Wiele razy
wspominałem już na swoim blogu, że mam pewien nawyk, którego
ciężko jest mi się pozbyć. Otóż nie lubię czytać serii, które
nie są jeszcze ukończone. Dopiero kiedy na mojej półce znajdują
się wszystkie tomy i mam gwarancję, że historia została już
opowiedziana przez autora do końca, sięgam po pierwszy tom i
rozpoczynam lekturę. „Gra o Tron” jest dzisiaj wyjątkiem od tej
reguły. Wpłynęło na to wiele czynników ale oprócz tego iż na
zakończenie serii nie wiadomo ile jeszcze trzeba będzie czekać
największy wpływ na moją decyzję miał inny czynnik. Pojawienie
się serialu emitowanego na antenie HBO spowodowało ogromny wysyp
zarówno memów jak i informacji dotyczących całej serii Martina.
„Gra o Tron” jest praktycznie wszędzie a co za tym idzie na
każdym kroku można spotkać spoilery. Dlatego też bojąc się, że
chcąc nie chcąc poznam wiele szczegółów z serii przed jej
przeczytaniem postanowiłem uprzedzić bieg wypadków i samemu
rozpocząć swoją przygodę z „Pieśnią lodu i ognia”.
Myślę,
że każdy z nas zna pewien schemat opowieści kiedy to grupka
dzielnych rycerzy wypowiada wojnę tyranowi. Opowieść taka zawsze
kończy się zwycięstwem buntowników, jeden z nich (ten
najdzielniejszy) zostaje królem. Koniec. Martin łamie ten znany
przez wszystkich schemat. Swoją opowieść rozpoczyna w momencie
kiedy większość pisarzy pisze zakończenie. Tyran zabity, nowy
król wybrany no ale co dalej? Czy więzy i zależności przetrwają
w momencie kiedy cel ich powstania został osiągnięty?
Biorąc do
ręki „Grę o Tron” spodziewałem się, że z każdej strony
będzie kapała krew a co parę kartek będzie ginął, któryś z
bohaterów. Takie bowiem wyobrażenie ukształtowało się w mojej
głowie widząc opinie dotyczące serialu. Owszem momentami bywa
brutalnie, giną również ludzie ale według mnie Martin w pierwszym
tomie swojej serii zachowuje równowagę i nie epatuje śmiercią i
wnętrznościami.
Większa
część akcji skupia się na intrygach dworskich, z którymi musi
się zmierzyć nowy królewski namiestnik. Przebiegłość,
fałszywość to tylko niektóre przywary dworu, z którym musi
stawić czoła bohater o cechach tak szlachetnych, że aż naiwnych.
Człowiek wyciągnięty z dalekiej północy gdzie ludzie są prości
nie jest świadomy przewrotności ludzi z południa. Muszę się Wam
przyznać, że podczas lektury nie mogłem pozbyć się wrażenia, że
za takimi a nie innymi postępowaniami bohaterów stoi ktoś inny.
Jakaś zewnętrzna siła pociągająca za sznurki a nieświadomi
ludzie odgrywają zaplanowany przez nią spektakl.
Martin
tworzy postaci, z których każdy jest na swój sposób wyjątkowy i
posiada własny niepowtarzalny charakter. Są to ludzie, których
można lubić ale i znajdą się tacy, którzy będą irytować,
denerwować. Myślę, że wszyscy czytelnicy znajdą postać, z którą
będą się identyfikowali ale i postać, którą od razu
znienawidzą. Jednakowoż mnogość tychże bohaterów może
powodować pewne problemy podczas lektury. Bywało nie jeden raz
kiedy gubiłem się w tłumie postaci drugoplanowych, zwłaszcza
wtedy gdy ktoś taki należał do jednego z mniej znacznych rodów.
Pojawiające się co chwilę te same nazwiska, jednak w różnym
stopniu spokrewnienia powodowały pełen chaos.
„Gra o
Tron” należy do powieści z gatunku fantasy. Jednak elementy
fantastyczne, chociaż w powieści występują stanowią jedynie
subtelne tło. Nie jest to broń Boże minusem. Brak przesytu tych
elementów potęguje ich wyjątkowość i tajemniczość.
Po
lekturze „Gry o Tron” nie sposób nie stwierdzić, że jest ona
zaledwie prologiem do prawdziwych wydarzeń. To tutaj akcja powoli
nabiera tempa aby (mam nadzieję) w dalszych tomach wprawić
czytelnika w osłupienie. Książka ta nie zmieniła jakoś
szczególnie mojego „czytelniczego życia”. Jednak z pewnością
to jedna z lepszych i ciekawszych książek fantasy jakie dane mi
było czytać.
Czytałam parę książek, ale w pewnym momencie mi się to znudziło i przejadło i zostawiłam... Teraz, po seansie serialowych odcinków chętnie bym wróciła, ale uznaję, że to nie ma sensu, bo dużo pozapominałam i chciałabym odświeżyć całość... A to jednak najlepiej zrobić, jak seria będzie zakończona, bo potem znowu będę miała przerwę i zapomnę. :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei spodziewałam się właśnie dużej ilości intryg, a nie trupów, ale brałam się za to jak był dopiero jeden sezon. :)
Myślę, że i tak warto sięgnąć przed zakończeniem serii bo raz: nie wiadomo czy się tego doczekamy a dwa zawsze można przeczytać drugi raz i odkryć to co za pierwszym przeoczyliśmy :P
UsuńNo właśnie będę czytać drugi raz. :P Ale dopiero jak będzie całość. Nie chce mi się tego czytać po raz trzeci, jak Martin w końcu łaskawie to zakończy, aż tak Gry o Tron nie lubię. :P A skończyłam chyba na czwartym tomie. Albo piątym. Nie pamiętam już nawet. :D
UsuńJa niestety zaczęłam od serialu (czego bardzo, ale to bardzo nie lubię) i teraz jakoś nie mogę się przemóc. Do tego zniechęca mnie właśnie też to, iż nie wiemy kiedy (i czy) skończy się dana seria. Wystarczy mi, że wpakowałam się już całym serduchem w Sandersona. ;)
OdpowiedzUsuńTo czekanie i niepewność z pewnością są najgorsze. Obawiam się tylko, że autor może sobie nie poradzić z coraz większą presją ze strony czytelników. Może i dobrze, że tak zwleka :)
UsuńJa już straciłem nadzieję, że kiedyś Martin skończy ten cykl :P Pewnie w przyszłym roku obejrzę wszystkie sezony, bo oglądałem jedynie jakieś urywki, a książki czytałem chyba dwa razy :)
OdpowiedzUsuńNajwyżej jak nie Martin to Sanderson go skończy tak jak to zrobił z cyklem Jordana :P. Swoją drogą pasowałoby go poznać ale patrzyłem i szukałem ale strasznie ciężko dostępny do kupienia :/
UsuńPowiem szczerze, że gdyby nie Istagram, to nigdy bym Tu nie trafiła!!!! Czytam z goła inną literaturę (chyba bardziej babską), ale uwielbiam czytać recenzje książek i trafiać na takie "perełki" jak Twój blog! - bez kwiatków, świeczek, kocyków, poduszek ...." surowy" męski świat jest po prostu genialny!!!!! Ale wracając do tematu, wiele razy próbowałam przekonać się do fantasy - bezskutecznie! Może brakuje mi jakiejś klapki w mózgu? - będę tu zaglądac i czytać Twoje recenzje, to może się "nakręcę" Szacunek i jeszcze raz szacunek!!!!
OdpowiedzUsuńZGOŁA oczywiście!!!!!
UsuńBardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa! Daje to mega pozytywnego kopa do dalszego prowadzenia bloga, chociaż już nie raz się zastanawiałem nad jego sensem :P
UsuńGra o Tron jest dosłownie wszędzie, a ja nadal nie przeczytałem żadnego tomu ani nie obejrzałem serialu. Czekam chyba na odpowiedni moment aż ta historia mnie totalnie zaintryguje, więc chyba poczekam jeszcze trochę! XD
OdpowiedzUsuńmlwdragon.blogspot.com
"Gra o Tron" budzi u mnie silne skojarzenia z "Diuną". Styl prowadzenia opowieści, bohaterów, narracja polifoniczna, sposób tkania intryg, nacisk na precyzyjne opisywanie relacji politycznych, pałacowy klimat - to wszystko wydaje mi się w obu powieściach bardzo podobne. Nie wiem, czy też to zauważyłeś. "Diuna" jednak wydaje mi się fajniejsza i ciekawiej napisana. Pieśni Lodu i Ognia przeczytałem dwa tomy i była to niesamowicie trudna lektura, powodująca sporadyczne, acz dyskretne ziewanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://sfera-dysona.blogspot.com/
https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/