
Mieszkańcy małej wioski - Pole Emonda szykują się do obchodów corocznego święta Bel Tine. Tegoroczne święto ma być jeszcze bardziej wyjątkowe. Uroczystości swoją obecnością uświetnić ma zaproszony przez karczmarza bard. Jakby tego było mało wioskę odwiedza para tajemniczych podróżnych. Jak się okazuje jest to preludium zdarzeń do jakich dojdzie wieczorem. Wiejski spokój zostaje zburzony przez atak demonicznych istot zwanych trollokami, na których czele stoi przerażająca istota - Pomor. Na skutek napaści wioskę musi opuścić troje chłopców, za którymi w pogoń ruszają siły ciemności.
"Koło Czasu" pomimo tego, że jest książką mającą ponad dziewięćset stron, ani razu mnie nie znudziło. Świat stworzony przez Jordana jest ogromny. Strony powieści aż kipią od legendarnych czy też baśniowych istot, różnorodnych ludów, starożytnych miast. Czytelnik ma poczucie, że świat który odwiedza jest stary i ma swoją historię. Z pewnością Jordan poświęcił wiele czasu przed tym nim usiadł do pisania cyklu aby skonstruować świat. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że cokolwiek jest pozostawione przypadkowi.
Często spotykałem się w Internecie z zarzutem, że Jordan w "Oku Świata" bardzo wzoruje się na Tolkienie. Owszem przyznaję, że widać pewne podobieństwa: spokojna wieś niczym Hobbiton, bohater zmuszony zmierzyć się ze swoim brzemieniem, mroczne i budzące strach istoty podążające śladem wędrowców. Jednak należy sobie zadać pytanie, jak wiele powieści fantasy nie czerpie z twórczości Tolkiena? Wszak to właśnie ten brytyjski pisarz przez wielu nazywany jest "ojcem gatunku". Tymczasem im dalej zagłębiamy się w "Oko Świata" tym podobieństw jest mniej a coraz więcej pojawia się elementów, które sprawiają, że powieść jest wyjątkowa. Jak chociażby magia.