„Książę
Mroku” to kontynuacja świetnej powieści autorstwa brytyjskiego
pisarza Davida Gemmella zatytułowanej „Lew Macedonii”. Pierwszy
tom wywarł na mnie pozytywne wrażenie jednak za nim usiadłem do
napisania recenzji „Księcia” minęło sporo czasu. Dlaczego?
Dla
tych, którzy może nie pamiętają warto przypomnieć, że głównym
bohaterem „Lwa” był Parmenion- niesamowicie utalentowany wódz,
który dorastał w Sparcie. Koleje losu sprawiły, że w pewnym
momencie życia postanowił wesprzeć młodego i dobrze
zapowiadającego się wodza Filipa zwanego przez potomnych
Macedońskim. Pierwszy tom kończy się w momencie kiedy na świat
przychodzi syn króla – Aleksander. Postać znana chyba każdemu.
Drugi tom zapowiadał się więc fantastycznie. Nic nie wskazywało
nadchodzącej katastrofy.
Postać
młodego Aleksandra została przedstawiona przez Gemmella jako kogoś
przeklętego. Dziecko swoje ciało musi dzielić ze złowrogim i
pradawnym bóstwem. Książę jest samotny albowiem każdy jego dotyk
sprawia ból a nawet czasami potrafi zabić.
„Książę
Mroku” został zdominowany przez wątki fantastyczne do tego
stopnia, że zupełnie nie pasuje do swojego poprzednika. Owszem we
„Lwie Macedonii” również te elementy występowały ale
stanowiły raczej tło i ciekawe uzupełnienie świata rzeczywistego.
Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie kiedy młody Aleksander
zostaje porwany do innego wymiaru przez tamtejszy odpowiednik Filipa
Macedońskiego, który będzie chce złożyć chłopca w ofierze.
Mało tego świat, do którego się przenosimy zapełniony jest
wszelkimi stworzeniami znanymi z mitologii. Centaury, fauny i
Minotaury to tylko kilka z nich. Jakby tego było mało na ratunek
chłopcu wyrusza Parmenion. Wszystko to sprawia, że całość
powieści wygląda jak dwa odrębne twory. Miałem wrażenie jakby
autor miał za dużo pomysłów na akcję i postanowił ze wszystkich
skorzystać. Nie był to dobry pomysł.
Sięgając
po „Księcia Mroku” liczyłem, ze będzie mi dane wraz z
Aleksandrem Wielkim uczestniczyć w podboju świata. Podróż do
wspomnianego przed chwilą przeze mnie królestwa zwanego Achają
zajmuje jednak dobre 2/3 książki. Całość dorosłego życia syna
Filipa Macedonskiego to zaledwie parę stron i krótkie streszczenie
tego, czego dokonał.
„Książę
Mroku” to jedna z najdziwniejszych książek jakie kiedykolwiek
czytałem. Przypomina mi bardzo grę na PC, która uzyskała już
miano legendarnego crapa – Air Control (dla tych, którzy niewiedzą o co chodzi link do jednej z you-tubowych recenzji). Nie
spodziewałem się, że kiedykolwiek napiszę te słowa o książce
autorstwa Gemmella ale na tą chwilę jest to moje największe
rozczarowanie jeśli chodzi o powieści, które w tym roku
przeczytałem.
Cykl "Opowieści greckie":
2. "Książę Mroku".
Nie znam i chyba nie poznam. Widzę, że czytasz Skaczącego Jacka. Ciekawa jestem jak Ci się spodoba:)
OdpowiedzUsuńJak na razie jestem oczarowany Jackiem ;)
UsuńNa pewno sięgnę po tego autora, ale chyba po jakieś inne książki. Mam wielką ochotę na trylogię o Troi.
OdpowiedzUsuńPolecam jeszcze Sagę Drenajów :)
UsuńDobra, dobra, to teraz możesz to wysłać mi. :D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNie, zrobiłem to... Obejrzałem ten... gameplay? Ja straciłem tylko 8 minut swojego życia (nie obejrzałem do końca), ale autorowi współczuje, bo stracił o wiele więcej. :C
OdpowiedzUsuńRyje beret, nie? :P
UsuńA daj Pan spokój, mindfuck niezły robi. :D Ale tego typu produkcji jest mnóstwo, sam bym chciał zagrać w symulator kozy i symulator przygotowania niedźwiedzia do snu zimowego - jeździ się na przykład samochodem jako niedźwiedź i zabija jelenie czy jakoś tak... :D
UsuńPrzyznam, że jakoś nie zainteresowała mnie ta pozycja...
OdpowiedzUsuńmlwdragon.blogspot.com
Lubię fantasy Gemmella, jednak za jego powieściopisarstwem historycznym nie przepadam. Ale w tych klimatach mogę polecić trylogię świetnego polskiego autora beletrystyki historycznej Karola Bunscha: t. 1 Olimpias, t. 2 Parmenion, t. 3 Aleksander.
OdpowiedzUsuń