Powrót do zakończonego
już projektu przez pisarza nie zawsze jest dobrym wyborem. „Trylogia Czarnego
Maga” nie zachwyciła mnie. Uważam, że była kompletnie przereklamowana i niczego
szczególnego po sobie nie pozostawiła. „Trylogia Zdrajcy” jest kontynuacją
losów magów z Kyralii. Czy udaną?
Pierwszy tom nowej trylogii „Misja Ambasadora” przenosi
nas w czasie o dwadzieścia lat do przodu od wydarzeń z poprzednich części.
Akcję powieści idealnie opisuje nota od wydawcy więc pozwolę ją sobie po prostu
zacytować:
„Sonea
jest przerażona, kiedy jej syn, który właśnie ukończył studia, postanawia
dołączyć do grupy Ambasadorów Gildii, wybierających się do Sachaki. Kiedy
nadchodzi wiadomość, że zaginął, Sonea chce koniecznie ruszyć na poszukiwania,
ale nie może opuścić miasta, nie łamiąc prawa zabraniającego czarnym magom
opuszczania Imardinu.
Kiedy
pojawia się u niej Cery, prosząc o pomoc, ponieważ większość jego rodziny
została zamordowana, Sonea dowiaduje się, że w półświatku od lat toczy się
śmiertelna wojna między Złodziejami. Podejrzane przypadki śmierci sprawiają, że
Gildia zaczyna się martwić, czy przypadkiem nie ma do czynienia z dzikimi
magami.”
Zacznijmy od strony wizualnej książki. Okładka jest po
prostu beznadziejna. Swoim kolorem jak i czcionką bardziej przypomina
romansidła Daniel Steel a nie powieść fantasy.
Na samym początku mamy dość sporo „delikatnych” odniesień
do poprzednich tomów. Muszę przyznać, że ułatwiło mi to przypominanie sobie
bohaterów czy wydarzeń.
To co mi się nie podobało w powieści to sposób w jaki są
przedstawiani mężczyźni. Miałem wrażenie, że wszyscy są tacy „miękcy” wręcz
kobiecy- wrażliwi, dobrzy, kochający. Ogólnie Canavan dużo pisze o uczuciach.
„Misja Ambasadora” o wiele bardziej przypadła mi do gustu
niż chociażby „Gildia Magów”. Tutaj coś się dzieje konkretnego od samego
początku: Łowca Złodziei, tajemnicza magia oraz ugrupowanie Zdrajców. Czytelnik śledzi tutaj aż trzy wątki
przedstawiające różnych bohaterów i różne problemy. Jednak każdy wątek jest ze
sobą powiązany i tworzy całość.
Moją irytację bardzo często budziło słowo: „potaknął”.
Tak jakby nasz język ojczysty nie miał na tyle synonimów aby zastąpić czymś ten
wyraz.
Ogólne wrażenia po przeczytaniu pierwszego tomu mam
dobre. Muszę przyznać, że podchodziłem do niego bardzo sceptycznie ale mile
zostałem zaskoczony. Akcja wciągnęła mnie na tyle, że jestem w stanie wybaczyć Trudi
wszystko to co wcześniej mnie irytowało.
Drugi tom trylogii,
zatytułowany „Łotr” to kontynuacja losów bohaterów z poprzedniej książki.
Autorka wprowadza również całkiem nowe postaci dwójki Nowicjuszek a co za tym
idzie nowy wątek.
Canavan próbuje wprowadzić do gatunku coś nowego, coś z
czego byłaby rozpoznawalna i wyjątkowa. „Padło” na homoseksualizm. Stara się
tak jak w poprzednich częściach tak i w „Łotrze” pokazać uczucia i problemy
takich ludzi. Moim zdaniem poniosła porażkę. Opisy związków homoseksualnych w
jej wykonaniu sią infantylne. Zamiast budzić sympatie i zrozumienie raczej
budzą politowanie i śmieszność.
Cała Gildia Magów przypomina raczej bandę uprzejmych,
nieporadnych idiotów a nie potężnych ludzi. Boją się sprawdzać myśli niebezpiecznej
„Dzikiej” aby przypadkiem „nie obrazić” jej ludu. No na litość boską!
Tymczasem Mistrz Dannyl bada historię. W przypadku magii
starożytne, zapomniane wynalazki mogą mieć olbrzymią moc. Dziwię się, że
Sachakanie tolerują szperającego historyka. Przecież to co on robi śmiało można
podciągnąć pod szpiegostwo. Poza tym mam wrażenie, że nikt poza Mistrzem Gildii
w całej książce nie interesuje się historią.
„Łotr” jest pierwszą książką, która mimo to, że czasami
budziła moją irytacje to jednak ma w sobie to „coś” co powoduje, że chce się ją
czytać. Pomimo wad opisuje po prostu ciekawą historię.
„Królowa Zdrajców” to trzeci
tom trylogii. Lorkin zostaje uwięziony przez króla Sachaki. Podczas trwających
wiele godzin przesłuchań aschaki chcą wydobyć z niego informacje dotyczące
Zdrajców. Tymczasem Sonea wraz z Reginem udają się do Sachaki aby nawiązać
kontakty dyplomatyczne z buntownikami a Cery zmuszony jest do ukrywania się w
podziemiach Gildii.
Ostatni tom trylogii ciągnie się momentami
niemiłosiernie. Pełno jest takich „zapychaczów” czasu. Nie wnoszą kompletnie
nic nowego do akcji poza kolejnymi kartkami papieru. Miałem wrażenie, że
Canavan zbrakło pomysłu na zakończenie historii. Założyła, ze napisze trzy tomy
i choćby się paliło i waliło to napisze! Całą historię śmiało można by było
ująć w dwóch ksiązkach pozbywając się przy tym wielu niepotrzebnych i
irytujących fragmentów.
