
Fabryka Słów”, zawsze
kojarzyła mi się z wydawaną przez siebie polską fantastyką. Byłem bardzo
zaskoczony kiedy w jej ofercie zobaczyłem thriller „Drugi Mesjasz”, którego
autorem jest irlandzki pisarz Glenn Meade.
Autor swoją powieść zaczyna od „mocnego uderzenia”.
Jesteśmy świadkami tajemniczego wypadku,
w wyniku którego ginie para archeologów wraz z kierowcą. Ktoś kradnie z wraku
pojazdu przewożony przez nich tajemniczy manuskrypt.
Dwadzieścia lat po wydarzeniach opisanych w prologu, syn
zmarłych naukowców, Jack Cane na prowadzonych przez siebie wykopaliskach
znajduje manuskrypt, którego treść rozpoczyna się od słów: „Jezus Mesjasz”.
Zwój ten zostaje jednak skradziony a profesor zajmujący się jego badaniem
zostaje zamordowany. Cane, oskarżony o zabójstwo eksperta postanawia wyruszać
śladem grupy nielegalnych handlarzy artefaktami. W ślad za archeologiem wyrusza
izraelska policja oraz żydowskie służby specjalne- Mossad.
Tymczasem w Rzymie po długim konklawe na Tron Piotrowy
zostaje wybrany kardynał, który chce rozpocząć nową erę w historii kościoła.
Postanawia skończyć z wiekami kłamstw i udostępnić Tajne Archiwa Watykańskie
dla wszystkich.
Tyle o fabule!
W „Drugim Mesjaszu” możemy znaleźć elementy typowe
dla tego gatunku powieści. W przeczytanych przeze mnie wcześniej książkach Dana
Browna czy Julii Navarro również spotkałem się z głównym bohaterem, ściganym
przez „wszystkie możliwe” siły, nie
tylko rządowe ale i również wykreowany „czarny charakter”.
„Drugi Mesjasz” w zasadzie niczym mnie nie zaskoczył.
Przez większość akcji jesteśmy świadkiem swoistego wyścigu: Cane szuka
pergaminu, mossad szuka archeologa a Gwardia Papieska szuka ciągle wymykającego
się papieża. Może to jest zbytnie uproszczenie całej akcji ponieważ brzmi to
dość banalnie ale czytanie sprawia dużo przyjemności.