„Harry Potter i
Więzień Azkabanu” to trzeci tom serii o młodym czarodzieju.
Serii, którą po latach postanowiłem sobie odświeżyć. Na wstępie
chciałbym powiedzieć, że tekstu tego nie należy traktować jako
recenzję a raczej moją sentymentalną podróż do czasów młodości.
Dlatego też przed lekturą tego tekstu sugeruję zapoznać się z
wcześniejszymi o „Kamieniu filozoficznym” i „KomnacieTajemnic”.
Muszę się Wam
przyznać, że „Więzień Azkabanu” był moją pierwszą książką
jaką przeczytałem jeśli chodzi o przygody Pottera. Patrząc z
perspektywy czasu może się wydawać dziwnym zaczynanie cyklu od
trzeciego tomu ale w chwili kiedy po raz pierwszy „Więzień”
ukazał się na polskim rynku takim nie było. Po pierwsze większość
ludzi nie zdawała sobie sprawy, że „Harry Potter” będzie
cyklem powiązanym ściśle ze sobą fabularnie. Bardziej panowała
opinia, że są to po prostu przygody młodego czarodzieja gdzie
każdy tom opowiada o innych perypetiach i w zasadzie niczym oprócz
postaci głównego bohatera ze sobą się nie łączy. Nie były to
czasy łatwego dostępu do Internetu w celu zdobycia bardziej
szczegółowych informacji. Te najczęściej zdobywało się z
drugiej albo i trzeciej ręki od kolegi, który już czytał albo
miał kolegę, który wie co warto czytać w pierwszej kolejności.
Idąc tym tokiem rozumowania logicznym wydawało mi się sięgnięcie
po najgrubszy (książkę kupowałem jeszcze przed premierą „Czary
Ognia”) z dostępnych tomów. Czy to był dobry wybór?
Wydaje mi się, że nie
do końca. Do dnia dzisiejszego uważam „Więźnia Azkabanu” za
najsłabszą część przygód Harrego. Przy pierwszej lekturze
pomimo tego, że na początku książki autorka wspomina trochę o
poprzednich częściach nie mogłem się wgryźć w fabułę. Dzisiaj
o dziwo było podobnie. Miałem wrażenie, że autorka pisząc dwa
pierwsze tomy nie planowała zbytnio całego cyklu a jedynie skupiała
się na kolejnych latach nauki Pottera. Dopiero w trzecim tomie
nadaje rys całej historii. Uważam, że „Więzień Azkabanu”
jest powieścią, która powoli zawraca fabułę ze schematycznego toru jakim
podążała wcześniej (wakacje u wujostwa, początek roku szkolnego,
tajemnica oraz walka z Voldemortem pod różną postacią) do
bardziej mroczniejszego i tajemniczego przebiegu akcji.
Tym razem na drodze
Harrego Pottera staje tajemniczy Syriusz Black, który spędził
ponad dziesięć lat w najstraszniejszym więzieniu jakim jest
Azkaban. Syriusz uznawany jest za zagorzałego zwolennika Czarnego
Pana, który uciekając z miejsca odosobnienia pragnie wywrzeć
zemstę za jego porażkę. Ministerstwo Magii oraz dyrekcja Hogwartu
obawiają się o bezpieczeństwo uczniów (a raczej ucznia), dlatego
też tereny przy zamku są patrolowane przez okropne stwory jakimi są
dementorzy.
Poza postaciami dobrze
znanymi z poprzednich części mamy okazję poznać trzy nowe, które
odegrają znaczące role w życiu Pottera. Oprócz tytułowego
Więźnia, spotykamy lekko zdziwaczałą profesorkę wróżbiarstwa
oraz nowego nauczyciela obrony przed czarną magią – Lupina. Od
samego początku widać pewną nić łączącą tego ostatniego z
Harrym. Nauczyciel ma słabość do swojego ucznia a sam młody
czarodziej zaczyna podchodzić do niego z dużym szacunkiem.
Ewidentnie widać, że chłopcu brakuje ojca i podświadomie zaczyna
lgnąć do okazującego mu zrozumienie i opiekuńczość mężczyzny.
Musimy pamiętać, że Harry wchodzi w okres dojrzewania, kiedy to
ojciec powinien wskazywać mu drogę i stanowić podporę. Tymczasem
wychowywany przez wuja kretyna nie miał okazji poznać żadnego
męskiego wzorca.
„Harry Potter i
Więzień Azkabanu” to z pewnością powieść zwrotna jeżeli
chodzi o dalsze losy młodego czarodzieja. Chociaż jest to najmniej
lubiana przeze mnie część przygód chłopca, który przeżył
spotkanie z Lordem Voldemortem, to wprowadza ona do serii postacie,
bez których kolejne tomy z pewnością nie byłyby tak wyjątkowe
jakimi są. Trudno wyobrazić sobie Harrego Pottera bez Syriusza
Blacka i Lupina.
Ja zaczynałam czytać Pottera od części piątek, bo akurat była na nią promocja, gdy moi rodzice byli w sklepie. I jakoś nie zaczaili, że w sumie to może lepiej, by dziecko 1-2 klasy podstawówki zaczęło od jakiejś cieńszej książki. Pół roku się z nią męczyłam.
OdpowiedzUsuńDla mnie tomy 3 i 4 chyba są najlepszymi, bo... mają Syriusza i ten jeszcze młodzieżowy, dość lekki klimat. 1 i 2 są dużo bardziej dziecinne, po 5 tomie robi się mroczniej. W ogóle mam czasem ochotę w ramach ćwiczenia własnego warsztatu usiąść i przepisać Pottera tak, by usunąć jak najwięcej bzdur fabularnych. Bo kurcze, tam tkwi dobra historia, tyle tylko, że świat przedstawiony ma strasznie dużo problemów.
Ależ Ty mnie kusisz do powrotu do Pottera. Ja właśnie na tym tomie skończyłam, ale teraz wypadałoby zacząć od początku.
OdpowiedzUsuń