Sposób w jaki przedstawiane są tutaj slumsy jest przy
najmniej dla mnie dziwny. Nie widać tu aż takiego zdegenerowania nizin społecznych.
Wszystko jest takie „łagodne” i „wygładzone”. Wiemy czym trudnią się Złodzieje
jednak, niektórzy są przedstawieni jako w sumie „mili” ludzie. Poza tym
ochroniarze umiejący czytać i liczyć (Gol) nie są przy najmniej dla mnie
wiarygodni.
Brent Weeks w swojej Trylogii Cienia bardzo
naturalistycznie przedstawia realia życia wśród nizin. Jeżeli i was irytowało
podejście Canavan do złodziei, narkotyków itd. to śmiało polecam tą pozycję,
nie zawiedziecie się!
Cała „Trylogia Zdrajcy” z pewnością
nie jest dziełem wybitnym a co najwyżej przeciętnym. Jeżeli komuś nie
przeszkadzają nieścisłości fabularne, bezsensowne przemyślenia i miłość w
fantastyce niczym z kart romansów to na pewno odnajdzie się w twórczości
Canavan. Jednak jeżeli po prostu odrzucimy wszystko to co irytujące będziemy
mogli odnaleźć powieść momentami intrygującą, wciągającą i ciekawą. Ja jednak na
pewno nie prędko sięgnę po kolejną książkę tej autorki.
Witam, dziękuję za te recenzję. Przyznam,że szukałam skrótu całej książki, bo niestety nie mogę jej zdzierżyć... a chciałabym wiedzieć jak się potoczą losy bohaterów:D więc szukam czegoś w rodzaju bryka.Zdecydowałam się odłożyć tę książkę, uznałam po prostu, że mój czas jej zbyt cenny na nią:( brzmi to strasznie dramatycznie... a po prostu książka jest dla mnie nudna, napisana na siłę, nawet w porównaniu z poprzednią serią, która miała swoje dłużyzny, ale akcja rozwijała się w miarę logicznie i była lekko zaskakująca. Właśnie te dłużyzny - to już chyba cecha charakterystyczna dla tej pisarki - to co ja bym zamknęła w dwóch zdaniach, kobieta rozbija na dwa rozdziały. Uff. W tej serii jednak najbardziej mnie denerwuje właśnie brak logiki, niby kontynuacja, a zaprzeczenie poprzedniej serii. I zasadza się na tym główny wątek - Lorkina (chodzi mi o kłamstwo Akkarina)! nie są to jakieś niuanse i niedomówienia w tle. Już kończę, bo wykorzystuję tego komenta na wylanie moich żalów do Trudy Canavan...:) pozdrawiam serdecznie. (ps tak mam więcej zarzutów niestety). ps2 jakieś rekomendacje dobrej fantastyki? bez elementów horroru:)
OdpowiedzUsuńWitam! Bardzo dziękuję Ci za Twój komentarz. Chociaż recenzja powstawała dwa lata temu to do tej pory książki pozostawiły po sobie u mnie kaca. Pewnie gdybym dzisiaj pisał recenzję to byłbym o wiele bardziej krytyczny.
UsuńJeśli chodzi o rekomendacje to byłoby mi łatwiej gdybym wiedział jakich autorów przeczytałaś i Ci się podobali. Bo gusta mogą być różne i mogę nie trafić :). Na tą chwilę przychodzi mi w ciemno nazwisko Wegnera (polska fantastyka).
Zapraszam do mnie: https://zpotrzebypisaniablog.wordpress.com/2016/12/13/trudi-canavan-lotr/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą Trylogię Czarnego Maga. Zaczęłam kolejną, jestem po "Łotrze" i mam bardzo podobne odczucia. Jest w tych opowieściach coś śmiesznego, infantylnego i czasem irytującego. Może jestem po prostu za stara, bo to jednak bardziej podchodzi pod powieści młodzieżowego:)
W każdym razie dzięki za taki konkretny i rzeczowy opis i pozdrawiam.
Nie wiem czy sięgnę po Trylogię Zdrajcy, jedli jest pisana w stylu Trylogii Czarnego Maga (płaskie opisy bohaterów, nadmiernie rozciągnięte niektóre wątki itp ) Niemniej, co mnie zachęca do przeczytania tej serii książek jest postać Akkarina, a może jedynie wątek w którym można dowiedzieć się dla kogo i z jakich powodów był stworzony trzeci krwawy pierścień.
OdpowiedzUsuńI czy w książce są jeszcze jakieś inne ukryte watki/wspomnienia tej postaci. Z opisów wyluskalam, że Akkarin nie był szczery i ukrywał prawdę kto i z jakich powodów nauczył go czarnej magii. Dla mnie była to najlepsza osobowość, dla której chciało się przebrnąć przez wszystkie strony TCM.
UsuńJest dokładnie w tym samym stylu pisana. Z tego co pamiętam jeśli chodzi o Akkarina to chyba wszystko zostało wyjaśnione. Jednak na 100% nie powiem ponieważ trylogię czytałem 4 lata temu (Boże jak ten czas leci!) i z tego okresu pochodzi ten post i po prostu wiele już zapomniałem :D. Ja wielkim fanem autorki nie jestem więc specjalnie jej nie polecam :)
UsuńMoże ktoś kiedyś natknie się na ten wątek i odpowie na nurtujące mnie pytania, a może jakoś sama przemecze się przez TZ by poznać całą prawdę. .:) Niemniej dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuń