W „Karaibską Krucjatę”
Marcina Mortki zaopatrzyłem się zaraz po jej ponownym ukazaniu się na półkach
księgarń. Wcześniej ta pozycja była dostępna w ofercie wydawnictwa Runa.
Powieść ta musiała czekać całe długie trzy lata zanim po nią sięgnąłem. Nie
wiem czemu ale jej lekturę zawsze odkładałem na później. Czy jednak jest to
pozycja warta polecenia i nie zasługująca na długie wakacje na moich
książkowych półkach?
„Karaibska Krucjata: Płonący Union Jack” to pierwszy z
dwóch tomów opowiadający historię kapitana Williama O’Connora i załogi okrętu
„Magdalena”.
Główny bohater na skutek utonięcia dowódcy statku, na
którym służył przejmuje dowództwo nad „Mercury”. Dzięki sprytnemu ale i niezbyt
uczciwemu manewrowi udaje mu się przejąć jeden z nowocześniejszych okrętów
wojennych- „Santa Maria Magdalena”. Postanawia wraz z załogą rzucić służbę pod
banderą Wielkiej Brytanii i zostać kaprem.
Tymczasem na wyspach Karaibskich ktoś jednoczy
najbardziej krwawych piratów, którzy chcą ustanowić własne, niezależne państwo.
Kto dowodzi bandą szalonych wilków morskich oraz kim są tajemnicze zjawy
towarzyszące piratom dowiecie się z lektury powieści.
Nie spodziewałem się, że dość słaba okładka będzie
skrywała tak dobrą historię. To dla mnie kolejna nauczka aby nie oceniać
książki po jej okładce. Opowieść stworzona przez Marcina Mortkę wciąga od
pierwszych stron. Pewnie jest to zasługa lekkiego pióra pisarza. Czytając
„Krucjatę” przez moment czułem się jakbym pływał na korsarskim okręcie.
Narratorem w tej powieści jest sam O’Connor. Dzięki temu
możemy lepiej poznać głównego bohatera. Momentami miałem wrażenie jakby on sam
nie wiedział czemu cała załoga wykonuje jego rozkazy. A załoga jest naprawdę
warta poświęceniu paru słów.
Nie mogłoby być inaczej skoro na „Magdalenę”
zaciągnął się kuk ludojad, artylerzysta piroman, cieśla agresywny choleryk. A
to dopiero wierzchołek góry lodowej, marynarzy z „Magdaleny” nie sposób po
prostu nie lubić.
Nie
brakuje również elementów fantastycznych. Tajemnicze zjawy czy też Diabeł
morski sprawiają, że opowieść zyskuje swój niepowtarzalny charakter.
„Karaibską Krucjatę” polecam
każdemu kto szuka ciepła w długie zimowe wieczory. Za równo pierwszy jak i
drugi tom dylogii dostarczy wam na pewno wiele pozytywnych emocji. Zwłaszcza,
że za książkami Mortki przemawia ich cena. Aktualnie w sklepach Saturna można
mieć oba tomy już za 20 złotych! Jest to naprawdę niewiele… Jednakowoż ta kwota napawa mnie niepokojem.
Dlaczego? Należy zwrócić uwagę na to, że Fabryka przecenia książki autorów, z
którymi już nie zamierza współpracować albo chwilowo zawiesza współpracę np.
Eleonora Ratkiewicz i jej „Paradoksy Młodszego Patriarchy”. Mam nadzieję, że
nie zrezygnują oni z pisarza, który na swoim koncie ma taki tytuł jak „Miecz i
kwiaty” a jego książki mają w sobie „coś” co sprawia, że trudno się od nich
oderwać.
Chyba niestety z niego zrezygnowali z tego co się domyślam...
OdpowiedzUsuńMortka nie tłumaczy już Malowanego Człowieka - Tron z czaszek tłumaczy ktoś inny i to widać niestety ;/
Z jakieś jego wypowiedzi odniosłem wrażenie, że chyba pokłócił się z FS i poszuka innego wydawcy.
Szkoda wielka bo pisał świetnie Uwielbiam jego "Miecz i kwiaty". Aktualnie chyba podobny los spotkał Jakuba Ćwieka za jego związek z wydawnictwem SQN... Ogólnie FS wyraźnie obniżyła loty, przeżywa kryzys i traci czytelników.
UsuńFS skupiła się na Fabrycznej Zonie i uznanych twórcach, którzy sprzedają się dobrze. Mortka pisał świetnie, ale wydaje mi się, że słaba reklama i mało osób zna jego książki.
UsuńMiecz i kwiaty czytałem i bardzo mi się spodobała ta seria :)