Myślę, że
nie ma takiej osoby, która chociaż raz nie słyszałaby o
legendarnym władcy, królu Arturze. Postać ta od wieków pobudza
wyobraźnie ludzi. Nawet w dzisiejszych czasach można spotkać setki
książek (od dywagacji historycznych po powieści z gatunku
fantasy), filmów, animacji a nawet gier. Sam bardzo dobrze pamiętam
z dzieciństwa pewną kreskówkę, która po raz pierwszy
przedstawiła mi postać Artura i jego rycerzy. Od dawna nosiłem się
z zamiarem przeczytania jakiejś pozycji, która będzie opowiadała
o przygodach Merlina i Lancelota. Dlatego też niezmiernie się
ucieszyłem kiedy zobaczyłem, że Wydawnictwo Zysk i S-ka wznawia w
twardej oprawie „Mgły Avalonu” Marion Zimmer Bradley.
Powieść
Bradley dla osoby uważającej się za fana fantastyki nie może być
anonimowa. Ciężko znaleźć jakiekolwiek zestawienie typu „100
najważniejszych książek z gatunku fantasy” gdzie powieść ta
nie zajmowałaby jednego z czołowych miejsc. Jednak czy zasłużenie?
Marion w
swojej powieści interpretuje na swój sposób mit arturiański i
stara mu się nadać jakieś ramy czasowe. Tak więc Artur jest
potomkiem ostatnich władców pamiętających czasy rzymskiego
cesarza na terenach Brytanii. Młody władca podobnie jak wcześniej
jego ojciec musi stać się postacią jednoczącą ludność
podzieloną nie tylko ze względu na przynależność etniczną ale
także pod względem wyznawanej przez siebie religii. Na terenach,
które śmiało można umiejscowić w znanej nam Anglii, powoli
zaczyna kiełkować ziarno chrześcijaństwa, które powoli wypiera
stare wierzenia oparte przede wszystkim na kulcie sił natury i
wszechobecnej Bogini. Nie sposób nie zauważyć ogromu pracy jaki
Bradley wykonała aby odtworzyć tajemniczą religię druidów, o
której wciąż tak mało wiadomo. Wizja pisarki, oczywiście
wyłączając wątki fantastyczne wydaje się jak najbardziej
prawdopodobna.
Bradley
ukazuje świat gdzie upadająca religia musi walczyć o przetrwanie.
Kapłanki nie są w stanie pogodzić się z upadkiem wartości,
którym poświęcały całe życie. Bardzo często posuwają się do
kroków, które zaskakują swoją przewrotnością oraz dość
wypaczonym jeśli chodzi o współczesnego odbiorcę systemem
wartości. Religia Avalonu, która m.in. podczas rytualnych orgii
dopuszcza nawet związki kazirodcze. Wierzono bowiem, że w
określonych fazach księżyca podczas rytuału kapłanka i jej
„partner” stają się na chwilę Boginią i Królem Bykiem,
dlatego też żadne więzy pokrewieństwa nie mają znaczenia.
Sposób w
jaki Bradley opowiada historię jest również niespotykany.
Wszystkie wydarzenia opisywane są z perspektywy kobiet. Dlatego
czytelnik szukający zapierających dech w piersiach opisów bitew i
potyczek nie znajdzie ich w „Mgłach Avalonu”. Natomiast możemy
zobaczyć co dzieje się w zamkach w momencie kiedy mężczyźni
udają się na wyprawy wojenne, jak wygląda i toczy się życie
codzienne, czym zajmują się kobiety pod nieobecność mężów.
Jednak wszystko przedstawione przez autorkę w taki sposób, że
czytelnik z pewnością nie może narzekać na brak wrażeń.
Spotkałem
się kiedyś w sieci z opinią, że „Mgły Avalonu” to powieść
feministyczna. Autorka pokazuje jak ważną rolę w świecie
odgrywają silne i niezależne kobiety, które niejednokrotnie pełnią
role „szarych eminencji”, które sprawują faktyczną władzę i
pomagają swoim mężom w podejmowaniu najważniejszych decyzji.
Jednak Bradley ukazuje również kobiety, których władanie zupełnie
nie interesuje a swoje życie poświęcają głównie rodzeniu dzieci
i przędzeniu.
Warto
chwilę uwagi poświęcić tytułowej wyspie Avalon gdzie mieściła
się świątynia i szkoła kapłanek oraz druidów. Na skutek tego,
że chrześcijaństwo zdobywa coraz większe wpływy, istnienie wyspy
jest powoli wypierane ze świadomości ludzi do tego stopnia, że
„oddala” się ona coraz bardziej w mgły. Mamy do czynienia z
tworzeniem się równoległego świata gdzie to samo miejsce w
rzeczywistości zajmuje opactwo Glastonbury. Autorka ukazuje jak
wielką moc ma ludzka świadomość, która wspólnym wysiłkiem jest
w stanie tworzyć rzeczywistość. Motyw ten z pewnością wyprzedzał
„epokę” ponieważ staje się on coraz bardziej popularny we
współczesnej literaturze.
Nowe
wydanie „Mgieł Avalonu” może być z pewnością ozdobą każdej
biblioteczki. Twarda oprawa z obwolutą gdzie obie ilustracje są
identyczne robi wrażenie do tego dobrej jakości papier i czcionka,
którą bardzo wygodnie się czyta. Czego można chcieć więcej?
„Mgły
Avalonu” liczą ponad 1100 stron i niestety uważam, że jest za
długa. Pod koniec czułem już zmęczenie lekturą. Jest sporo
fragmentów, które uważam za zbędne i przegadane. Nie raz miałem
dosyć wewnętrznych monologów bohaterek, które często nic nie
wnosiły do akcji poza kolejnymi akapitami.
O
„Mgłach Avalonu” można by pisać i pisać. Jest to książka
tak bogata w motywy i tak skonstruowana, że jej głębsza analiza z
pewnością posłużyłaby do wielu opracowań naukowych. Powieść
jest z pewnością jedną z najważniejszych książek fantastycznych
w dziejach. Powieść ponadczasowa, która z pewnością będzie
inspirowała kolejne pokolenia pisarzy i czytelników.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Dziwię się, że jak chciałeś przeczytać konkretnie o Arturze, to nie siągnąłeś jeszcze po Cornwella, który jednak był znacznie łatwiej dostępnym na naszym rynku, a poza tym napisanym bardziej w oparciu o fakty, a mnie o legendy, bo tam Artur to nie książe z bajki, tylko facet z krwii i kości, który potrafił i ranić, i kochać. Ale okej, może jeszcze sięgniesz. Polecam bardzo, zwłaszcza, że w porównaniu z Cornwellem - jak już czytam w którejś recenzji o Bradley - nie ma czeoś takiego jak "za długa". ;) Ja po "Mgły" się zabieram co prawda później, niż myślałem, ale tak na jesień na pewno. To jest bankowe. :)
OdpowiedzUsuńSłyszałem o arturiańskich książkach Cornwella ale jakoś nigdy nie było okazji, żeby je zdobyć. Zawsze się pojawiało coś innego do kupienia i tak odwleka się to w czasie. Kumpel czytał i porównał Artura od Cornwella do Vlada Palownika od Humphreysa a ten ostatni wykonał kawał dobrej roboty opisując życiorys słynnego Draculi. Jeśli nie czytałeś lub nie słyszałeś to gorąco polecam.
UsuńCzytałam "Mgły Avalonu" dawno temu, w jakimś paskudnym wydaniu, toteż bardzo się ucieszyłam, że Zysk zdecydował się na ponowne wydanie. I zamierzam odświeżyć sobie tę książkę w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco bo to wydanie ma świetny papier i czcionkę, którą bardzo fajnie się czyta. Z początku myślałem, że przez swoje gabaryty książka nie wytrzyma i zacznie pękać pomimo twardej oprawy ale dała radę i w sumie nie widać żadnych uszkodzeń :)
UsuńJak się fajnie zgraliśmy i w sumie w podobnym czasie pojawiły się u nas obojga recenzje książki Mgły Avalonu :)
OdpowiedzUsuńJa mam kilka zarzutów wobec książki, ale małych. Niemniej jednak jest to fajna książka, zdecydowanie inne spojrzenie na legendę o Arturze. Polecam Ci, podobnie jak Kamil, Cornwella - mam zamiar zabrać się niedługo za ostatni tom i z pewnością cała trylogia przypadłaby Ci do gustu :)
No powiem Ci szczerze, że podobnie jak Ty bardzo długo ją czytałem :P. Pod koniec już miałem przesyt lektury i wyczekiwałem końca :D
UsuńJa też, ale nie dlatego, że była już nudna, co chwilami za bardzo obszernie zostały opisane niektóre wydarzenia itp. I chciałem zacząć czytać coś cieńszego, co da się przeczytać w 2-3 dni, a nie czytać 2 tygodnie :)
Usuń