiej ilości filmów czy też powieści z gatunku horroru. Myślę, że każdy z nas choć raz widział na ekranie lub czytał o magu, który wywołanego przez siebie demona więzi we wnętrzu okręgu z wymalowanych sekretnych znaków. W „Malowanym Człowieku” to ludzie a nie demony, są w pewien sposób więźniami runów.

    Pomimo tego, że książka zrobiła na mnie ogólnie dobre wrażenie to jednak nie wszystko mi się w niej podobało. Polski wydawca „Malowanego Człowieka” zdecydował o podzieleniu książki na dwa tomy. Pomimo tego, że czytałem je jeden po drugim to zmiana książki w jakiś dziwny sposób wybiła mnie z rytmu i bardzo długo nie mogłem ponownie się w powieść „wczytać”.

    Nie przypadł mi do gustu również sposób w jaki płynie czas na kartach powieści Brett'a. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron i rozpoczęciu nowego rozdziału okazuje się, że mija kilka lat od poprzednich wydarzeń. I tak z młodego chłopca w jednym rozdziale, Arlen staje się młodzieńcem w drugim a w trzecim mężczyzną. Uważam, że można było jeszcze więcej miejsca poświęcić na okres dorastania bohaterów i bardziej pociągnąć kilka ciekawie zapowiadających się wątków.

    „Malowany Człowiek” Petera V. Brett'a to dość ciekawa powieść z gatunku fantastyki. Jednak po tej książce spodziewałem się czegoś innego i po lekturze "Malowanego Człowieka" oczekiwałem znacznie więcej wrażeń. Jednak nie należy zapominać, że to wciąż dobra książka a ja sam mam nauczkę, że być może nie wolno pozwolić książce czekać aż tak długo na półce.

3 komentarze :

  1. Lepiej mieć stos książek nie przeczytanych niż ich nie mieć, ja zawsze staram się być na bieżąco i czasami się zdarzy, że w ogóle nie mam żadnej nowej ksiażki do czytania i to dopiero jest tragedia, bo mną nosi by się za coś zabrac, a tu nic nie ma. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ten podział na tomy mnie również irytował. Jeżeli chodzi zaś o czas - ja rozpatrzyłam to w kategorii "objętości". Jeżeli autor nie dokonałby "przeskoku" w czasach, seria musiałaby mieć z 10-12 tomów i nie jestem do końca przekonana, że czytelnicy byliby to w stanie uciągnąć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście o cyklu Petera V.Bretta nie słyszałam do chwili, gdy mój kochany mi go nie pokazał. Sam swego czasu się w nim zaczytywał i ciągle powtarzał, że to na pewno mi się spodoba i że muszę to przeczytać. Ja jednak jakoś zwlekałam, nawet w sumie nie skupiając się zanadto nad zapowiedzią pierwszego tomu - niewiele wiedziałam o fabule. Ostatnio jednak skończywszy jedną ze swych czytanych książek, nie wiedziałam, za co się zabrać. A jako że na Kindle cały Cykl Demoniczny mi się gdzieś wiecznie przewijał, tak też pewnego dnia postanowiłam spróbować. Nadmienię, że mimo to dalej nie przeczytałam zapowiedzi. No ale w sumie, o czym innym Cykl Demoniczny może być, jak nie o demonach, prawda? :)

    Nie sądziłam, że mnie tak wciągnie. Pierwszy tom przeczytałam w jeden dzień, drugi niewiele dłużej mi zajął. "Malowany Człowiek" idealnie wpasowywał się w moje gusta czytelnicze. Runy, zielarki, gildie, demony, świat kreowany na takie średniowiecze - odkąd pamiętam, zawsze coś takiego mi się podobało. I mimo że książka nie jest idealna, to pochłonęła mnie bez reszty. Uwielbiam tych bohaterów. Śledzenie ich historii sprawiło mi wielką przyjemność. Jestem już na trzecim tomie i nie mogę się doczekać, kiedy dojdzie do kolejnych niespodziewanych spotkań. Kolejne części mnie bowiem zaskoczyły, nie spodziewałam się wielu wydarzeń, które się potem odegrały.

    "Polski wydawca „Malowanego Człowieka” zdecydował o podzieleniu książki na dwa tomy." - Jeśli chodzi o polskie wydanie, bardzo mi się to nie podoba, że książki zostały podzielone. Również miałam lekki problem z wciągnięciem się z powrotem w powieść, kiedy czytałam drugą część tomów. Sama również zrecenzowałam pierwszy tom (jeszcze nieopublikowane) i w sumie nie mogłam się zdecydować, czy oceniać księgę I i księgę II osobno, czy razem. Jednak doszłam potem do wniosku, że przecież to jest jeden tom, więc należy to też tak oceniać. A to że polski wydawca postanowił to podzielić, no cóż...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...