Od dnia kiedy w
„zapomnianym pokoju” pojawiła się ostatnia recenzja minęło sporo czasu. No cóż,
systematyczność w pisaniu opinii nie jest moją mocną stroną. Od marca przeczytałem sporo książek. Jednak o
większości z nich nawet nie chce mi się pisać. Może kiedyś kiedy, „ochłonę” z
pierwszych czasami błędnych wrażeń usiądę i skreślę parę słów chociażby o
„Cieniorycie”. Ale to nie dzisiaj. Ciekawych co czytałem i w jakiej kolejności
odsyłam do strony 2015.
Dzisiaj chciałbym Wam przybliżyć książki Jarosława
Błotnego. Chodzi tutaj o „Wergeld Królów” i „Purpurę Imperatora”. Książki dwie,
które powinny być jednym woluminem. Dlaczego? Zapraszam do lektury mojego
krótkiego tekstu.
W 2010 roku na półkach księgarń zagościła debiutancka
powieść Błotnego. Z notki biograficznej zamieszczonej w książce możemy się
dowiedzieć, że autor napisał książkę jaką on sam chciałby przeczytać. Serio? To
jest aż tak istotne i oryginalne, że trzeba było o tym napisać? Czy jest na
świecie autor, który by nie pisał książki o jakiej sam marzy? Wiem, że się
czepiam ale jest to zdanie powtarzane w co drugiej notce informacyjnej. Drodzy
redaktorzy i edytorzy! Trochę oryginalności…
Ale przejdźmy do meritum.
Główny bohater, Lentiwiusz Katella staje na czele nowej
wyprawy wojennej przeciwko plemionom barbarzyńskim. Nie jest to pierwsza taka
misja naszego bohatera. Brał on udział we wcześniejszej zwycięskiej ekspedycji
(Expeditio Germanica Tertia) i został namiestnikiem na zdobytych ziemiach.
Poślubił on żonę jednego z zabitych wrogów i zasłużył na szacunek wśród podbitych
ludów
.
Błotny na kartach swojej powieści przedstawia
alternatywną wersję historii Starożytnego Rzymu. Cesarz Kommodus (w
rzeczywistości kawał drania) doznaje urazu głowy. Od czasu tego niefortunnego
wypadku doznaje on wizji, które zmieniają oblicze świata (m.in. zostaje
wynaleziona broń palna).
Sam pomysł aby wojska ze świata antycznego wyposażyć w różnego rodzaju strzelby i pistolety z
pewnością jest ciekawy ale już wcale nie taki oryginalny. Andrzej Ziemiański
wyposażył w swojej „Achai” wojska podobne do greckich w taki ekwipunek.
Błotny w swoich książkach często posługuje się
bardzo długimi opisami. Przyznaje się bez bicia, że momentami „wyłączało” mi
się myślenie w trakcie czytania takich fragmentów a kiedy na powrót wczytywałem
się w tekst to okazywało się, że w sumie to niewiele straciłem i dokładnie wiem
gdzie toczy się akcja i jaki jest jej cel. I to jest w zasadzie jeden mały
minus jaki mogę dać autorowi serii: „Oium Ludu Rzymskiego” (Swoją drogą to
ciekawe czy seria miała się składać tylko z dwóch tomów, czy też autorowi
zostały podcięte skrzydła?). Znacznie więcej negatywów mogę postawić osobom,
które pracowały przy końcowym wyglądzie książki.
Na samym początku mojego tekstu napisałem, że „Wergeld” i
„Purpura” powinny być jedną książką. Myślę, że właśnie podział opowieści na dwa
tomy przyczynił się do tego, że nie odbiła się ona szerszym echem i nie zdobyła
więcej czytelników. Dzięki odpowiedniemu składowi i drukowi zamiast dwóch,
trzystu stronnicowych książeczek otrzymalibyśmy jeden większy i spójny tom. Nie
wiem jak Wy ale ja zdecydowanie częściej wole sięgać po „konkretne” pod
względem objętościowym książki niż małe
„broszurki”. Ale to nie koniec błędów popełnionych moim skromnym zdaniem przez
wydawcę.
W książkach co krok spotykamy nazwy plemion
zamieszkujących ówczesny świat oraz nazwy krain geograficznych, które obecnie
nie są stosowane lub zostały zapomniane. Dlaczego nie spotkamy tutaj ani
jednego przypisu? Dlaczego poskąpiono farby drukarskiej na chociażby maleńką
mapkę? Dlaczego nie można było postąpić tak jak w książkach Jacka Komudy, które
zawierają dokładne objaśnienia, zaspokajające nie tylko dociekliwego czytelnika
ale przede wszystkim tego, który nie zbyt orientuje się w historycznych
realiach? Tak wiem co zaraz powiecie: „Ale to jest alternatywna wizja, więcej
tutaj fantastyki niż historii”. Zgoda. Ale do diabła trzeba najpierw znać
prawdziwą wersje wydarzeń aby móc poznać ten „smaczek”, który zawiera w sobie
alternatywa. A jaka jest przyjemność w poznawaniu świata przedstawionego jak
najpierw trzeba przewertować strony
opracowań historycznych lub prosić o pomoc Wujka Google?
„Wergeld Królów” i
„Purpura Imperatora” pomimo moich zastrzeżeń, o których pisałem przed chwilą są
tomami, na które warto poświęcić kilka wieczorów. Jeśli lubisz alternatywne
wizje światowej historii oraz fascynują Cię dzieje Cesarstwa Rzymskiego z
pewnością znajdziesz w tych książkach coś dla siebie.
Dobra recenzja. Szkoda tylko, że nie masz możliwości obserwowania bloga, bo znacznie bardziej ułatwiałoby to sprawę innym. Pomyśl o tym. ;)
OdpowiedzUsuńŚwiat bibliofila
Dzieki za poddanie pomyslu :). Napewno wprowadze go w zycie!
UsuńPowinieneś częściej opisywać co przeczytałeś :) piszesz w sposób, który nie tylko wyraża Twoje emocje i przemyślenia, ale także nie jest rudny do rozszyfrowania. Czasami, gdy czytam recenzje innych blogerów, zdarza mi się 3 razy to samo zdanie powtarzać, aby w końcu zrozumieć jego sens.
OdpowiedzUsuńA co do książki, to mogę przyznać Ci rację - powinna być jednym tomem. Tak samo jak Dziedzictwo Paoliniego.
Bardzo mi miło :). Strasznie fajnie jest czytać takie komentarze ;). A co do Paoliniego - zgadam się z Tobą w 100%. To co zrobiło wydawnictwo Mag było jedną wielką kpiną z czytelników, którzy z serią byli od samego początku.
Usuń