„Krew i
Złoto” to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń, które miały
miejsce wcześniej. Autor (bądź wydawca, nie mam wiedzy kto
podzielił tom na dwie części) od razu wrzuca czytelnika w wir
wydarzeń. Z jednej strony jest to dobre kiedy za lekturę bierzemy
się niezwłocznie po odłożeniu „Stali i śniegu”. Natomiast
kiedy do powieści podchodzimy tak jak ja, czyli po pewnym upływie
czasu, dobrze by było mieć chociaż krótki opis najważniejszych
wydarzeń, których konsekwencje będziemy teraz obserwować.
Sytuację trochę ratuje dodatek na końcu książki gdzie możemy
poznać najważniejsze rody Westeros oraz mniej więcej przypomnieć
sobie kto jest kim, oraz jakie zależności łączą daną postać ze
znaczniejszym rodem. Jednak po przeczytaniu kilkudziesięciu stron
udało mi się na powrót „wczytać” w powieść.
„Nawałnica
Mieczy” pochłonęła mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie
oderwać się od lektury a całość przeczytałem w parę dni. „Krew
i Złoto” to tom przełomowy. Oprócz donośnych wydarzeń, których
będziemy świadkami Martin zaskakuje swoimi rozwiązaniami
fabularnymi chyba wszystkich czytelników. Przyznaję się bez bicia,
że w najmniejszym stopniu nie przewidziałem tego, że autor postąpi
tak a nie inaczej.
Akcja
powieści toczy się już w zasadzie na wszystkich możliwych
frontach. Oprócz walk wewnątrz królestwa, nadciąga również
tajemnicze i mroczne zagrożenie z Północy. Jakby tego było mało
również na terenach różniących się zdecydowanie klimatem od
Westeros ale nim sąsiadujących rodzi się powoli nowa armia, która
może po raz kolejny zmienić rozkład sił na arenie. Dużym plusem
jest to, że magia coraz mocniej wkracza na karty powieści jednak
nie burzy dotychczasowej równowagi i nie przytłacza pozostałych
elementów powieści.
„Nawałnica
Mieczy: Krew i Złoto” jest jeszcze lepsza od „Stali i Śniegu”.
Chociaż jestem w stanie zrozumieć, że ze względów technicznych
konieczne było podzielenie książki na dwie części (już bowiem
„Starcie Królów” było bardzo obszerne i w zastosowanym formacie
bardzo łatwo książka mogła ulec zniszczeniu), to uważam, że
najlepiej czytać obydwa tomy zaraz po sobie. Martin z pewnością
zostawia czytelnika z pytaniem co jest gorsze? Ogień wojny czy chłód
Zimy?
Tyle się w tej części działo, że aż chwilami byłam zmęczona, ale i tak kocham PLiO :)
OdpowiedzUsuńEchm, czekam na zakończenie tego cyklu i chyba nigdy się nie doczekam. A już tak bardzo bym chciał zacząć czytać. No cóż, panie Martin, kit Ci w oko, jeśli Ci się pisać nie śpieszno. ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. ;)
UsuńCzekam i czekam...