Z fantastyką rosyjską
miałem już możliwość zapoznania się podczas mojej „przygody” z literaturą.
„Wilczarz” Marii Siemionowej pozostawił po sobie mieszane uczucia a „Metro” Glukhovskiego
zakończyłem po niespełna 100 stronach nie mogąc już przebrnąć przez kolejne
nużące mnie rozdziały. Dlatego dużo czasu musiało upłynąć nim ponownie
sięgnąłem po książkę od naszego wschodniego sąsiada.
„Paradoksy Młodszego Patriarchy” Eleonory Ratkiewicz pomimo
tego, że spodziewałem się po tej książce czegoś zupełnie innego, pozytywnie
mnie zaskoczyły.
Książka podzielona jest na cztery części- opowiadania.
Każde z opowiadań nawiązuje do poprzedniego i dzięki temu razem tworzą
fabularną całość.
W pierwszym opowiadaniu poznajemy głównego bohatera.
Młody uczeń, faworyt mistrza po niefortunnym incydencie zostaje niespodziewanie
przełożonym Królewskiej Szkoły Walki. Jako były czeladnik, musi zmierzyć się
sam ze sobą i swoimi wątpliwościami.
Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy śledzić „wnętrze”
bohatera. Jego decyzje, zmartwienia oraz kształtowanie się charakteru i
poglądów. Pomimo tego, że w pierwszym opowiadaniu w zasadzie mało co się
dzieje, czyta się je szybko i przyjemnie.
Druga część to już więcej akcji. Patriarcha zostaje
wplątany w karczemną awanturę, w wyniku której ginie członek jednego z
najbardziej znacznych i walecznych rodów. W ślad za naszym bohaterem podąża
brat zamordowanego, który poprzysiągł pomścić śmierć brata.
Autorka w tej części stopniowo odsłania barwny świat a
Kintar jest świetnym przewodnikiem. Razem z nim poznajemy nie tylko geografię
terenu ale i również skomplikowane zwyczaje i zależności pomiędzy rodami. Magia
jest tutaj na wyciągnięcie ręki a dzięki licznym amuletom, żadna przeszkoda nie
jest nieprzebyta.
Trzecie opowiadanie rozgrywa się dwa lata później.
Przyjaciel i dawna ofiara napadu agresji Kintara- Thia dostaje wiadomość o tym,
że jego ojciec jest umierający. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie
poprzedni list od taty, w którym nie było ani słowa o chorobie. Thia czuje
podskórnie, że ktoś mieszał palce w tajemniczym pogorszeniu się zdrowia głowy
jego rodu i razem z mistrzem udaje się do rodzinnej siedziby.
Czwarte opowiadanie to zarazem zamknięcie całej fabuły.
Kintar musi zmierzyć się z tajemniczym demonem nawiedzającym go we snach.
To co mnie „uderzyło” w powieści Ratkiewicz to kreacja
postaci. Czarne jest czarne a białe jest białe. Brakowało mi takiego małego
uwydatnienia jakiś negatywnych cech bohaterów. Przecież każdy człowiek takie
posiada i nie jest możliwe aby nagle wyzbyć się wszystkich wad.
Zabierając się do czytania książki, patrząc na okładkę i
opis myślałem, że będzie to powieść o sztukach walki. Nie jest tak jednak do
końca. Pomimo tego czytelnik nie może narzekać na nudę. Ratkiewicz nie
„częstuje” nas terminologią fachową dla sztuk walki, o których zwykły
śmiertelnik nie miałby pojęcia, bo nie ma takiej potrzeby. Walki na pięści
tutaj jest jak na lekarstwo.
„Paradoksy Młodszego Patriarchy” to dobra książka. Nie
żałuje wydanych na nią pieniędzy i śmiało mogę polecić każdemu, kto poszukuje
powieści do pociągu, tramwaju czy do kubka gorącej herbaty po ciężkim dniu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i poświęcenie tych paru minut na lekturę mojego tekstu. Zachęcam do dołączenia do grona obserwatorów. Daje mi to dodatkową motywację przy tworzeniu kolejnych wpisów :)