Książki Cordwainera
Smitha pewnie nie kupiłbym gdyby nie pojawiła się ona w serii
Artefakty. Lubię mieć porządek w swojej biblioteczce i nie
chciałem aby zabrakło w pięknie wydanym cyklu książki o numerze
piątym. Teraz wiem, że popełniłbym jeden z największych błędów.
„Drugie Odkrycie Ludzkości. Norstrilia” okazało się dla mnie
prawdziwym zaskoczeniem .
Tom podzielony jest na
dwie części. Pierwsza z nich zatytułowana „Drugie odkrycie
ludzkości” jest zbiorem opowiadań stworzonych przez Smitha a
osadzonych w świecie Instrumentalności. Autor bardzo dużo uwagi
poświęca w swoich historiach ewolucji podróży międzygwiezdnych.
Ból jaki wywołuje podróż w kosmosie z początku wymusza
stworzenie Skanerów. Ludzi połączonych z maszynami. Tylko oni są
w stanie obsługiwać statki podczas trwającej lata podróży. Upływ
czasu powoduje wyłonienie się lot-kapitanów, następnie gdy
zostaje odkryta przełomowa technika planoformacji pojawiają się
niesamowici światłostrzelcy. Ludzie mający bezpośredni kontakt
myślowy ze zwierzętami, których zadaniem jest bronienie statków
podczas lotów w kosmosie.
Świat przedstawiony
przez Smitha jest miejscem gdzie choroby i ból dawno zostały
zapomniane. Odkrycie leku santaclara, umożliwia długowieczność.
Ludzie stają się do tego stopnia szczęśliwi, że przestają tego
szczęścia pragnąć. Wszystko w życiu jest dokładnie zaplanowane
i przewidywalne, włącznie z datą śmierci.
Strun, z którego
tworzony jest wspomniany wcześniej lek wydobywany jest tylko i
wyłącznie na planecie zwanej Norstrilia. Zamieszkuje ją lud
przypominający trochę szkockich górali a trochę Australijczyków.
Bronią oni zazdrośnie swoich zasobów. Pomimo tego, że są
najbogatszymi ludźmi we Wszechświecie wprowadzają na swojej
planecie prawo podwyższające cło na produkty z inny światów do
tego stopnia, że mogą prowadzić w miarę normalny żywot nie
tracąc przy tym pewnych zasad moralnych.
Losy jednego z
Norstrilijczyków, Roda McBana opowiada powieść „Norstilia”.
Sam bohater uważany jest wśród mieszkańców swojej planety za
upośledzonego. Nie potrafi on bowiem porozumiewać się z innymi
ludźmi telepatycznie. W czasach, o których pisze Smith kontakt
słowny w wielu wypadkach zostaje wyparty przez bardziej „skuteczne”
metody komunikacji. Jednak młody McBan staje się osobą, która
raz na zawsze zmieni historię ludzkości.
Pod „płaszczykiem”
opowieści science fiction wnikliwy czytelnik może odkryć wiele
odniesień do problemów współczesnego społeczeństwa. Jednym z
takich problemów jest zjawisko rasizmu. Smith przemyca te wątki w
osobach podludzi. Są to genetyczne twory gdzie ludzki genom jest
łączony ze zwierzęcym. Pomimo tego, że istoty te w zasadzie mało
czym różnią się od ludzi traktowane są nie tylko z pogardą ale
i wręcz z wrogością.
Smith stawia też wiele
pytań natury filozoficznej. Otóż okazuje się, że to dążenie do
szczęścia tak naprawdę napędza człowieka. W chwili gdy zdobywa
się wszystko co można zdobyć i osiąga się stan ducha gdy nie
trzeba się o nic martwić, człowiek przestaje być ciekawym świata
otaczającego go. Degeneruje się, zanika kultura i sztuka.
O książce
Cordwainera Smitha mógłbym jeszcze pisać i pisać. Jednak czy
warto zapełniać kolejne strony maszynopisu? Myślę, że lepiej
zamiast tracić czas na kolejne rozważania na temat „Drugiego
odkrycia ludzkości” lepiej samemu sięgnąć po tą pozycję. Nie
bójmy się wyruszyć w kosmos. Może dopiero tam zrozumiemy jak
bardzo potrzebujemy zmienić swoje postępowanie tutaj?
Ja też, podobnie jak Ty, obawiałem się tej książki, a okazało się, że wyszło bardzo dobrze. Szkoda tylko, że opowiadania są wyrwane z całego uniwersum, bo nie są przedstawione od początku. Było jeszcze kilka innych, których czas i miejsce było przed wydarzeniami z tego tomu. I raczej nie doczekamy się prędko ich poznania po polsku, jak i innych dzieł Smitha, a szkoda bo bardzo dobrze pisał. :)
OdpowiedzUsuńNo z tyłu książki jest całe kalendarium to rzeczywiście sporo opowiadań brakuje. Myślę, że raczej na pewno ich już nie wydadzą w Polsce bo wydawca napisał, że to zbiór tych najlepszych :P. Jednak i tak wizja świata jest dość spójna.
UsuńNo jest, ale jak się ten świat spodoba to chciałoby się więcej, i więcej. I o ile idzie jeszcze jakoś zrozumieć, że nie dostaniesz, bo nie ma, o tyle przyswojenie i zaakceptowanie, że są, a nie dostaniesz, jest znacznie bardziej gorsze i przykre. ;)
UsuńWięcej mnie zachęcać nie trzeba, ale chyba w grudniu nie uda mi się przeczytać żadnego Artefaktu. Ale z pewnością kiedyś sięgnę po tę pozycję, skoro jest od dawna na półce :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Ja tą książkę pochłonąłem w niecały tydzień co jak dla mnie jest wyczynem :)
UsuńArtefakty... Wasza trójka mnie kiedyś wykończy albo psychicznie albo finansowo. :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMuahahahahahahahaha..... I'm beast, man. :D
UsuńMasz jeszcze parę minut aby napisać list do Mikołaja i wysłać priorytetem :D. Odkładaj kasę i kupuj przede wszystkim "Wszystkich na Zanzibarze" Brunnera a potem już samo poleci :P
UsuńTeraz żałuję, że jeszcze jej nie przeczytałam. Trochę się jej obawiałam, stąd moje ociąganie, ale widzę, że całkowicie bezpodstawnie. W tym roku pewnie już mi się nie uda, ale cały 2017 przede mną.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam, mi trochę idea strunu przypominało melanż z "Diuny" Herberta. Myślę, że nie będziesz żałować lektury :)
Usuń