„Harry
Potter i Komnata Tajemnic” to drugi tom kultowej serii o młodym
czarodzieju, do której wróciłem po latach. Na wstępie chciałbym
Was uprzedzić, że tekst, który właśnie czytacie nie jest
recenzją. Jest to raczej moja sentymentalna podróż wstecz. Będę
pisał zarówno o książce jak i o tym jak była odbierana przeze
mnie lata temu. Dlatego też polecam Waszej uwadze mój wcześniejszy
post o „Kamieniu Filozoficznym” (klik). Ale przejdźmy do
meritum!
„Harry
Potter i Komnata Tajemnic” to chyba jeden z najbardziej przeze mnie
„eksploatowanych” tytułów ze świata czarodziejów. Nie tylko
książka pochłaniała minuty mojego wolnego czasu. Doskonale
pamiętam bum jaki wybuchł kiedy do kin trafiały kolejne części
Pottera. Film oglądałem wielokrotnie, a po nim przyszła kolej na
grę komputerową powstałą na podstawie tego kinowego hitu. Muszę
tutaj powiedzieć,że gra ta całkowicie mnie pochłonęła. Było
coś niesamowitego, dla tak młodego człowieka jakim wtedy byłem,
móc poruszać się po magicznych lokacjach znanych z książkowego
uniwersum. Dodajmy do tego magiczną atmosferę śnieżnej zimy oraz
brak konieczności chodzenia do szkoły. Czego wtedy mógł chcieć
więcej dwunastolatek?
W „Komnacie
Tajemnic” po raz kolejny młodzi bohaterowie będą musieli
zmierzyć się z trudnościami i niebezpieczeństwami, z którymi nie
jeden dorosły czarodziej nie mógłby sobie poradzić. Na ścianach
Hogwartu ktoś maluje krwią napisy, w których zapowiada zagładę
wszystkim młodym czarodziejom, którzy urodzili się w rodzinach
mugoli. Chodzi tu o takie rodziny gdzie zarówno matka jak i ojciec
nie byli czarodziejami. Tajemniczy osobnik niesie przesłanie, że
tylko czarodzieje „czystej krwi” mają prawo studiować magię.
Jakby tego było mało pojawiają się pierwsze ataki na uczniów i
nikt nie jest w stanie wyjaśnić jaki potwór grasuje na korytarzach
Hogwartu.
Rowling w
swojej powieści porusza poważny problem. Już samo pojęcie
„czystej krwi” może wywoływać negatywne skojarzenia. W
historii ludzkości był niejeden mroczny okres, w którym ludzie
byli opanowywani przez podobne ideologie. Myślę, że Rowling pod
przykrywką magicznego świata ukazać również inny problem.
Problem odrzucenia przez szkolne społeczeństwo spowodowany nie
tylko pochodzeniem ale może i biedniejszym ubiorem.
Akcja
„Komnaty Tajemnic” z początku płynie spokojnie opisując
codzienne życie uczniów. Nic nie zapowiada tragicznych wydarzeń do
jakich ma dojść w trakcie roku szkolnego. Po raz kolejny Rowling
umiejętnie konstruuje fabułę i osoba po raz pierwszy czytająca
książkę może mieć problem z samodzielnym wydedukowaniem kto i za
czym stoi.
Podczas
mojego powrotu po latach do tej książki zauważyłem, że w drugim
tomie jeszcze bardziej niż w pierwszym, postać profesora Snape'a
staje się złowroga. Miałem wrażenie, że to on a nie Voldemort
jest głównym antagonistą Pottera. Jednak znając już cały cykl
można wychwycić pewne niekonsekwencje w zachowaniu Severusa, które
stają się jasne dopiero w późniejszych tomach.
Na początku
tego tekstu wspomniałem o filmowej ekranizacji. Czytając „Komnatę
Tajemnic” zdałem sobie sprawę, że reżyser bardzo marginalnie
potraktował duchy zamieszkujące Hogwart a praktycznie zupełnie
zrezygnował z postaci Irytka (przynajmniej ja nie jestem w stanie
przypomnieć sobie tą postać z filmu). W książce pełnią one
zdecydowanie większą rolę niż na ekranie. Kolejnym elementem,
który został potraktowany trochę po macoszemu jest fakt, że w
powieści czarodzieje zdecydowanie częściej nosili tiary i
kapelusze.
„Komnata
Tajemnic” to kolejna udana część przygód Harry'ego Pottera.
Pomimo tego, że uważam się za „dojrzałego” czytelnika, doskonale bawiłem się
podczas lektury. To najlepszy dowód na to, że nikt nie jest za
stary ani za poważny aby móc sięgnąć po magiczne książki
Rowling.
Ja też mam w planie wybrać się w sentymentalną podróż z HP, ale ciągle coś mi "wskakuje" przed nos i odkładam na później. :D
OdpowiedzUsuńJa czytałam Harrego Pottera już jako dorosła osoba i odebrałam go jako niezwykle uniwersalną książkę - każdy znajdzie w niej coś dla siebie - zarówno dzieci, jak i dorośli. To, co mnie najbardziej urzekło w tej części to fakt, że młodzi ludzie często nie potrafią sobie radzić z odrzuceniem przez rówieśników i zamykają się w sobie (tak jak Ginny). Myślę, że jest to też problem wielu dorosłych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Moja najmniej ulubiona część. Co nie znaczy, że jej nie kocham :)
OdpowiedzUsuń