Spotkałem
się z wieloma opiniami mówiącymi, że „Mesjasz Diuny” jest
najsłabszą częścią całego cyklu. Na pewno jest to powieść
najkrótsza i swoimi 270 stronami wyróżnia się spośród
pozostałych opasłych tomów. Czy jednak ilość zapisanych kartek
może być wyznacznikiem jakości?
Mija
kilkanaście lat od wydarzeń z „Diuny”. Pustynna planeta Arrakis
staje się stolicą Wszechświata. To tam na tronie zasiada Imperator
i to tam zapadają najważniejsze decyzje i rozporządzenia.
Wydawałoby się, że mamy do czynienia z „happy endem”. Jednak
przeciwko władcy zawiązuje się spisek, za którym stoją
najpotężniejsze organizacje. Czy utrzyma on swoją władzę?
Po
ukończeniu „Mesjasza” mogę stwierdzić, że książka mnie nie
rozczarowała. Z całą pewnością jest to powieść inna od
„Diuny”, która opowiadała o walce i dążeniu do zdobycia
władzy. Drugi tom cyklu mówi o tym, że zdobycie tronu to nie
wszystko. Należy go jeszcze utrzymać, a miejsce wrogów znanych z
pola bitwy zajmują osobnicy spiskujący w pałacowych zakamarkach.
Herbert
ukazuje, że intrygi mogą być groźniejsze od oręża stosowanego w
czasie wojny. Spiskowcy nie ograniczają się do metod znanych z kart
historii, czyli sztyletu zamachowcy. Nie ma potrzeby zabijania władcy
skoro dzięki umieszczeniu w jego otoczeniu odpowiednich osób, można
w dyskretny sposób wpływać na podejmowane przez niego decyzje.
Przerażające jest to, jak wiele jest metod mogących wpływać na
postępowanie jednostki. Konspiratorzy nie cofną się przed niczym.
W
„Mesjaszu Diuny” na scenę wkracza potężna organizacja
Tleilaxan. Organizacja ta tworzy nie tylko sztuczne organy ale
również jest w stanie tworzyć ghole – ożywione ciała zmarłych,
pozbawione pamięci o dotychczasowym życiu. Sami Tleilaxańscy
maskaradnicy mogą przybrać wygląd każdego człowieka. Jakby tego
było mało opanowali sztukę podprogowego kodowania w mózgach ludzi
pewnych poleceń. Taki człowiek usłyszawszy odpowiednią kombinację
słów jest w stanie bez udziału własnej świadomości zabić
swojego rozmówcę.
W
„Diunie” niejednokrotnie słyszeliśmy o sternikach Gildii. Teraz
mamy okazję poznać jednego z nich- Edryka. Wizja człowieka, który
nie tylko spożywa przyprawę ale i nią oddycha jest naprawdę
przerażająca.
Imperator
często rozmyśla o swojej władzy. Zdaje on sobie sprawę, że
zostanie zapamiętany i stawiany obok takich postaci jak Hitler czy
Stalin, pomimo tego, że wierzy iż prawo przez niego stanowione jest
sprawiedliwe. „Mesjasz Diuny” to powieść o dylematach jakie
towarzyszą roli władcy. Ukazuje, że problemy z jakimi muszą
borykać się przywódcy nie zmieniają się na przestrzeni wieków.
Zmienia się jedynie ich skala.
Religia,
którą stworzył Muad'Dib wymyka się spod kontroli. Staje się
przemysłem i źródłem zysku dla klasy kapłanów. Diuna stopniowo
zmienia swój wygląd, a woda kiedyś cenniejsza od złota, traci
swoją wartość. Uchwalane ustawy, nie jednokrotnie łamią
tradycyjne plemienne prawo. Nie podoba się to ortodoksyjnym
Fremenom, którzy dołączają do spisku przeciwko swojemu prorokowi.
Dla ludzi tych sensem życia była walka i snucie marzeń o zielonej
planecie. W momencie kiedy na ich oczach sny zaczęły się spełniać
dla wielu życie straciło sens.
„Mesjasz
Diuny” jest powieścią bardziej wymagającą od „Diuny”. Nie
jeden raz musiałem na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym
jak bardzo skomplikowany i ogromny jest zamysł spiskowców. Nad tym
jak wiele zachowań jest przewidzianych i jak wiele „wyjść
awaryjny” przygotowanych. Poza tym każdy z konspiratorów chce
osiągnąć jak najwięcej dla swojego stronnictwa.
Tego
kto czytał „Diunę” z pewnością nie muszę namawiać aby
sięgnął po jej kontynuacje. Jeżeli jednak jesteś przed lekturą
pierwszego tomu cyklu to po raz kolejny muszę muszę Cię ostrzec.
Na jednej książce się nie skończy.
Ile to już lat minęło kiedy się wziąłem za Diunę... Niestety o ile mnie pamięć nie myli to skończyłem na "Dzieciach Diuny" i żałuję, że tak wcześnie. Z wielką chęcią dorwałbym wszystkie książki (nawet z siódmą częścią i tak dalej - niech stracę!) i je wszystkie przeczytał od początku do końca.
OdpowiedzUsuńJuż kiedyś "Diunę" czytałem ale teraz mam wrażenie, że tak na prawdę niczego na jej temat nie wiedziałem i odkrywam ją na nowo :). Coraz poważniej myślę, aby kupić to zakończenie cyklu powstałe podobno na podstawie notatek i gotowych rozdziałów Herberta.Chodzi mi o "Łowców Diuny" i "Czerwie". Pożyjemy zobaczymy :)
UsuńNiby mają niskie oceny, niby fani wieszają psy, ale jednak aż się chce przeczytać. :) Swoją drogą aż sobie sprawdziłem cenę kompletu - za sześć sztuk koło trzech stów trzeba wyłożyć... :P Chyba, że się bardzo stare i niesamowicie obdrapane egzemplarze na sztuki kupi, to w stówce się człowiek zamknie...
UsuńJak tak dalej pójdzie na święta będę szukał Diuny albo po bibliotekach albo po księgarniach! :D
OdpowiedzUsuńA ja przyznaję bez bicia, że nie słyszałam o książce... Ale myślę, że kiedyś sięgnę po tę serię, bo może być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuń