środa, 6 listopada 2019

"1632" Eric Flint - RECENZJA

Chwile kiedy namiętnie czytywałem powieści opisujące alternatywną wizję historii świata minęły już jakiś czas temu. Zwłaszcza okres liceum był momentem gdy z zaciekawieniem odkrywałem ten gatunek. Do dzisiaj bardzo dobrze wspominam chociażby „Krzyżacki poker” Spychalskiego czy opowiadania Ziemiańskiego i Pilipiuka. Potem nastąpił bardzo długi okres przerwy kiedy to praktycznie całą swoją uwagę poświęciłem na fantasy i science- fiction. Dlatego kiedy zobaczyłem, że nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się „1632” Erica Flint'a i jest to powieść z gatunku fantastyki alternatywnej postanowiłem sprawdzić czy gatunek ten będzie w stanie mnie jeszcze urzec.

    Akcja powieści rozpoczyna się w małym miasteczku Grantville w Wirginii Zachodniej kiedy to uroczystości ślubne siostry głównego bohatera- Mike'a Stearnsa przerywa niespotykane zjawisko atmosferyczne. Gdy skonsternowani goście weselni dochodzą do siebie postanawiają wyruszyć na rekonesans. Po pewnym czasie okazuje się, że zjawisko zwane później „Ognistym Kręgiem” przenosi całe miasto w czasie do siedemnastowiecznych Niemiec w sam środek jednego z najbardziej krwawych konfliktów zbrojnych w historii Europy.

    Od momentu przeczytania przeze mnie „1632” Erica Flint'a do chwili kiedy usiadłem do pisania recenzji tej powieści musiało upłynąć parę dni. Potrzebowałem czasu aby zebrać w spokoju wszystkie moje przemyślenia dotyczące tej książki. Chociaż powieść ta nie należy z pewnością do dzieł o skomplikowanej i trudnej fabule, to nie pamiętam kiedy ostatnio jakaś inna powieść wywołała u mnie tak ambiwalentne uczucia. 

    Już bowiem sam początek powieści budzi we mnie pewne zastrzeżenia. Chociaż jestem zwolennikiem wyjaśniania wszelkich niedopowiedzeń na korzyść autora to sposób w jaki całe miasteczko przenosi się nie tylko w czasie ale i przestrzeni nie przekonuje mnie. Miałem nieodparte wrażenie, że sam Eric Flint za bardzo nie miał pomysłu jak to wszystko w miarę logicznie poukładać. Na niekorzyść z pewnością działa również to, że brakuje bardziej szczegółowych relacji z czasów współczesnych. Tak jakby Amerykanie bez większego problemu i refleksji zaakceptowali fakt nagłego zniknięcia Grantville nie tylko z mieszkańcami ale nawet z elektrownią.

    Problemu z zaakceptowaniem i zaadaptowaniem się do nowej rzeczywistości nie mieli również sami mieszkańcy feralnego miasteczka. Nie tylko wykazali się zadziwiającą zaradnością ale z optymizmem zaczęli wprowadzać na przyległych do Grantville terenach swoje porządki. Podobnie jak przyzwyczaiły nas do tego hollywoodzkie superprodukcje, również w „1632” Amerykanie niosą nie tylko kaganek oświaty ale również pełnią rolę wybawicieli uciemiężonych ludzi. Co tu dużo mówić, Flint tworzy na terenie Turyngii bardzo naiwną wizję utopii, która  nigdy nie miałaby prawa istnieć. Miałem wrażenie, że uwielbienie autora do Stanów Zjednoczonych jako kraju pełnego atutów i ideałów jest tak wielkie, że momentami ociera się wręcz o coś na podobieństwo "amerykanofili" (sam nie wiem czy taki termin istnieje ale w odniesieniu do Flinta wydaje mi się właściwym).

    Bohaterowie „1632” niestety nie zachwycili mnie. Postacie stworzone przez Flinta nie są według mnie osobami o skomplikowanej osobowości. Bliżej im do pomnikowego i wyidealizowanego przedstawiania postaci historycznych niż do ludzi z krwi i kości. Brak wad (a jeśli już jakieś jesteśmy w stanie dostrzec to z pewnością za chwile znikną w prawdziwej powodzi atutów) powoduje, że nie są to bohaterowie dla mnie wiarygodni.

    Na początku mojego tekstu wspomniałem o tym, że „1632” Erica Flint'a budzi we mnie mieszane uczucia. Chociaż łatwiej jest mi dostrzec wady niż zalety tej powieści to muszę przyznać, że jeżeli nie będziemy zawracać uwagi na niedociągnięcia to książka momentami może się podobać. Myślę, że po „1632” powinni sięgnąć przede wszystkim młodsi i mniej doświadczeni czytelnicy. To książka dobra dla tych, którzy rozpoczynają swoją przygodę z tego typu literaturą i lubią czytać o tym jak bandę złych ludzi spotyka okrutna kara. To też dobra okazja do przybliżenia sobie historii wojny trzydziestoletniej. Chociaż z przedstawieniem niektórych postaci historycznych można dyskutować to i tak jest to dobry powód aby samemu sprawdzić w innych źródłach jak w rzeczywistości potoczyły się losy tego konfliktu.

    „1632” Erica Flint'a to powieść, której mogę wytknąć wiele wad. Jednak jej lektura jest na tyle interesująca i prowokująca do dyskusji, że mogę ją polecić przede wszystkim młodszym czytelnikom. „1632” było moim powrotem po latach do książek z kategorii fantastyki alternatywnej, jednak myślę, że nie zostanę dłużej przy tym gatunku. Nie odnalazłem bowiem iskry, która powodowała, że nie potrafiłem się oderwać od książek tego rodzaju.






                   
                    Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka


 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...